Blog emigracyjny

piątek, 17 października 2025

Zrób sobie cieplej w UK

 

Masz problem z utrzymaniem ciepła w brytyjskim domu i poziomem wilgoci? Tak, to tutaj częsta przypadłość. Warunków tego kraju nie zmienimy, ale jest parę sposobów, aby sobie pomóc.


Takie dolegliwości szczególnie są odczuwalne przez tych, którzy w Polsce wychowali się w nowoczesnych blokach czy apartamentowcach. A u nas to dość powszechny typ zakwaterowania.

Ci z wolno stojących domów, z miejsc bez centralnego ogrzewania, mogą być lepiej przygotowani na takie warunki i na szok cenowy związany z kosztami ogrzewania.

Tutaj zresztą "centralne" jest tak naprawdę "lokalnym centralnym". Ciepło dostarczane jest z bojlera w domu, a nie z elektrociepłowni miejskiej. Coś takiego to tutaj byłby "network heating".

Przy obecnych kosztach w tym kraju, najlepiej mieszkać w środku szeregowca (terraced house), najlepiej w miarę nowego (o ile to możliwe) i oczywiście polegać na gazie. O "double glazing", czyli cywilizowanych oknach, nie wspominając.

tani grzejnik olejowy UK
Co jednak zrobić, kiedy jest inaczej? Kiedy mieszkasz w wolno stojącym domu i masz tylko prąd i elektryczne kaloryfery?

Owszem, można grzać tym, co się posiada, ale taki grzejnik ma np. 2 kilowaty mocy (2000 wat). Jeden! Łatwo obliczyć, jakie będą koszta za parę godzin dziennie...

Pierwszym problemem jest zapewnienie dodatkowego źródła ogrzewania. Ognia, niestety nie rozpalimy. Trzeba polegać na prądzie.

Wszelkiego rodzaju dmuchawy to tylko rozwiązanie na chwilę. Mają też np. do 2000 wat, a ciepło szybko ucieka.

Rozwiązaniem, nie tylko w UK, jest grzejnik olejowy. Olej bowiem wolno oddaje ciepło. Kaloryferek wyłącza się automatycznie, a dalej jest gorący.

I taki z pięcioma żeberkami jest tani i ma np. tylko 800 W. Wystarcza do ogrzania jednego pokoju. Nie pobiera prądu cały czas (po odpowiednim nastawieniu), a wciąż grzeje.

pochłaniacz wilgoci UK
Masz jednak wciąż problem z wilgocią w domu? Tu też z pomocą przychodzi technika. Przyda się dehumidifier, czyli pochłaniacz wilgoci. Tutaj trzeba wybrać taki, który znów - zużywa mało prądu, a ma przyzwoitą przynajmniej wydajność. Takie bowiem, które wyciągną z powietrza szkalnkę wody na dzień, w tych warunkach na niewiele się zdadzą.

Dodatkowy problem stwarza suszenie prania w pomieszczeniach. Owszem, można i trzeba sobie pomagać wietrząc. No ale bywa, że z zewnątrz wchodzi nie tylko zimne, ale też wilgotne powietrze. Nie mówiąc już o suszeniu na zewnątrz - to tylko w lecie. Moje próby suszenia prania w październiku zakończyłem z wciąż wilgotnym praniem po kilku dniach. Cóż z tego, że nie padało. Wilgotność powietrza wynosi w chwili, kiedy to piszę, 90 procent. A do suszenia powinno to być poniżej 60%...

Tak więc – najpierw pranie wirujemy dwukrotnie. Później konieczna jest suszarka do prania. I niekoniecznie trzeba kupować drogą maszynę na 10 kg prania. Istnieją już na rynku małe, wydajne i tanie. Jak choćby ta.

Zobacz kompatktową suszarkę do prania.

Można ją ustawić w dowolnym miejscu. Owszem, ma ona rurę, którą uchodzi wilgoć, ale wcale nie musimy posiadać dla niej dziury w ścianie ani otwierać okna. Zamiast tego, używamy takie urządzonko.

I mamy „zawsze sucho, zawsze pewnie”. Nawet w Wielkiej Brytanii.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz