- rodzina z wizytą
Po raz kolejny czytam o jakimś szwagrze, który przyjechał na chwilę, zagnieździł się i ani myśli się wynieść. To plaga, który towarzyszy tym, którzy ułożyli sobie życie w UK od lat.
Wielu z Was to zna. I ja sam miałem takie propozycje, że ktoś wpadnie tylko na chwilę, pobędzie tylko do momentu aż się jakoś urządzi... Spać może nawet na podłodze. Zobaczycie, będzie wesoło!
Problem w tym, że oni z reguły nie potrafią się urządzić. Pamiętacie, jak kiedyś tu przyjechaliście i sami załatwiliście sobie mieszkanie (pokój na początek), pracę? Gatunek "szwagra na podłodze" nie potrafi przeprowadzić tych operacji samodzielnie. Właśnie dlatego to Wy tu byliście pierwsi i to on Wam zwalił się na głowę, a nie Wy jemu. On po przyjeździe będzie oczekiwał, że się go weźmie za rękę, załatwi pracę - i to dobrą, bo jest wybredny. Jak mu się nie będzie podobała to porzuci, dzwonić będą do Was.
Kiedy dowie się ile kosztuje mieszkanie stwierdzi, że zostanie u Was. No bo on buduje dom w Polsce (kładzie dach, potrzebuje na passata itp.) i on musi oszczędzać.
Praca w Wielkiej Brytanii jest dla niego etapem, przynajmniej z założenia. Wy tu jesteście na dłużej - w domyśle - nie musicie oszczędzać.
Nie dba o siebie - a komu miałby się pokazywać? Żona go nie pogoni. Zresztą nie umie, zawsze to ktoś za niego robił. Nie umie gotować, nie za bardzo chce się dokładać. Pożera tyle co Was dwoje. Przecież nie może dawać tyle za prąd i gaz, bo Was jest więcej.
Nie rozumie, że spanie na podłodze choć nie jest problemem dla niego, to jest problemem dla tych, którzy tu naprawdę mieszkają. A jeżeli nie śpi na podłodze, to nie rozumie, że mieszkanie w living roomie to nie jest normalna opcja, sofa zaś to nie łóżko.
Sprawa zdąża do dramatycznego finału. Jeżeli nie chcecie się pokłócić na dobre z rodziną, to pokłóćcie się tylko trochę i nie wpuszczajcie ich do siebie "na podłogę" ani "na sofę". Pod jakimkolwiek pozorem.
Wielu z Was to zna. I ja sam miałem takie propozycje, że ktoś wpadnie tylko na chwilę, pobędzie tylko do momentu aż się jakoś urządzi... Spać może nawet na podłodze. Zobaczycie, będzie wesoło!
Problem w tym, że oni z reguły nie potrafią się urządzić. Pamiętacie, jak kiedyś tu przyjechaliście i sami załatwiliście sobie mieszkanie (pokój na początek), pracę? Gatunek "szwagra na podłodze" nie potrafi przeprowadzić tych operacji samodzielnie. Właśnie dlatego to Wy tu byliście pierwsi i to on Wam zwalił się na głowę, a nie Wy jemu. On po przyjeździe będzie oczekiwał, że się go weźmie za rękę, załatwi pracę - i to dobrą, bo jest wybredny. Jak mu się nie będzie podobała to porzuci, dzwonić będą do Was.
Kiedy dowie się ile kosztuje mieszkanie stwierdzi, że zostanie u Was. No bo on buduje dom w Polsce (kładzie dach, potrzebuje na passata itp.) i on musi oszczędzać.
Praca w Wielkiej Brytanii jest dla niego etapem, przynajmniej z założenia. Wy tu jesteście na dłużej - w domyśle - nie musicie oszczędzać.
Nie dba o siebie - a komu miałby się pokazywać? Żona go nie pogoni. Zresztą nie umie, zawsze to ktoś za niego robił. Nie umie gotować, nie za bardzo chce się dokładać. Pożera tyle co Was dwoje. Przecież nie może dawać tyle za prąd i gaz, bo Was jest więcej.
Nie rozumie, że spanie na podłodze choć nie jest problemem dla niego, to jest problemem dla tych, którzy tu naprawdę mieszkają. A jeżeli nie śpi na podłodze, to nie rozumie, że mieszkanie w living roomie to nie jest normalna opcja, sofa zaś to nie łóżko.
Sprawa zdąża do dramatycznego finału. Jeżeli nie chcecie się pokłócić na dobre z rodziną, to pokłóćcie się tylko trochę i nie wpuszczajcie ich do siebie "na podłogę" ani "na sofę". Pod jakimkolwiek pozorem.
Poprzedni post - skąd ta różnica
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz