Blog emigracyjny

piątek, 10 czerwca 2022

Dziwne objawy kryzysu w UK


Nie do końca rozumiem, co się dzieje w tym kraju. I na co to zrzucić, kto jest winny. Nie działają zupełnie różne, nie mające nic ze sobą wspólnego branże. Względnie ich działalność jest poważnie ograniczona. Pandemia praktycznie się zwija, Brexit nie wydaje się mieć z niektórymi z nich wiele wspólnego, inflacja – ma się jak piernik do wiatraka.


Rozumiem co się dzieje na lotniskach. Choć nie rozumiem, dlaczego w takim wymiarze akurat tutaj. Wszędzie był niedawno Covid, wszędzie ograniczano loty – a co za tym idzie ludzie na lotniskach mieli mniej do roboty – ale najgorzej jest po pandemii w Zjednoczonym Królestwie. Konkretnie w Anglii.

Owszem zdarzają się kłopoty i w innych krajach, ale nie w tym wymiarze (bez względu na rozmiar lotnisk). Wyszukiwanie tych problemów lotniskowych gdzie indziej przez chcących polepszyć sobie humor Brytyjczyków wygląda rozpaczliwie.

___________________________

___________________________

Zawaliły chciwe firmy obsługujące porty lotnicze, rząd – nie da się tak po prostu wyłączyć branży na chwilę i później oczekiwać, że wystartuje niczym do sprintu. Oraz dalej dołki kopią pod sobą firmy turystyczne, które sprzedają wczasy, ile wlezie, bez oglądania się na to, czy usługa może zostać zrealizowana.

Ktoś tutaj był – i jest – po prostu bardziej chciwy i głupszy niż gdzie indziej. Powiedzmy sobie szczerze – głupszy.

Miejca są, ale nie ma

Co się zaś dzieje w branży medycznej? Dlaczego, kiedy dzwonię do lekarza, aby zarejestrować się na wizytę, jestem 19-sty w kolejce, choć dzwonię dokładnie w momencie otwarcia rejestracji? Zawsze byłem drugi, trzeci, czwarty... Nic się od tego czasu nie zmieniło. Lekarzy jest w przychodni tylu, ilu było. W naszej miejscowości nie przybyło mieszkańców. Może nawet ubyło. Ba, na przychodni jest wywieszka, że przyjmują zapisy nowych pacjentów. O co więc chodzi?

Wiem już natomiast, czemu od jakiegoś czasu widzę mniej pielęgniarek środowiskowych. Podobnie jest, jak mówią, z pracownikami socjalnymi, opieką społeczną itp. Oni akurat muszą się ruszać. A nie stać ich na benzynę. Jak donosi prasa, niektórzy nawet idą sami na chorobowe, bo nie ma sensu iść do pracy. 

Taksówki niedostępne

problemy w UK
Nie rozumiem co się dzieje z branżą taksówkową. Oto potrzebuję jechać gdzieś w środku dnia (po swoje auto do warsztatu). Autobusu oczywiście w tym kierunku nie ma. Kiedyś był w pobliżu, ale zlikwidowali.

Jak zwykle, chcę więc telefonicznie zamówić transport. Nie da się. Jedna, druga, trzecia firma – nikt nie odbiera. Wreszcie w czwartej ktoś odebrał.

- Czy mogę zamówić taksówkę teraz?
- Nie, nie ma nic dostępnego.
- Za pół godziny?
- Nie, nie ma nic.
- A kiedy będzie?
- Nie wiadomo.

Nie rozumiem. To nie jest żaden czas szkolny, ani końca pracy w biurach, ani nawet piątkowy czy sobotni wieczór. O normalnej porze nie ma taksówek.

Tak przy okazji, to ostatnio powstał też nowy problem dla taksówkarzy i ich klientów na lotniskach. Taryfę do tej pory wzywało się często w jakiś czas po wylądowaniu samolotu. Teraz - nie wiadomo w praktyce, kiedy się z tego lotniska wyjdzie. Zwłaszcza, jak ma się główny bagaż. Ba, nie wiadomo nawet, kiedy otworzą drzwi od samolotu, bo brak ludzi, którzy obsługują schody...
Na kiedy więc wezwać taksówkę? I ile ten kierowca będzie miał czekać? 


Gdzie auta z drugiej ręki?


To też jest dziwne. Kiedyś, wchodząc np. na stronę Autotradera, aby kupić samochód, znajdowałem ich w rejonie swojej miejscowości dziesiątki. W bardzo różnych cenach.
Teraz, nawet ustalając limit cenowy trzy razy wyżej (parę tysięcy funtów) znalazłem ich... kilka. I to te same egzemplarze leżą tam już dłuższy czas.

Co się dzieje? Czyżby stare samochody kosztowały jeszcze więcej? Może ludzie zrobili z samochodów inwestycję, jak kiedyś w PRL-u? Trzymają je "na później", niech urośnie im jeszcze bardziej wartość?
Może być coś na rzeczy, bo w znanych mi komisach auta są już tylko drogie, od 5 tysięcy wzwyż, a inne komisy przestały działać.  

Z brakami w personelu spotkałem się zaś w zupełnie innej branży niż lotniska. W aptece. Byli ludzie - nie ma. A chodzi zaledwie o sprzedawców. Oni w tym kraju nie muszą mieć nic wspólnego z farmacją i mogą być byle kim, bez szkoły.
Trzeba było skrócić godziny otwarcia. 

Co chwilę coś gdzieś nie działa tak, jak działało jeszcze niedawno. Dziś w Tesco zabrakło ziemniaków. Brytyjskich.
Dlaczego? Nie wiem. Nie rozumiem.


Poprzedni post - o powtórnej weryfikacji klientów w Transfergo




 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz