Blog emigracyjny

piątek, 28 maja 2021

Jak kij w mrowisko

 

Z reguły chwalę brytyjski sposób załatwiania spraw. Szybko, bez chodzenia, przyjemnie. Niestety, np. do apteki iść trzeba samemu... a przynajmniej wypada, kiedy człowiek jeszcze w formie. A tu działają zgoła inaczej, niż w systemie, w którym się człowiek wychował.


procedura w brytyjskiej aptece
A ten system to był taki, że przynosiłem receptę do apteki, a farmaceutka sprawdzała co na niej napisano, brała lek z półki i podawała mi go, mówiąc ile się należy. Normalne, nie?

No nie, w UK to nie jest normalne. W taki archaiczny sposób brak byłoby nadania  temu aury poważnego przedsięwzięcia i obarczenia ociężałą procedurą. Tj. ciągiem zbędnych, bezsensownych dla klienta czynności.


Otóż, kiedy przynoszę receptę do brytyjskiej apteki, biorą druk i każą mi czekać co najmniej 10 minut. To w tej lokalnej, bo w szpitalnej każą czekać 40 minut.
Wtedy osoba, która wzięła receptę albo inna, za kolejnym kontuarem, której przekazano mój kwitek, rozpoczyna krzątaninę. Albo kontynuuje krzątaninę na rzecz wcześniejszych recept. Dla mojej rozpocznie się krzątać później. Pozostali jej koledzy i koleżanki krzątają się podobnie - pomiędzy półkami, ladą, komputerem i czymś tam jeszcze. Jak mrówki. Albo mogą gdzieś wyjść, nie wiem - do kibla? Sporo czasu spędzają też wpatrzeni w ekran komputera tudzież zawzięcie coś tam stukając. Podejście do półki i wzięcie „dragów” to zaledwie ułamek tej tytanicznej pracy.

W trakcie krzątaniny następuje m.in. zaopatrzenie się w torebkę papierową lub foliową, do której wędrują moje lekarstwa, wydrukowanie etykietek z moimi danymi, które trafiają na torebkę oraz na pudełeczka z lekarstwami. Nie wiem, czemu po prostu nie mogą mi dać pudełka bez torebki i bez etykietek?

Wreszcie! Jest! Idą do mnie! Mam!

____________________________
Jednorazowo £29.99
Podłącz do TV Firestick
____________________________

Ale to pół biedy. Cała procedura może zacząć się już wcześniej - na etapie zamówienia recepty ponownej na systematycznie przyjmowane medykamenty, tzw. repeated prescription - i trwać dlużej. Dziwne, nie? Zamawiasz wcześniej, po to aby dostać nie wcześniej, tylko później.

Otóż składam zamówienie na kolejną receptę w przychodni. Mogę emailem, żeby było „szybciej” (tzn. żebym nie musiał iść tam osobiście). Tutaj „przeprocedowanie” zamówienia zajmuje im jakieś dwa dni. No bo lekarz musi ponownie zatwierdzić.

Przesyłają email do apteki. A w aptece procedura odczytania emaila, stworzenia paczki z lekiem i wpisania tego w system, też zajmuje im dwa dni... przynajmniej.
A jak jest weekend po drodze? Czekam sześć dni. Można paść.


Poprzedni post - o właściwych imigrantach


PS. Przepisałem się do innej apteki. Miała być szybsza... i chwilę była. Ale teraz brak im ludzi. Jak na lotniskach. Zamykają się wcześniej. A że przychodnia dalej cierpi z powodu pandemiii i zapomina o zamówionych receptach, to wszystko razem - działa jak działa.

Aha, występuje jeszcze czasami manufacturing issue - nie, raczej nie popsuła się taśma w fabryce leków. Podejrzewam, że to pobrexitowe problemy z dostawami leków. 



2 komentarze:

  1. Nie rozumiem tego co Pan pisze.
    Ja od kilku lat korzystam z apteki i nie moge potwierdzic tych informacji.
    Oczekiwanie na realizacje recepty trwa, bo to nie Polska, odbywa sie to inaczej,za dlugo by tlumaczyc.
    W Polsce jak nie ma leku w aptece to oddaja recepte i idz Pan szuka dalej, tutaj od razu zglaszaja do apteki glownej i dany lek jest dowozony. Nie trzeba latac po miescie i szukac.
    Nie wierzcie ze tak jest ja opisane.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie zgłaszają do żadnej apteki głównej. Ostatnio nie mieli dla mnie Entresto. Oddali mi receptę - i jeździj sobie po mieście.

      Usuń