Blog emigracyjny

wtorek, 3 sierpnia 2021

Raport z zadżumionej wyspy cz. X czyli zabawa w kotka i myszkę


Rząd brytyjski, jak każdy, „chroni” swoich obywateli przed następstwami koronawirusa za pomocą szeregu restrykcji. Problem w tym, że strasznie przy tym kombinuje i bawi się z poddanymi JKMości w kotka i myszkę. Możecie - nie możecie, róbcie – nie róbcie, tak - ale nie... Chaotyczne i niespójne działania powodują szkody, a nawet dramaty.


obostrzenia lotniskach wywołują kilometrowe kolejki
Tę niekonsekwencję, chaos, niejasność widać już od początku. Żarty nt. Borisa Johnsona, który zapraszał, aby chodzić do pracy, ale lepiej nie - to już twórczość archiwalna. Sensacje nt. oficjeli stojących za obostrzeniami, którzy później sami je łamali, to też materiał z zeszłego roku.

Teraz z kolei powrócił ze zdwojoną siłą temat wakacji, czy też raczej możliwości podróżowania. Ludzie mają dość siedzenia w deszczowej Angli tudzież posiadają gdzieś dalej rodziny, domy itd. Taki dzisiaj jest świat. Nie mogą ich po prostu porzucić np. na rok.

Jakiś czas temu rząd JKMości wprowadził tzw. system sygnalizacji świetlnej, mający informować o stanie epidemiologicznym w danym kraju i związanych z tym obostrzeniami w podróży. W zeszłym miesiącu ogłoszono, że podwójnie zaszczepieni mogą podróżować do krajów „amber” bez konieczności odbywania kwarantanny po powrocie.

Tysiące ruszyły do komputerów i do biur podróży, aby rezerwować wczasy, aby wreszcie zobaczyć się z rodziną albo doglądnąć swój dom w innym kraju (i nie dotyczy to tylko imigrantów, ale i Brytyjczyków). Miliony funtów zapłacono za bilety, kwaterunek i drogie testy dla całych rodzin.

Zapowiedziano nawet ułatwienia na lotniskach. No bo jak na razie na lotniskach też chaos: nadgorliwcy trzymają ludzi w kilometrowych kolejkach, w efekcie samoloty tych, którzy przybyli na odprawę trzy godziny wcześniej odlatują bez nich (co ciekawe, z reguły jest to samolot „Ryanaira” - dlaczego nikt z tym nic nie robi?).

Tymczasem później wprowadzono na powrót kwarantannę dla powracających z Francji. Teraz dość systematycznie z kół rządowych dochodzą pogłoski lub nawet oficjalne wypowiedzi nt. wznowienia  kwarantanny dla przyjeżdżających z Hiszpanii. To tam, gdzie normalnie wypoczywają lub mieszkają setki tysięcy Brytyjczyków.

I to jest znów ten schemat: wprowadzimy, nie wiadomo czy wprowadzimy, Hiszpania uniknie kwarantanny, bo się polepsza, a może jednak wprowadzimy, a może nie, a może zrobimy coś z Grecją ... - i tak w koło macieju.

Poprzednimi krokami na spory wydatek naciągnięto mnóstwo ludzi. Zrobiono nadzieję dzieciom na normalne wakacje. Potencjalni podróżni poczynili rozmaite przygotowania logistyczne i dotyczące tego, co mają robić zagranicą. Bo jadą nie tylko na wypoczynek, ale np. pozałatwaić różne sprawy, rodzinne, majątkowe, osobiste, których nazbierało się trochę przez czas lockdownu.

O tym jednak się nie dyskutuje. Oficjalne czynniki nie mogą, bo się wyłożą. To typowe dla instytucji w ogóle, ale tutaj szczególnie. „O indywidualnych przypadkach nie dyskutujemy”. Co z tego, że tych „indywidualnych przypadków” są tysiące. Nie i już.

No bo w takim przypadku można by polec w dyskusji, a ten kto dyskusję przegrywa, to po prostu nie ma racji. A rząd, instytucja, „authority” musi mieć rację.

„Trzeba tak zrobić, żeby tej krytyki nie było”. To tak jak w tym filmie. Krytyki/dyskusji nie ma, bo ją knebulejmy i trzeba procedować dalej.


Więcej w cyklu o pandemii w UK

Poprzedni post - o naszej "reprze" i kształceniu futbolistów



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz