- co zrobić, żeby emigranci głosowali
Poseł Twojego Ruchu Artur Dębski wyjechał do Londynu, aby pożyć jak emigrant (imigrant?). To bez sensu. To niemożliwe.
Od paru lat rzesza tych, którzy wyjechali do UK w poszukiwaniu lepszego życia staje się ważnym punktem zainteresowania partii politycznych w okresie przedwyborczym. To zrozumiałe. Jest tu co najmniej 800 tys. Polaków. Według ostrożnych, oficjalnych, bazujących na dokumentach, szacunków. Bo może być ich i dwa razy więcej. W dodatku takich, którzy pokazali już, że są w stanie się zmobilizować. Pójdą do wyborów, jeżeli będą widzieli, że jest sens. Będą stali w kolejkach do urn.
Problem w tym, że coraz trudniej ich przekonać, że jest w tym sens. Po obietnicach Donalda Tuska, po paru próbach powrotów do PL i rozbiciu się tutaj o ścianę - baaaaardzo trudno coś wymyślić. Trzeba by po prostu naprawdę latać z siekierą po ZUS-ie, skarbówce i jeszcze paru instytucjach i zrobić zmiany rewolucyjne. Kto na to pójdzie...
Tak więc - pozostaje praca w UK. Poseł Dębski może tego jeszcze nie kuma. Ale ciekawsze jest co innego. Czy on sobie wyobraża, że może wcielić się w imigranta/emigranta w jego sytuacji? Jak coś nie będzie grało, to ktoś go stamtąd wyciągnie. On po prostu pojedzie na chwilę, na "wczasy ekstremalne". Nie mając sytuacji bez wyjścia, nigdy nie poczuje się jak większość z nas.
Inna sprawa, że życzę mu jak najlepiej w tym Londynie. Niech pozna jak najwięcej. Może... może, kiedyś jakoś jego głos pomoże.
A tak w ogóle - to czemu oni się w ogóle tak uparli na ten Londyn? Jak małorolony po hufcach OHP, który z UK zna tylko... Londyn.
Poprzedni post - zmierzą, zważą... święto!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz