Blog emigracyjny

piątek, 8 listopada 2013

Skąd ta różnica

- czyli człowiek z ch... na czole


Uważam, że między talk shows w Polsce, a tymi w Wielkiej Brytanii jest mniej więcej taka różnica, jak między partią brydża, a wspinaniem się na namydlony słup w celu ściągnięcia butelki jabcoka.


Dokładnie tak - jedne są tak układne (może i za bardzo), a drugie - tak odpustowe. Nawet u Kuby Wojewódzkiego ludzie z reguły po prostu siedzą. Chodzi ta panienka z biustem, ale to już nie jest żaden szok.
Tymczasem w brytyjskim talk show prowadzący właśnie rysuje pani (znanej) genitalia na czole, a na policzku pisze "ch...". To w programie publicznym, nie żadnym niszowym.

Zastrzegam, że opieram się na bardzo wąskim wycinku rynku, tego typu twórczość raczej za bardzo nie oglądam. No może Wojewódzkiego trochę. Tu jednak osoby ze świata sportu, muzyki, filmu, często powiedzą coś ciekawego (a nie tylko dadzą sobie nasmarować ch... na czole).

Jednak, jeżeli ten wycinek rynku dotarł do mnie - rykoszetem, czy jak - to może dotrzeć i do innych. Te brytyjskie treści pokazał mi człowiek, który je odbiera od lat - dlatego, że inni odbierają.
Czyli - posłużmy się terminologią naukową - grupa poddana bezpośredniemu badaniu była bardzo nieliczna. Pośrednio - chyba duża.

Moja opinia jest oczywiście wobec tych względów subiektywna, ale zakładałbym się, że szersze badania potwierdziłyby podobne wnioski. Inna sprawa - o co pytać? Trzeba by tu i tam według tych samych reguł... a nie jak jakieś referendum. Więc ja tu tak sobie dywaguję...

Generalnie o co chodzi w mediach niepublicznych - o zysk. Nie ma "misji". I nie mówię, że ma być. Zyski, to reklama. Reklama, to oglądalność.
Obrażę więc Victorię Silvstedt (która się ucieszy), ściągnę portki, pokażę stringi (damskie - bo są męskie) - na męskiej d... i - bingo!

Poprzedni post - kraj zrobiony na kleju


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz