Jedni płacą krajanom za "usługi", które wynikają z braku znajomości języka i obsługi komputera. Inni starają się, aby rodak na nich nie zarobił za nic, nawet jeżeli oferuje usługę rzetelną i potrzebną.
To znaczy oni uważają, że to pewnie usługa nierzetelna. Jak ktoś jest niedużą firmą i do tego polską, to pewnie chce oszukać.
To znaczy oni uważają, że to pewnie usługa nierzetelna. Jak ktoś jest niedużą firmą i do tego polską, to pewnie chce oszukać.
Fakt faktem - są tacy. Cudotwórcy od ubezpieczeń samochodowych. Załatwiacze pracy. Niepowiązani z żadnym uznanym przedsięwzięciem, wymagający dodatkowej prowizji za swoje usługi. I nawet dobrze żyją. Jakoś sobie radzą, bo to osobnicy obrotni.
Za to inni, którzy reprezentują rzetelne, zarejestrowane firmy, zbierają baty. "U Polaka już nic nie będę załatwiał" - mówi ktoś oszukany i wrzuca wszystkich do jednego worka.
Inny po prostu - nie bo nie. Jakoś tak z zazdrością patrzy na rodaka, któremu się wiedzie i najchętniej podłożył by mu nogę - a na razie przynajmniej tyle może zrobić, że nie da mu zarobić.
Praca w Wielkiej Brytanii, to kąsek łakomy lub konieczność dla wielu biednych obywateli III RP. Również dla takich, którzy nie umieją sobie poradzić. Zresztą czasami dlatego nic nie osiągnęli w "Starym Kraju". Jeszcze długo będą padali ofiarą różnych oszustów i budowali swoje uprzedzenia. No chyba, że już je przywieźli ze sobą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz