tag:blogger.com,1999:blog-35953609831404466732024-03-13T22:59:50.369-07:00Her Majesty prawie poddany - blog emigracyjnyPrzyjechałem tu tylko na chwilę. I jak wielu - zostałem na dłużej. Moim celem nie była praca w UK przez całe życie. Ale jestem tu. Jestem imigrantem.
Her Majesty Prawie Poddany to blog emigracyjny - a piszę między innymi o:JSPhttp://www.blogger.com/profile/02791943155125001090noreply@blogger.comBlogger69125tag:blogger.com,1999:blog-3595360983140446673.post-31493786547461228232022-07-19T04:03:00.005-07:002022-07-19T04:14:21.148-07:00Ciepło, zimno - tragedia<p><br /></p><p><br /></p><p><b>Ostatnie parę dni ciepła przypomina jako żywo znane sytuacje z przeszłości, kiedy to Anglicy jakiekolwiek inne niż typowe warunki pogodowe opisują niczym klęskę żywiową. Wielu to zauważyło i na internetowych forach przypominają legendarne „5 centymetrów śniegu”. Fakt faktem, to korzystna dla mediów sensacja, ale i tutejsi nie umieją sobie radzić z niczym, co wykracza poza normalną procedurę.</b></p><p><br /></p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjRLRvmmnKGLkKEtTYfXVHo13zgjQD-PKT6Jkbss0iLDvhQE1SW3oawrjllazGcxx_zbuViR55O-pcpTgcas2ncsrUgOwNq1ig3nbzaYllcraO-blGmfh-xYlfezjcfaYpeAe96z25UZ4V9gSenPL-12nUKpBtpajbNBAenMb-JkYDZr7CKwh8TgBFq/s640/cieplo%20w%20UK.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="upalna pogoda w UK" border="0" data-original-height="480" data-original-width="640" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjRLRvmmnKGLkKEtTYfXVHo13zgjQD-PKT6Jkbss0iLDvhQE1SW3oawrjllazGcxx_zbuViR55O-pcpTgcas2ncsrUgOwNq1ig3nbzaYllcraO-blGmfh-xYlfezjcfaYpeAe96z25UZ4V9gSenPL-12nUKpBtpajbNBAenMb-JkYDZr7CKwh8TgBFq/w320-h240/cieplo%20w%20UK.jpg" width="320" /></a></div>Kiedy temperatura na Wyspach ledwo dobiega 30C, na pierwszych kolumnach brytyjskich brukowców pojawiają się tryumfalne tytuły „Mamy cieplej niż w Hiszpanii!” Do tego doklejają zdjęcia tłumu na plaży w <a href="https://www.anrdoezrs.net/click-4137506-12291619?url=https%3A%2F%2Fwww.tripadvisor.co.uk%2FHotels-g186273-Brighton_East_Sussex_England-Hotels.html" rel="nofollow" target="_blank"><span style="font-size: medium;">Brighton</span></a>, który wreszcie ściągnął podkoszulki.<br />Rozumiem, mają temat za darmo; choć dla mnie nijaki i nieprawdziwy. <b>Upalna pogoda w UK</b> była (czy raczej bywała), jest dziś i jeszcze nie raz będzie - ale nie ma co się równać z Hiszpanią.<p></p><p>Kiedy jest ponad 30C zaczynają się ostrzeżenia i rady – jak przetrwać? Jak żyć. Pociągi nie jeżdżą, asfalt się topi, pasy startowe nie do użytku... dramat. </p><p>Inna sprawa, że kiedy pogoda będzie przeciwna i pojawi się malutki mrozik i leciutka pokrywa śnieżna, to – wszyscy wiemy – też będą odoływać loty. Może nawet zamykać szkoły itd.<br /><br /></p><p style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, Tahoma, Helvetica, FreeSans, sans-serif; font-size: 14.85px; text-align: center;">___________________________</p><p style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, Tahoma, Helvetica, FreeSans, sans-serif; font-size: 14.85px;"></p><div style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, Tahoma, Helvetica, FreeSans, sans-serif; font-size: 14.85px; text-align: center;"><a href="https://cudnehistorie.pl/product/to-nie-ten-zachod/" rel="nofollow" style="color: #336699; text-decoration-line: none;"><b>"To nie ten Zachód"</b> -</a></div><div style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, Tahoma, Helvetica, FreeSans, sans-serif; font-size: 14.85px; text-align: center;"><a href="https://cudnehistorie.pl/product/to-nie-ten-zachod/" rel="nofollow" style="color: #336699; text-decoration-line: none;"><span style="color: #444444;">hitowa książka o emigracji.</span></a></div><div style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, Tahoma, Helvetica, FreeSans, sans-serif; font-size: 14.85px; text-align: center;"><a href="https://cudnehistorie.pl/product/to-nie-ten-zachod/" rel="nofollow" style="color: #336699; text-decoration-line: none;"><span style="color: #444444;">Wysyłka na cały świat</span></a></div><div style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, Tahoma, Helvetica, FreeSans, sans-serif; font-size: 14.85px; text-align: center;">___________________________</div><p><br />Człowiek zaczyna się zastanawiać, jak też sobie inni radzą w innych krajach? Grupa zawsze chętnych do usprawiedliwania niedojdów, podpowiada, że nie można porównywać, inne warunki, inna wilgotność, to się inaczej odczuwa, tu się tak nie da, itd.</p><p>Eee tam. Czemu nie chcecie dopuścić myśli, że może po prostu sobie nie radzą? Że ten typ tak ma? Że rasistowskie? Gdzie tam, przecież nie mówimy, że mają inne mózgi. Zwyczajnie inaczej zostali wychowani i to przez pokolenia. Jak coś jest nie takie jak procedura zakłada, to klapa. Logicznego myślenia, dedukcji, nie stosuje się w rozwiązywaniu codziennych problemów. Musi być procedura, żeby nawet małpa mogła ją wypełnić punkt po punkcie.</p><p>A skrajne warunki pogodowe, które na tych szerokościach geograficznych się zdarzają systematycznie, choć nie na co dzień, procedurze się wymykają.</p><p>Co ciekawe, deszcz i woda też nie zawsze są OK – choć powinni być do tego przyzwyczajeni. Ale w porządku jest raczej jak kropi, mży. Jak będzie dobrze lało przez parę dni, to już jest nie brytyjsko i będzia dramat. Wyleje nawet malutka Mersey w Manchesterze, bo nie są na to przygotowani. Wylewa właściwie w tych samych miejscach, systematycznie i nikt z tym nic nie robi. Bo tak nie jest na co dzień, więc jaka procedura miałaby to objąć?</p><p>I kto miałby za to zapłacić? Tutaj przecież co chwilę nie ma na coś pieniędzy, w tej 5. gospodarce świata. Nie ma forsy na policję, na straż pożarną, na ludzi do utrzymania czystości na ulicach. Nie mówiąc już o tym, że kto miałby się wykosztować np. na pługi śnieżne albo klimatyzację, używane tylko przez krótki okres w ciągu roku. Council tax jest wciąż podnoszony, ale wciąż trzeba tylko ciąć wydatki.</p><p>I jakim cudem, gdzie indziej, w tzw. biedniejszych krajach, jest na to wszystko forsa?</p><p>Niejaką kwintesencją tego są pomieszczenia w domach, ale też np. toalety w szkołach czy w biurach, bez kaloryferów. „Bo przecież klimat mamy mild”. Taki jest typowy i po co myśleć, że może być zimniej. „No i skąd na to wziąć pieniądze?</p><p><br /></p><p> <i><span style="font-size: medium;">Poprzedni post o <a href="https://www.migranci.co.uk/2022/06/dziwne-objawy-kryzysu-w-uk.html"><b>dziwnych objawach kryzysu w UK</b></a></span></i></p><p><br /></p>JSPhttp://www.blogger.com/profile/02791943155125001090noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3595360983140446673.post-38172232032901457612022-06-10T06:03:00.012-07:002022-07-02T04:38:06.074-07:00Dziwne objawy kryzysu w UK<p><br /></p><p><b><span style="font-size: medium;">Nie do końca rozumiem, co się dzieje w tym kraju. I na co to zrzucić, kto jest winny. Nie działają zupełnie różne, nie mające nic ze sobą wspólnego branże. Względnie ich działalność jest poważnie ograniczona. Pandemia praktycznie się zwija, Brexit nie wydaje się mieć z niektórymi z nich wiele wspólnego, inflacja – ma się jak piernik do wiatraka.</span></b></p><p><br /></p><p>Rozumiem co się dzieje na lotniskach. Choć nie rozumiem, dlaczego w takim wymiarze akurat tutaj. Wszędzie był niedawno Covid, wszędzie ograniczano loty – a co za tym idzie ludzie na lotniskach mieli mniej do roboty – ale najgorzej jest po pandemii w Zjednoczonym Królestwie. Konkretnie w Anglii.</p><p>Owszem zdarzają się kłopoty i w innych krajach, ale nie w tym wymiarze (bez względu na rozmiar lotnisk). Wyszukiwanie tych problemów lotniskowych gdzie indziej przez chcących polepszyć sobie humor Brytyjczyków wygląda rozpaczliwie.</p><p style="text-align: center;">___________________________</p><p></p><div style="text-align: center;"><a href="https://cudnehistorie.pl/product/to-nie-ten-zachod/" rel="nofollow"><b>"To nie ten Zachód"</b> -</a></div><div style="text-align: center;"><a href="https://cudnehistorie.pl/product/to-nie-ten-zachod/" rel="nofollow"><span style="color: #444444;">hitowa książka o emigracji.</span></a></div><div style="text-align: center;"><a href="https://cudnehistorie.pl/product/to-nie-ten-zachod/" rel="nofollow"><span style="color: #444444;">Wysyłka na cały świat</span></a></div><div style="text-align: center;">___________________________</div><p>Zawaliły chciwe firmy obsługujące porty lotnicze, rząd – nie da się tak po prostu wyłączyć branży na chwilę i później oczekiwać, że wystartuje niczym do sprintu. Oraz dalej dołki kopią pod sobą firmy turystyczne, które sprzedają wczasy, ile wlezie, bez oglądania się na to, czy usługa może zostać zrealizowana.</p><p>Ktoś tutaj był – i jest – po prostu bardziej chciwy i głupszy niż gdzie indziej. Powiedzmy sobie szczerze – głupszy.<br /><br /></p><h4 style="text-align: left;"><span style="font-size: medium;">Miejca są, ale nie ma<br /><br /></span></h4><p>Co się zaś dzieje w branży medycznej? Dlaczego, kiedy dzwonię do lekarza, aby zarejestrować się na wizytę, jestem 19-sty w kolejce, choć dzwonię dokładnie w momencie otwarcia rejestracji? Zawsze byłem drugi, trzeci, czwarty... Nic się od tego czasu nie zmieniło. Lekarzy jest w przychodni tylu, ilu było. W naszej miejscowości nie przybyło mieszkańców. Może nawet ubyło. Ba, na przychodni jest wywieszka, że przyjmują zapisy nowych pacjentów. O co więc chodzi?</p><p>Wiem już natomiast, czemu od jakiegoś czasu widzę mniej pielęgniarek środowiskowych. Podobnie jest, jak mówią, z pracownikami socjalnymi, opieką społeczną itp. Oni akurat muszą się ruszać. A nie stać ich na benzynę. Jak donosi prasa, niektórzy nawet idą sami na chorobowe, bo nie ma sensu iść do pracy. </p><h4 style="text-align: left;"><span style="font-size: medium;">Taksówki niedostępne<br /><br /></span></h4><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgY9BQYSQ8AjZik9F8ftlYQyDR3X-oV9hD_KHL4wqHbQrFu3M1_nWhbwXCF7v29Rk1nd5tsgyX_SJMYNUi0T0eDDfmIoaBQRmbVjcpfuZZr8NIQpaDYOn6uk5_MXgVrs8KrUmyP_kYDJSG5kztC7i7gG6DR4wwZl3hqaGVU8N6Y4b3mOC74PpJ977hg/s640/taxi%20czekanie.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="problemy w UK" border="0" data-original-height="480" data-original-width="640" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgY9BQYSQ8AjZik9F8ftlYQyDR3X-oV9hD_KHL4wqHbQrFu3M1_nWhbwXCF7v29Rk1nd5tsgyX_SJMYNUi0T0eDDfmIoaBQRmbVjcpfuZZr8NIQpaDYOn6uk5_MXgVrs8KrUmyP_kYDJSG5kztC7i7gG6DR4wwZl3hqaGVU8N6Y4b3mOC74PpJ977hg/w320-h240/taxi%20czekanie.jpg" width="320" /></a></div>Nie rozumiem co się dzieje z branżą taksówkową. Oto potrzebuję jechać gdzieś w środku dnia (po swoje auto do warsztatu). Autobusu oczywiście w tym kierunku nie ma. Kiedyś był w pobliżu, ale zlikwidowali.<br /><br /><div>Jak zwykle, chcę więc telefonicznie zamówić transport. Nie da się. Jedna, druga, trzecia firma – nikt nie odbiera. Wreszcie w czwartej ktoś odebrał.<p></p><p>- Czy mogę zamówić taksówkę teraz?<br />- Nie, nie ma nic dostępnego.<br />- Za pół godziny?<br />- Nie, nie ma nic.<br />- A kiedy będzie?<br />- Nie wiadomo.</p><p>Nie rozumiem. To nie jest żaden czas szkolny, ani końca pracy w biurach, ani nawet piątkowy czy sobotni wieczór. O normalnej porze nie ma taksówek.</p><p>Tak przy okazji, to ostatnio powstał też nowy problem dla taksówkarzy i ich klientów na lotniskach. Taryfę do tej pory wzywało się często w jakiś czas po wylądowaniu samolotu. Teraz - nie wiadomo w praktyce, kiedy się z tego lotniska wyjdzie. Zwłaszcza, jak ma się główny bagaż. Ba, nie wiadomo nawet, kiedy otworzą drzwi od samolotu, bo brak ludzi, którzy obsługują schody...<br />Na kiedy więc wezwać taksówkę? I ile ten kierowca będzie miał czekać? </p><p><br /></p><h4 style="text-align: left;"><span style="font-size: medium;">Gdzie auta z drugiej ręki?</span></h4><p><br /></p><p>To też jest dziwne. Kiedyś, wchodząc np. na stronę Autotradera, aby kupić samochód, znajdowałem ich w rejonie swojej miejscowości dziesiątki. W bardzo różnych cenach.<br />Teraz, nawet ustalając limit cenowy trzy razy wyżej (parę tysięcy funtów) znalazłem ich... kilka. I to te same egzemplarze leżą tam już dłuższy czas.</p><p>Co się dzieje? Czyżby stare samochody kosztowały jeszcze więcej? Może ludzie zrobili z samochodów inwestycję, jak kiedyś w PRL-u? Trzymają je "na później", niech urośnie im jeszcze bardziej wartość?<br />Może być coś na rzeczy, bo w znanych mi komisach auta są już tylko drogie, od 5 tysięcy wzwyż, a inne komisy przestały działać. </p><p>Z brakami w personelu spotkałem się zaś w zupełnie innej branży niż lotniska. W aptece. Byli ludzie - nie ma. A chodzi zaledwie o sprzedawców. Oni w tym kraju nie muszą mieć nic wspólnego z farmacją i mogą być byle kim, bez szkoły.<br />Trzeba było skrócić godziny otwarcia. </p><p>Co chwilę coś gdzieś nie działa tak, jak działało jeszcze niedawno. Dziś w Tesco zabrakło ziemniaków. Brytyjskich.<br />Dlaczego? Nie wiem. Nie rozumiem.</p><p><br /></p><p><i><span style="font-size: medium;">Poprzedni post - o <a href="https://www.migranci.co.uk/2022/05/to-bedzie-proste.html" rel="nofollow"><b>powtórnej weryfikacji klientów w Transfergo</b></a></span></i></p><p><br /></p><p><br /><br /> </p></div>JSPhttp://www.blogger.com/profile/02791943155125001090noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3595360983140446673.post-50821449367579284102022-05-11T08:01:00.008-07:002022-06-14T07:53:11.128-07:00To będzie proste!<p> </p><h4 style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;"><span style="font-size: large;">Weryfikacja danych i dokumentu w
Transfergo</span></h4>
<p style="margin-bottom: 0cm;"><br /></p>
<p style="margin-bottom: 0cm;"><b>Dostałem ostatnio wezwanie emailem do
weryfikacji mojego dokumentu i danych, od firmy Transfergo zajmującej
się przesyłem pieniędzy zagranicę. Zapowiedzieli, że będzie to
szybkie i proste działanie...</b></p>
<p style="margin-bottom: 0cm;"><br />
</p>
<p style="margin-bottom: 0cm;"></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj5cHpKmd-kEaUbD4ihvLVMFCOQXMcaCpOhVuI1KB3xHE0XItgPeOIAX52oR80NSU0fgpR3WemLB1AMRUEyzBuoP10s_wKZ9AVPZThI11VdaBwk4LDbRiIA7IEFtXmvH_VdWMBl7aER_ovqXJ4zE3aTkuo7oLCCeKA_7WoEGKw6yQWgb9nU1B6X1E-u/s295/money%20trans.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="trudna weryfikacja dokumentów dla Transfergo" border="0" data-original-height="171" data-original-width="295" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj5cHpKmd-kEaUbD4ihvLVMFCOQXMcaCpOhVuI1KB3xHE0XItgPeOIAX52oR80NSU0fgpR3WemLB1AMRUEyzBuoP10s_wKZ9AVPZThI11VdaBwk4LDbRiIA7IEFtXmvH_VdWMBl7aER_ovqXJ4zE3aTkuo7oLCCeKA_7WoEGKw6yQWgb9nU1B6X1E-u/s16000/money%20trans.jpg" /></a></div>Transfergo to firma o uznanej pozycji,
z której korzystają tysiące osób potrzebujących przetransferować
środki finansowe. I ja również jestem ich klientem od wielu lat.
Na początku, jak każdy, musiałem zweryfikować swoją tożsamość.
Od tej pory się ona nie zmieniła.<p></p>
<p style="margin-bottom: 0cm;">Rozumiem, że czasami upływa ważność
dokumentów. W tym przypadku nie miało to jednak miejsca. Poza tym,
jak się okazało, do ponownej weryfikacji zmuszono i innych. Nie
wiadomo po co, nie powiedziano. Bo tak. Ale OK. Załóżmy, że muszą</p>
<p style="margin-bottom: 0cm;">Kiedy ktoś proponuje jakąś
upierdliwą procedurę, aby „mieć porządek w papierach”, bardzo
często zapowiada jakie proste i wygodne to będzie. I ja wtedy
zaczynam się pocić. Bo jak się już na początku próbują
wybielić, tzn. że będą jaja. Nie inaczej było i tym razem.</p>
<p style="margin-bottom: 0cm;">Wszedłem na swoje konto w Transfergo,
gdzie znalazłem ponownie wiadomość, że trzeba się zweryfikować.
I że potrzebny będzie smartfon i dokumenty. Te drugie to rozumiem,
ale te smartfony to powinni już wpisać do konstytucji, bo bez nich
ludzie nie mają prawa funkcjonować w społeczeństwie.</p>
<p style="margin-bottom: 0cm;">Pierwszym poleceniem było zeskanowanie
kodu ze strony przy pomocy owego smartfonu. Co też uczyniłem.
Zaczęły się schody...</p>
<p style="margin-bottom: 0cm;">Wyświetliło się coś – nie wiem,
strona, aplikacja - na ekranie co komunikowało na początek, że
„jest błąd”. A naprawić go można poprzez kliknięcie na
kłódkę „przy adresie strony”, wejście w ustawienia i
umożliwienie aplikacji na korzystanie z kamery.</p><p style="margin-bottom: 0cm;">Problem w tym, że
przy owym adresie nie było żadnej kłódki. Klikanie na adres nic
nie dawało. Pozostawał on całkiem nieruchomy.</p><p style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, Tahoma, Helvetica, FreeSans, sans-serif; font-size: 14.85px; text-align: center;">___________________________</p><p style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, Tahoma, Helvetica, FreeSans, sans-serif; font-size: 14.85px;"></p><div style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, Tahoma, Helvetica, FreeSans, sans-serif; font-size: 14.85px; text-align: center;"><a href="https://cudnehistorie.pl/product/to-nie-ten-zachod/" rel="nofollow" style="color: #336699; text-decoration-line: none;"><b>"To nie ten Zachód"</b> -</a></div><div style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, Tahoma, Helvetica, FreeSans, sans-serif; font-size: 14.85px; text-align: center;"><a href="https://cudnehistorie.pl/product/to-nie-ten-zachod/" rel="nofollow" style="color: #336699; text-decoration-line: none;"><span style="color: #444444;">hitowa książka o emigracji.</span></a></div><div style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, Tahoma, Helvetica, FreeSans, sans-serif; font-size: 14.85px; text-align: center;"><a href="https://cudnehistorie.pl/product/to-nie-ten-zachod/" rel="nofollow" style="color: #336699; text-decoration-line: none;"><span style="color: #444444;">Wysyłka na cały świat</span></a></div><div style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, Tahoma, Helvetica, FreeSans, sans-serif; font-size: 14.85px; text-align: center;">___________________________</div><p style="margin-bottom: 0cm;">Skontaktowałem się więc z Transfergo
przy pomocy czatu. Na komputerze. To udało się dość szybko.
Kobieta oczywiście stwierdziła, że bardzo jej przykro, że mam
problemy, bla bla bla, ona mi pomoże na pewno i poprosiła, żebym
jej przesłał skan obrazu komórki. To stworzyło dodatkowe
problemy, bo czat był na komputerze, a komputerem nie umiem robić
zdjęcia telefonu – no i kiedy to w końcu obszedłem, to ów skan
okazał się niepotrzebny. Nic wszak nie pokazywał. Ale ona pewnie
tak miała w procedurze i bez wysłania jej tego ani rusz.</p>
<p style="margin-bottom: 0cm;">Po wysłaniu jej też ani rusz. Kolejne
jej pomysly okazywały się bezsensowne. Typu „zmień wyszukiwarkę
na telefonie”. Ale jaką? Na jaką? Ja nie wiem co się otwarło i
na co mam zmienić. I jak zmienić, kiedy na telefonie nie mam już
miejsca na nowe aplikacje, a co za tym idzie na nowe
wyszukiwarki.</p><p style="margin-bottom: 0cm;">Aha, ona jeszcze chciała, abym zainstalował ich
aplikację. Wyjaśniłem jednak, że jej prośba jest cokolwiek
spóźniona. Znajdujemy się bowiem w takim momencie rozwoju
cywilizacji, że wszyscy którzy mogli, już dawno nas poprosili lub
zmusili do zainstalowania swoich apek i na kolejne już nie mamy
miejsca.<br /><br /></p><h4 style="text-align: left;"><span style="font-size: large;">A poza tym to miało być k...a proste!!!</span></h4><p></p>
<p style="margin-bottom: 0cm;">No i zagwozdka. Czat zamilkł. Tzn. ona
tam wciąż była. Tyle, że nie wiedziała już co powiedzieć. W
końcu jednak znalazłem inną opcję wejścia w struktury ich
narzędzia do weryfikacji i zdołałem otworzyć coś, co było chyba
skanerem. Skierowałem go na paszport... tzn. spróbowalem. Paszport
ma bowiem naturalną tendencję do zamykania się. Trzeba obie strony
przytrzymać dwoma rękami. Albo czymś przytrzasnąć... ale wtedy
strony nie są widoczne w całości. A jak za mało przytrzaśnięte
– to z powrotem wyskakują i dokument się zamyka. Łamał go nie
będę, zniszczę, zaczną latać strony (sprawę załatwiło by
wsadzenie paszportu do własnego skanera - ale nie można, o czym
dalej).</p><p style="margin-bottom: 0cm;">Z komórki można zdjęcie na ogół zrobić jedną ręką. Ale smartfon jest duży, a zdjęcie dokładne, obejmujące dokument co do linijki, nieporuszone (małe literki), jednak trzeba zrobić dwoma rękami. </p><p style="text-align: center;"><span style="color: #2b00fe;">_____________________________________</span></p><p style="text-align: center;"><span style="color: #2b00fe;"><a href="https://www.italki.com/affshare?ref=travelpol" rel="nofollow">Ucz się angielskiego i nie tylko<br />Z domu. Z najlepszymi.<br />Albo sam nauczaj!<br /></a>_____________________________________</span></p><p style="text-align: left;">Zapytałem więc: - Trzymam paszport na
stole dwoma rękami. Którymi rękami mam trzymać
komórkę?Milczenie... - Może będziesz potrzebował drugiej
osoby...</p><p style="margin-bottom: 0cm;"></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiaE4kNx_6M4niKi9CgFqI1CVbfxxYFfy46NrKLzdrKQh-YzDWYmwKz-ZGUKXmnsHcFEkw2FhIRKD4Et4PDIwaLB1X7ou-r0BTYmqSaDjToFL8hINRzUcJ8CG8l5cQ3EezOxm8HsZVCRug8Oe2JRTHE7n7MizgqWp_C5Pv8anUYBP3KsQkolP2VLHhS/s275/takpict.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img alt="skanowanie dokumentu telefonem" border="0" data-original-height="183" data-original-width="275" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiaE4kNx_6M4niKi9CgFqI1CVbfxxYFfy46NrKLzdrKQh-YzDWYmwKz-ZGUKXmnsHcFEkw2FhIRKD4Et4PDIwaLB1X7ou-r0BTYmqSaDjToFL8hINRzUcJ8CG8l5cQ3EezOxm8HsZVCRug8Oe2JRTHE7n7MizgqWp_C5Pv8anUYBP3KsQkolP2VLHhS/s16000/takpict.jpg" /></a></div><br />- Jak to?! To miało być proste! Nie
mam tu żadnych ludzi.<p></p><p style="margin-bottom: 0cm;">Wreszcie po kilku próbach udało mi
się złapać niezamazane (ten skaner jest dziadowskiej jakości)
zdjęcie paszportu przed jego samozamknięciem.<br /><br />Aha,
proponowałem jeszcze, że prześlę skan paszportu z komputera
(gdzie został umieszczony przy pomocy mojego skanera – w nim można
dokument zamknąć i pozostaje on otwarty).<br />Nie, to
niedopuszczalne. Dlaczego? - Bo to musi być oryginalny dokument –
powiedziała pani.<br />- Ale dlaczego ten zeskanowany jednym
urządzeniem wydaje wam się oryginalny, a drugim już nie? -
zapytałem.<br />- Bo takie mamy procedury.<br /><br />Proste? Proste!
</p><p style="margin-bottom: 0cm;"><br /></p><p style="margin-bottom: 0cm;"><i><span style="font-size: medium;">Uprzednio - <a href="https://www.migranci.co.uk/2022/05/czas-pracy-i-wypoczynku-po-angielsku.html" rel="nofollow"><b>o zawiłościach brytyjskiego czasu pracy</b></a></span></i></p><p style="margin-bottom: 0cm;"><br /></p><p style="margin-bottom: 0cm;"><br /></p><p style="margin-bottom: 0cm;"><br /></p><p style="margin-bottom: 0cm;"><br /></p>
<p style="margin-bottom: 0cm;">
</p>JSPhttp://www.blogger.com/profile/02791943155125001090noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3595360983140446673.post-84072416478177559782022-05-08T08:36:00.005-07:002022-06-14T07:53:43.296-07:00Czas pracy i wypoczynku po angielsku<p><br /></p>
<p style="margin-bottom: 0cm;"><br />
</p>
<p style="margin-bottom: 0cm;"><b>Ile lat tu nie mieszkam, nie mogę
przywyknąć do brytyjskiego pojęcia czasu pracy. Z jednej strony
szeroko komentowane pomysły na czterodniowy – z drugiej całe dni
zajęte pracą i jednocześnie niemożność korzystania z usług. Bo
one już nie działają, kiedy kończymy własną pracę. Do tego bardzo
skrajne podejścia do obecności w robocie.
</b></p>
<p style="margin-bottom: 0cm;"><br />
</p>
<p style="margin-bottom: 0cm;">No niby wszystko wygląda dobrze i tak
liberalnie. Na zewnątrz, poza tym krajem, wydaje się, że tak tu
ludzko. „Oni teraz mają strajk. Bo oni mają za ciemno w pracy”
- to hasło z „Misia” dla wielu było wynacznikiem tego jak tu
fajnie. I jak bardzo szanuje się prawa pracownika. A jak jest
naprawdę?</p>
<p style="margin-bottom: 0cm;">Rzeczywiście, tam gdzie panują
potężne związki zawodowe, pracodawcy muszą niejednokrotnie im
ulegać, po prostu szanować ich dyktat. I te sytuacje wychodzą na
czołówki gazet. Ale na co dzień nie znam wielu takich miejsc.</p><p style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, Tahoma, Helvetica, FreeSans, sans-serif; font-size: 14.85px; text-align: center;">___________________________</p><p style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, Tahoma, Helvetica, FreeSans, sans-serif; font-size: 14.85px;"></p><div style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, Tahoma, Helvetica, FreeSans, sans-serif; font-size: 14.85px; text-align: center;"><a href="https://cudnehistorie.pl/product/to-nie-ten-zachod/" rel="nofollow" style="color: #336699; text-decoration-line: none;"><b>"To nie ten Zachód"</b> -</a></div><div style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, Tahoma, Helvetica, FreeSans, sans-serif; font-size: 14.85px; text-align: center;"><a href="https://cudnehistorie.pl/product/to-nie-ten-zachod/" rel="nofollow" style="color: #336699; text-decoration-line: none;"><span style="color: #444444;">hitowa książka o emigracji.</span></a></div><div style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, Tahoma, Helvetica, FreeSans, sans-serif; font-size: 14.85px; text-align: center;"><a href="https://cudnehistorie.pl/product/to-nie-ten-zachod/" rel="nofollow" style="color: #336699; text-decoration-line: none;"><span style="color: #444444;">Wysyłka na cały świat</span></a></div><div style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, Tahoma, Helvetica, FreeSans, sans-serif; font-size: 14.85px; text-align: center;">___________________________</div>
<p style="margin-bottom: 0cm;">Poza tym, wydaje mi się, że wciąż
unosi się tutaj duch XIX-wiecznego kapitalizmu, i gdzieś daje o
sobie znać utajone przeświadczenie, że człowiek ma pracy
poświęcić cały swój dzień. Że ona jest główną treścią
jego życia. Poza tym, może się iść napić do pubu.</p>
<p style="margin-bottom: 0cm;"></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgf2g_v3hdJG_sD3htkSRLzvB7eY14egcBfzKkCjQ8ms4KXfhJ6g3UObLta551gAExMsddm0_LRwUJGZ_Y34YQr9YoIaqInACh28qjfWNdv9fOjOKZ27G9fn2V-jCqUvYQ49ReawQsWDzbz1fSEsBlGWifysuJy3YHjYFgOfFGai1-vVj2sYBtXfWWR/s259/we%20are%20closed.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="brytyjski czas pracy" border="0" data-original-height="194" data-original-width="259" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgf2g_v3hdJG_sD3htkSRLzvB7eY14egcBfzKkCjQ8ms4KXfhJ6g3UObLta551gAExMsddm0_LRwUJGZ_Y34YQr9YoIaqInACh28qjfWNdv9fOjOKZ27G9fn2V-jCqUvYQ49ReawQsWDzbz1fSEsBlGWifysuJy3YHjYFgOfFGai1-vVj2sYBtXfWWR/s16000/we%20are%20closed.jpg" /></a></div>Czy też u podstaw organizacji czasu
pracy i dnia w tygodniu leży idea, aby się wyspać? Wątpię. No bo
tutaj tak wiele zaczyna się o g. 9. Pracują do 17.30 (8 godzin plus
niepłatna przerwa, czy jakoś tak). W domu są np. o g. 18.30.
Obiad, browar i do spania.<p></p>
<p style="margin-bottom: 0cm;">Pamiętam swoją rodzinę w Polsce
wracającą „z roboty”, gdzieś o czwartej po południu, a nawet
o trzeciej. Po posiłku był jeszcze czas na wiele. Na niejedną
czynność. Zakupy, odwiedziny u kogoś, dziennik, film – wcale nie
o 12 w nocy, itd.</p><p style="margin-bottom: 0cm;">Tak, wiem, że teraz też i w PL niektórzy
hakują w jakimś korpo jak dzikie osły, ale to chyba jakieś
wynaturzenie z Zachodu. Gdzie ten czterodniowy dzień pracy, o którym
tyle się mówi?</p>
<h4 style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;"><span style="font-size: large;">Bank dla ciebie nieczynny</span></h4>
<p style="margin-bottom: 0cm;">Jednocześnie ten czas po angielsku
powoduje inne problemy. Bo kiedy kończą tę robotę po 17, to
kończy większość. Bank też już zamknięty. Poczta też i
znaczna część aptek. Na moim deptaku zamykają się sklepy, a
nawet punkt dorabiania kluczy i szewc. Pozostaje Tesco i to, co kątem
przy nim.</p>
<p style="margin-bottom: 0cm;">Tak więc - kiedy ja będę mógł iść
do banku (bo przecież nie wszystko da się załatwić online)? Jak
będę miał wakacje. W soboty też przestali pracować... („mieli
za ciemno w pracy”?). Do apteki przepisałem się tej, co to w
hipermarkecie. A byłem w tej przy przychodni. Aha, no lekarz też
nie działa, zamknął się o 17. Kartki na święta wysyłam w
sobotę, stojąc w niezłej kolejce takich jak ja, co to normalnie
pracują wtedy, kiedy pracuje poczta.</p>
<h4 style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;"><span style="font-size: large;">Ja jestem unwell</span></h4>
<p style="margin-bottom: 0cm;">Czyli jednak mają szacunek dla prawa
do czasu wolnego? No niby. Przecież w każdym miejscu, w którym
pracowałem, co chwilę ktoś dzwonił, że on jest „unwell”
(„źle się czuje”, bez rozwijania tematu) i nie może dziś
przyjść. Albo wręcz, że on „is not like into work today”. I
to działało. Genialne.</p>
<p style="margin-bottom: 0cm;">Ale czy jest aż tak dobrze? Z drugiej
strony bowiem spotkałem spore grono niebezpiecznych szaleńców,
którzy w ogóle nie idą na chorobowe. Nie, nie żeby nawet byli tak
żelaznego zdrowia. Otóż przylezą nawet charkając i kaszląc. Ale
nie biorą chorobowego i już. Poza tym „oni wtedy nie płacą” -
tłumaczą mi postawę rozlicznych pracodawców., którzy w tym kraju
do czterech dni chorobowego nie płacą nic, a powyżej – marne 25%
Statutory Sick Pay.</p>
<p style="margin-bottom: 0cm;">No tak, ale w ten sposób, to ci chorzy
w pracy zarażają innych, „grają na czas” - starając się po
prostu przetrwać – i demoralizują tych pracodawców, którzy
przyzwyczają się do takich stachanowców.</p>
<p style="margin-bottom: 0cm;">Jak również do tych, którzy szanują
ich koncepcje, aby np. nie brać urlopów dłuższych niż 10 dni lub
abyś sobie wziął takowy w listopadzie, bo w lecie inni też chcą
jechać. Albo, że... przecież nie musisz co roku jeździć na
wakacje, pojedziesz w następnym.</p>
<p style="margin-bottom: 0cm;">A ja w listopadzie to mogę z dziećmi
do d... na raki pojechać, zaś tygodniowe wakacje, to ja sobie
proponuję w buty wsadzić. Udowodniono, że człowiek odpoczywa od
pracy prawdziwie po 3 tygodniach. Brak wakacji nie wchodzi w rachubę,
nie żyję dla pracy.</p>
<p style="margin-bottom: 0cm;">Tak więc jak tu jest naprawdę?
Pracodawcy czują się może nawet bardziej panami, ale... od 9 do
17.30.</p><p style="margin-bottom: 0cm;"><br /></p><p style="margin-bottom: 0cm;"><i><span style="font-size: medium;">Poprzednio pisaliśmy o <a href="https://www.migranci.co.uk/2022/03/to-jest-rynek-pracownika.html" rel="nofollow"><b>kolejkach w Manchester Airport</b></a></span></i></p><p style="margin-bottom: 0cm;"><br /></p><p style="margin-bottom: 0cm;"><br /></p>JSPhttp://www.blogger.com/profile/02791943155125001090noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3595360983140446673.post-29460360035544525612022-03-25T07:07:00.013-07:002022-06-14T07:54:53.675-07:00To jest rynek pracownika<h1 style="text-align: left;"><span style="font-size: large;">Kolejki w Manchester Airport</span></h1><p><br /></p><p><b>Manchester Airport już przed przerwą wielkanocną oferuje podróżnym dłuższe niż zwykle kolejki. Powód? Zbyt mała liczba personelu, przede wszystkim w dziale "Security". Płace wyższe od minimalnej o jakieś 2-3 funty nie zachęcają wystarczająco, a ci którzy się jednak zdecydowali, muszą trochę się pouczyć. A gdzie są ci, którzy tu kiedy pracowali? Zwolniono ich podczas pandemii. Podobne problemy mają inne lotniska, np. Heathrow.</b></p><p><br /></p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEja8b8SBvFt92gB2yIqlzDCk-n-Mr3XskbbBbwssGNfVXppi3oRV8pv1iCI-bfDyki_jlCudxIVp0lq_-hV_mBYx-rQyasaJFMEWFo01wduh-rjBbCA3fN8xuwNbsbJxwGWkyXUCN2t_PyCk0_E-2Il7nh8LFyOFsJNaOdDVLWfV9M1YxYDSNz1mlZv/s1024/manchester%20airport%20kolejki.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="Manchester Airport kolejki" border="0" data-original-height="768" data-original-width="1024" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEja8b8SBvFt92gB2yIqlzDCk-n-Mr3XskbbBbwssGNfVXppi3oRV8pv1iCI-bfDyki_jlCudxIVp0lq_-hV_mBYx-rQyasaJFMEWFo01wduh-rjBbCA3fN8xuwNbsbJxwGWkyXUCN2t_PyCk0_E-2Il7nh8LFyOFsJNaOdDVLWfV9M1YxYDSNz1mlZv/w320-h240/manchester%20airport%20kolejki.jpg" title="Kolejki na lotnisku w Manchesterze" width="320" /></a></div>Alarmistyczne wieści plyną z prasy, radia i z mediów społecznościowych – lotniska i tych, którzy doświadczyli kilkugodzinnych kolejek do odprawy. Musi być naprawdę źle, bo takie wieści słyszy się codziennie. Tak więc jeżeli gdzieś lecicie z tego i nie tylko z tego lotniska – bądźcie tam przynajmniej 3 godziny przed odlotem! Może, MOŻE, wystarczy...<p></p><p>Podobna sytuacja może być i na innych lotniskach, zwłaszcza przed Wielkanocą, ale tu jest najwyraźniej najgorzej. Niemniej niedawno donosili z londyńskiego Heathrow o kilkusetmetrowych kolejkach do Immigration Control.</p><p><br /></p><p>Będzie lepiej? Nie, a na pewno nie za szybko! Kolejki na Manchester Airport mają potrwać w optymistycznej wersji kilka tygodni. Jednak przedstawiciel lokalnych związków zawodowych cytowany w BBC Manchester Radio ma obawy nawet o lato. Stwierdził, że na lotnisku nic nie zrobiono, aby przygotować się do sezonu.</p><p style="text-align: center;">___________________________</p><p></p><div style="text-align: center;"><a href="https://cudnehistorie.pl/product/to-nie-ten-zachod/" rel="nofollow"><b>"To nie ten Zachód"</b> -</a></div><div style="text-align: center;"><a href="https://cudnehistorie.pl/product/to-nie-ten-zachod/" rel="nofollow"><span style="color: #444444;">hitowa książka o emigracji.</span></a></div><div style="text-align: center;"><a href="https://cudnehistorie.pl/product/to-nie-ten-zachod/" rel="nofollow"><span style="color: #444444;">Wysyłka na cały świat</span></a></div><div style="text-align: center;">___________________________</div><p>Jaki jest powód braków personelu na manchesterskim lotnisku? Tak, zgadza się, Covid-19. Tzn. nikt dokładnie nie określił czy tylu pracowników lotniska poumierało, czy tak im się spodobało na chorobowym, że postanowili nie wracać do roboty, do której muszą wstawać np. o 3 nad ranem, czy co... Wiadomo za to, że niektórzy z tych, których zwolniono kiedy nie było lotów, poznajdowali sobie inne zajęcia.<br />W każdym bądź razie ich nie ma i już.</p><p>Co więc trzeba zrobić? Zatrudnić nowych, to oczywiste. I ogłoszeń o pracy na lotnisku w Manchesterze jest mnóstwo. Oferują one zajęcia na różnych stanowiskach i stosunkowo dobrą płacę. Niestety, najwyraźniej niewystarczająco dobrą. 12-13 funtów na godzinę za robotę o pogańskiej porze, na nogach non-stop – to za mało. Trochę osób dało się skusić, ale tych trzeba wyszkolić. No i ilu z nich zostanie?</p><p>Trzeba by więc dać 15 funtów – tak na moje wyczucie. A za 16/h mieliby kolejkę chętnych. Niestety, władcy lotniska żyłują. Owszem, w trakcie pandemii odnotowali straty. Ale zbliża się czas żniw. Naród chce znów latać na potęgę. Do lockdownu tymczasem liczba pasażerów rosła. Zwiększono wpływy za parkingi itd.</p><p style="text-align: center;"><span style="color: #2b00fe;">_____________________________________</span></p><p style="text-align: center;"><span style="color: #2b00fe;"><a href="https://www.italki.com/affshare?ref=travelpol" rel="nofollow">Ucz się angielskiego i nie tylko<br />Z domu. Z najlepszymi.<br />Albo sam nauczaj!<br /></a>_____________________________________</span></p><p>Pasowałoby pogodzić się więc z tym, że personel będzie miał większy udział w dzieleniu łupów. Inaczej się nie da. Tym bardziej, że koszty życia poważnie wzrosły. Jak i koszty tego, że pracuje się na lotnisku. Tam trzeba dojechać do pracy, często z daleka – ta zabawa jest więc też coraz droższa. Ktoś musi za to zapłacić. Pracownicy? Nieee.... po co mają to robić, jak mogą zatrudnić się bliżej domu. Niby za trochę mniej, ale na taką robotę mniej wydadzą, a się wyśpią i w ogóle unikną wielu ceregieli.</p><p>To lotnisko musi się ugiąć przed kandydatami, a nie na odwrót. To się nazywa rynek pracownika.</p><p><br /></p><p><b><span style="font-size: medium;"><i>Poprzedni post <a href="https://www.migranci.co.uk/2022/02/nie-ten-zachod-co-w.html" rel="nofollow">"Na chwilę do kolorowego świata"</a></i></span></b></p><p><br /></p><p> </p>JSPhttp://www.blogger.com/profile/02791943155125001090noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3595360983140446673.post-45375488190908081692022-02-11T07:56:00.006-08:002022-06-14T07:55:25.469-07:00Na chwilę do kolorowego świata<p> To nie ten Zachód co w... „Teorii” </p><p>Nie pamiętam kiedy zacząłem oglądać ten serial. Ale wiem czemu oglądam „Teorię wielkiego podrywu” znów. Zrozumiałem to. Potrzebuję przeniesienia do innego świata. Jasnego, kolorowego, ciepłego i bezpiecznego. Nie wiem, czy taki istnieje. A na pewno nie jest to ten, co w tej książce.</p><p>Serial ma już grubo ponad dwie dekady. Ja zaczałem oglądać go z pewnym opóźnieniem - z reguły bowiem nie oglądam seriali. W tym wieku.</p><p>Wszak nikt nie zrobił jeszcze kolejnej „Stawki większej niż życie” (było „Siedemnaście mgnień wiosny”, no ale jak wyszło to wiemy...). Nikt nie zrobił czegoś takiego jak „Alternatywy 4”. Takich rzeczy już nikt nie umie.</p><p style="text-align: center;"><span style="color: #2b00fe;">_____________________________________</span></p><p style="text-align: center;"><span style="color: #2b00fe;"><a href="https://www.italki.com/affshare?ref=travelpol" rel="nofollow">Ucz się angielskiego i nie tylko<br />Z domu. Z najlepszymi.<br />Albo sam nauczaj!<br /></a>_____________________________________</span></p><p style="text-align: center;"><br /></p><p>Amerykanie mają zupełnie inny typ seriali. I owszem - „Dwóch i pół”, „Różowe lata 70-te” itd. Nienajgorsze. Tyle, że „Teoria” jest z nich najśmieszniejsza, najlepsza, najbardziej... naukowa – każdy z bohaterów ma swój własny typ humoru, bardzo określone cechy.</p><p>Ale oprócz tego jest coś, co mnie szczególnie porusza, szczególnie tu gdzie jestem. Jasność. Kolory. Ciepło. Kalifornia.</p><p>I jeszcze większa dawka optymizmu, niż w innych, wyżej wymienionych, serialach. Bo w „Two and Half Men” jest trochę podobnie, ale przecież... mamy tam tak naprawdę dwóch przegrywów.<br />W „Teorii” każdy skończy dobrze. Wcześniej czy później. To amerykański sen przedstawiony inaczej.</p><p>„The Big Bang Theory” umożliwia mi przeniesienie się do lepszego świata. Jak powiedziałem - jasnego, kolorowego, ciepłego i bezpiecznego.<br />Na pewno nie takiego jak ten tutaj:<br /><br /><a href="https://cudnehistorie.pl/product/to-nie-ten-zachod/"><span style="font-size: large;">"To nie ten Zachód" - historia z UK<br /></span></a><br /><br /></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEhlcmHO1bAFiL_E7-YNUb9Hyu8O9iiQVdhNrFfcRJitLsgXvADBgJekMsF7v2ZRtOLnTg-J_JFW1hDJaAKAj7UGm8xgT1w_7IFIrrd9ZNCOf07ptReSWwiWtw-Of4xL_XsjbQ9phyVfvrYLaXDwsV4QJUlYfUyoTjZ21UnS0GfAC5ySJsV1jKwUVKa8=s1500" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="książka o emigracji" border="0" data-original-height="1383" data-original-width="1500" height="295" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEhlcmHO1bAFiL_E7-YNUb9Hyu8O9iiQVdhNrFfcRJitLsgXvADBgJekMsF7v2ZRtOLnTg-J_JFW1hDJaAKAj7UGm8xgT1w_7IFIrrd9ZNCOf07ptReSWwiWtw-Of4xL_XsjbQ9phyVfvrYLaXDwsV4QJUlYfUyoTjZ21UnS0GfAC5ySJsV1jKwUVKa8=w320-h295" width="320" /></a></div><br /><p><br /></p><p><i><b><span style="font-size: medium;">Poprzedni post <a href="https://www.migranci.co.uk/2022/01/pojde-sobie-na-covidowe.html" rel="nofollow">"Pójdę sobie na covidowe"</a></span></b></i></p><p><br /></p><p><br /></p><p><br /></p><p><br /></p><p> </p>JSPhttp://www.blogger.com/profile/02791943155125001090noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3595360983140446673.post-46968029242130241582022-01-14T03:32:00.002-08:002022-06-14T07:56:02.342-07:00Pójdę sobie na covidowe<h2 style="text-align: left;"> Raport z zadżumionej wyspy cz. XI czyli bo mamy covida</h2><p><br /></p><p><b>Wciąż panująca pandemia okazuje się znakomitym atutem dla wszelkiej maści nierobów, zmęczonych życiem lub choćby weekendem i dla kogo popadnie. Co rusz napotykamy na coś nie działającego, kogoś niepracującego - „bo covid”.</b></p><p><br /></p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEi_2fYWuhDMf7W-S80zS0T7jbV7EVdMyt5nlpA9BKStN4FPwVf3v5zoT4EHG2eyEtkSr2TvnbsQVo_hwkTCdqduk0IyTMYf1GSbdpMbyc0IwHPkpzWSEqH-jMpyM4svTPBanR5_S7xA05mjLjjqKIhisVhaMq8SEenl8X0CMeNwXZPBVEI1XAbWeqzq=s480" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="usprawiedliwienie covidem" border="0" data-original-height="480" data-original-width="338" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEi_2fYWuhDMf7W-S80zS0T7jbV7EVdMyt5nlpA9BKStN4FPwVf3v5zoT4EHG2eyEtkSr2TvnbsQVo_hwkTCdqduk0IyTMYf1GSbdpMbyc0IwHPkpzWSEqH-jMpyM4svTPBanR5_S7xA05mjLjjqKIhisVhaMq8SEenl8X0CMeNwXZPBVEI1XAbWeqzq=w225-h320" width="225" /></a></div>Celowo piszę ten wyraz małą literą, jako że uważam, że wszedł on już do życia codziennego i słownika na zasadzie standardowej wymówki. Fakt, czasami uzasadnionej. Coś jak „mam kaca”. A to piszemy przecież mała literą.<p></p><p>I tak, rzeczywiście ktoś może chorować na Covid-19. I pewne przestoje spowodowane covidem są zrozumiałe.<br />Problem w tym, kiedy błyskawicznie zdrowieje - bo już się pozbierał z barłogu albo stwierdził, że jednak coś porobi - lub też nie działa nie dlatego, że zachorował; ale że może zachorować. Albo że ktoś inny może zachorować. Fakt - ktoś, gdzieś, zawsze może.</p><h3 style="text-align: left;">Lekarze podczas pandemii</h3><p>Zacznijmy od medyków, bo to jeden z najbardziej jaskrawych przykładów na takie myślenie. Nie od dziś i nie tylko w UK lekarze „nie-covidowi” starają się trzymać z dala od pacjentów. Jakby się nagle obudzili, że to tak praca - trzeba spotykać chorych. A chorzy, no cóż, przenoszą choroby. Chodzi tutaj chyba o to, że mogą przenosić „nie takie choroby, na jakie żeśmy się umawiali”. Bo oni mają leczyć go na serce, a tutaj się okazuje, że on ma jeszcze coś...</p><p>A ta przysięga Hipokratesa, to taka tradycja, bardziej dla ozdoby, zresztą od dawna to wiadomo. </p><p>Takie czasy, że ludzie idą do pewnej roboty, ale zakładając, że nie trzeba będzie przyjmować jej wszelkich konsekwencji.</p><h3 style="text-align: left;">Śmieciarze też chorzy(?) na covid</h3><p>Tak, i oni potrafią twórczo korzystać z pandemii. Przynajmniej na to wygląda. Oto tuż po Nowym Roku ci nasi nie zabrali śmieci. Nic nie mówili czemu ich nie ma. Dopiero po szeregu skarg od mieszkańców, na stronie urzędu miasta wyjawiono, że dopadł ich covid. No tak, covid... w poniedziałek...</p><p>Na szczęście się chłopy szybko pozbierali i już na koniec tygodnia byli zdrowi. Opróżnili kubły w sobotę.<br />Nie, nie żebym pierwszy rzucał w nich kamieniem... sam przecież nie bywałem w pracy w poniedziałek. No i stąd właśnie, w ten poniedziałkowy covid tak trudno mi uwierzyć.</p><h3 style="text-align: left;">I komu to jeszcze pasuje</h3><p>Coś jak moja koleżanka z pracy (nie ujawnię jakiej), która pojechała na narty, potem covid(?), dociągnęła do końca następnego tygodnia na chorobowym i pojawiła się wesolutka w robocie.</p><p>Druga koleżanka chce zaś zmienić pracę. Złożyła więc w tym celu aplikację. Niestety, jej rozpatrzenie opóźniło się. Czemu? Covid. Ktoś jest chory? Niekoniecznie – ale przecież jest covid.</p><p style="text-align: center;">___________________________</p><p></p><div style="text-align: center;"><a href="https://cudnehistorie.pl/product/to-nie-ten-zachod/" rel="nofollow"><b>"To nie ten Zachód"</b> -</a></div><div style="text-align: center;"><a href="https://cudnehistorie.pl/product/to-nie-ten-zachod/" rel="nofollow"><span style="color: #444444;">hitowa książka o emigracji.</span></a></div><div style="text-align: center;"><a href="https://cudnehistorie.pl/product/to-nie-ten-zachod/" rel="nofollow"><span style="color: #444444;">Wysyłka na cały świat</span></a></div><div style="text-align: center;">___________________________</div><p>Natomiast mój bank jest z powodu covidu zamknięty w soboty. I to mnie zastanawia. Ktoś choruje tylko w soboty? A może chodzi o to, że w ten sposób, zamykajac się na jeden z sześciu dni, zmniejszamy prawdopodobieństwo zarażenia o 1/6?</p><p>Nie mogłem się skontaktować równiez z Virgin. Dostawca mojego internetu usprawiedliwia się przez automatyczną sekretarkę, że ma okropnie dużo roboty, ze względu na covid...</p><p>PS. Jak znacie jeszcze jakieś inne ciekawe przypadki tych, którzy nagle zapadli na „covid”, dajcie znać pod tym postem, pośmiejemy się razem.</p><p><br /></p><p><b><i><span style="font-size: medium;">Poprzedni post - najnowsza książka o emigracji <a href="https://www.migranci.co.uk/2021/11/nowa-ksiazka-o-emigracji-to-nie-ten.html" rel="nofollow">"To nie ten Zachód"</a></span></i></b></p><p><br /></p><p><br /></p><p> </p><p><br /></p>JSPhttp://www.blogger.com/profile/02791943155125001090noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3595360983140446673.post-57886205075593656382021-11-16T15:26:00.005-08:002022-01-07T15:04:31.549-08:00To nie ten Zachód<h1 style="text-align: left;"><span style="font-size: medium;">NOWA KSIĄŻKA O EMIGRACJI</span></h1><p><br /></p><p><br /><b>Ciekawa pozycja książkowa - z potencjałem na hit - pojawiła się ostatnio na polskim rynku wydawniczym. Dotyczy ona tematyki bliskej emigrantom, ale ciekawej chyba dla każdego. Przeżycia i refleksje dawnego krakowskiego dziennikarza osiadłego w okolicach Manchesteru podane są w sposób zabawny, okraszone sarkazmem, ale i refleksją. Wszystko to szczere i niespecjalnie zważające na poprawność polityczną.</b></p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://cudnehistorie.pl/product/to-nie-ten-zachod/" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="To nie ten Zachód - książka o emigracji" border="0" data-original-height="1383" data-original-width="1500" height="295" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhNfmuLsRaWaxi5bXGqc_WhzGtjhqzOZVsSinJKruzKLEBzsqr5lpVjHbSthDHchAMVXK-ny_KaqL8oiW7CBywshWLiuEB4599-nfgVihHVLftJuG-pfrlFgO801X48uEnCO-3iu0nNU6M/w320-h295/okladka-3d-new.jpg" width="320" /></a></div><br />Ta <a href="https://cudnehistorie.pl/product/to-nie-ten-zachod/"><b>książka o emigracji</b></a> jest w pewnym sensie opowieścią w typie reporterskim, ale też felietonowym, jako że autor nie stroni od własnych, subiektywnych opinii. Ba, już tytuł sugeruje, że wyrażany jest tu pewien pogląd.<p></p><p>Bohater książki zjawił się w Wielkiej Brytanii wraz z falą emigracji poakcesyjnej w 2004 roku. Doznał wtedy pewnego szoku poznawczego... obraz kraju bowiem odbiegał znacznie od tego, jakie miał wcześniej na ten temat wyobrażenia.</p><p>Te zaś powstały nie tylko na podstawie tego, co wcześniej widział w filmach, czy w przekazach medialnych; ale także dzięki podróżom do innych krajów zachodnich. Cóż, ten akurat okazał się specyficzny...</p><p>I wciąż się taki dla niego okazuje. Niektóre zwyczaje lub organizacja życia codziennego są wprost męczące. Z drugiej strony dostrzega wiele cech pozytywnych, zwłaszcza jeżeli chodzi o sprawy urzędowe lub gospodarcze. A przynajniej tak było w latach, w których tu przyjechał.</p><p>Wielka Brytania dała mu też dużą szansę na rozwój osobisty, której pewnie by nie miał w kraju rodzinnym. I to mimo wykształcenia i rozlicznych kontaktów. W Polsce nabył jednak zdolności organizacyjne, które przełożone na grunt brytyjski pozwalają mu się tutaj sprawnie zadomowić.</p><p>Tak więc rozlicza się ze Zjednoczonym Królestwem zgodnie z prawdą. Dostrzega plusy i minusy. Nie ma przy tym zbytnio litości, nie przejmuje się konwenansami. Jak i w codziennym życiu w tym kraju - jak trzeba, to pali za sobą mosty i idzie dalej.</p><p>Owa <b><a href="https://cudnehistorie.pl/product/to-nie-ten-zachod/">książka o emigracji</a></b> jest przy tym sympatyczną opowieścią, napisaną językiem luźnym, z dużą dozą humoru. Pojawiają się tutaj też akcenty historyczne, sportowe - widać wiedzę piszącego. Podaną często tak, jakby nie posługiwał się materiałami źródłowymi, ale snuł opowieść, z tego, co już miał w głowie.<br />W opisach zajmuje się krajem, miastem - mieszka bowiem w okolicach Manchesteru - jego mieszkańcami i środowiskiem starej i nowej polskiej emigracji. Na obczyźnie hołduje polskim zwyczajom, ale bynajmniej nie zamyka się w polonijnej skorupie. Dzięki życiu w Zjednoczonym Królestwie, wypuszcza się zaś na Europę i świat, odwiedzając m.in. dawne brytyjskie kolonie.</p><p><b>Opowieść emigranta</b> kończy się jakiś czas po Brexicie, z krótkim odwołaniem do sytuacji w „Starym Kraju”. Kończy się jakby w pewnym zawieszeniu. Tak, że można się zacząć zastanawiać - co dalej?</p><p><br /></p><p><b>„To nie ten Zachód”, Jacek Przybyło – do nabycia w sklepie wydawnictwa</b></p><p><b><a href="https://cudnehistorie.pl/product/to-nie-ten-zachod/">https://cudnehistorie.pl/product/to-nie-ten-zachod/</a></b></p><p><br /></p><p><i>Poprzednio pisaliśmy o <a href="https://www.migranci.co.uk/2021/11/brytyjski-rynek-nieruchomosci-kiedy.html">rynku nieruchomości w UK</a></i></p>JSPhttp://www.blogger.com/profile/02791943155125001090noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3595360983140446673.post-86111552745125477362021-11-06T08:47:00.009-07:002022-06-14T07:59:04.848-07:00Kiedy balon pęknie<h1 style="text-align: left;"><span style="font-size: medium;">Brytyjski rynek nieruchomości</span></h1><div><br /></div><p><b><span style="font-size: medium;">Ceny nieruchomości w Wielkiej Brytanii rosną – kryzys nie kryzys, pandemia nie pandemia. Rosną, bo na tym bazuje system. Mocniej niż gdzie indziej. Ale czy nie wszystko kiedyś się kończy?</span></b></p><p><b><span style="font-size: medium;"><br /></span></b></p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjh-k6mAhqYpIBXiUoOxNL1qOwlxXuw2QO5fNDBLcUzHiYIxx9U9t8Q9z3hVFJnwqn1lYsQQUacpS4-2UdnaPk6242iL7fMUjxMzXb0GcKfAPXMeICWPeF7lzjGpRk9mw3tiPqcoVNxs74/s259/for+sale.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="brytyjski rynek nieruchomości" border="0" data-original-height="194" data-original-width="259" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjh-k6mAhqYpIBXiUoOxNL1qOwlxXuw2QO5fNDBLcUzHiYIxx9U9t8Q9z3hVFJnwqn1lYsQQUacpS4-2UdnaPk6242iL7fMUjxMzXb0GcKfAPXMeICWPeF7lzjGpRk9mw3tiPqcoVNxs74/s16000/for+sale.jpg" /></a></div>Na polonijnych forach internetowych co rusz czytam, że ktoś tam już szykował się na jakiś dom, ale przyszli inni, którzy podbili cenę i wzięli chatę. Już było drogo, a oni dali jeszcze więcej. Popyt jest, więc będzie drożało.<p></p><p>Ale... u mnie na ulicy stoi dom, który właściciele wystawili za 480 tysięcy funtów. 2-bedroomowy, czyli w tym przypadku cztery pokoje (bo jeszcze dwa reception roomy na dole, niewielkie). Kuchnia malutka, piwnica ze żwirkiem na glebie zamiast podłogi.</p><p>Rzecz w tym, że wystawili go już dawno temu. A ulica dość poważana. Mieszka tu nawet gwiazda „Coronation Street”. Nie było jednak chętnych, więc obniżyli cenę o 20 tysięcy. Ale dalej stoi. Już drugi rok.</p><p>A więc gdzieś jest granica. I w tym nadzieja tych, którzy potrzebują domów, aby mieszkać. Co za fanaberia, nie? Mieć dom do mieszkania.</p><p>No bo obecnie, zwłaszcza w tym kraju, dom to taki rodzaj złota, czy innej inwestycji. Jacyś ludzie mieszkają w nim przy okazji. Ale tak naprawdę chodzi o to, aby w nieskończoność nam rosło. Tzn. „nam wszystkim”: kupujemy, dorzucamy parę groszy od siebie, sprzedajemy; następny robi to samo – i tak w kółko.Ten sam towar, za coraz więcej. Bo to przecież towar. A nie jest to nawet wino, ani whisky w dębowych beczkach, które coraz lepsze. Raczej coraz gorsze.</p><p>A jednak mamy perpetum mobile. Przelewanie z pustego w próżne. Bo inaczej wszystko p...e. Cały <b>brytyjski rynek nieruchomośc</b>i. A za nim - cały system.</p><p>I państwo też robi wszystko, aby dawna podstawowa funkcja domu, czyli mieszkanie w nim – cel, dla którego go budowano – pozostała na dalszym planie. Bo w nieruchomości inwestują wszyscy: osoby prywatne, banki, sprzedawcy obietnic (firmy ubezpieczeniowe), itd. Zresztą w co by mieli innego inwestować? W kaczki? Produkcji za dużo nie ma, chyba żeby ładować forsę w coś zagranicą. Usługi – to właśnie mówienie w co inwestować (że np. w nieruchomości). </p><p>Dla opisujących ten stan ekonomistów to prawidłowe. Jednak jestem ciekaw, jaki widzą dalszy rozwój sytuacji. Która jednak się pogarsza. Grupy społeczne, które dawniej było stać na zakup domu, obecnie tracą taką możliwość. Cena bowiem nie rośnie o inflację, ale np. na przestrzeni półwiecza urosła kilkakrotnie. Mój znajomy kupił chatę ok. 1970 roku za czterokrotność wypłaty rocznej. Takiej normalnej. Teraz to mrzonka. Trzeba np. 15 rocznych wypłat, aby kupić w miarę lokum (nie mówię o ruderze 2 plus 2 w przerażającej dzielnicy).</p><p>A przecież sytuacja wciąż się rozwija i będzie jeszcze drożej. Wciąż drożej. Co wtedy, kiedy tego wszystkiego nie będzie miał kto kupić? Jak zachowa się wtedy <b>brytyjski rynek nieruchomości</b>?</p><p>Kupuję pop corn, siadam i czekam na rozwój sytuacji. Musi być ciekawie.</p><p>PS. Dom, który oryginalnie był za 480 wreszcie poszedł. Za 408. Czyli jest granica.</p><p><br /></p><p style="text-align: center;"><i><b><span style="font-family: arial;">Poprzedni post - </span></b></i><a href="https://www.migranci.co.uk/2021/08/raport-z-zadzumionej-wyspy-cz-x-czyli.html" rel="nofollow"><i><b><span style="color: #0b5394; font-family: arial;">Raport z zadżumionej wyspy cz. X czyli zabawa w kotka i myszkę</span></b></i> </a></p><p><br /></p><p> </p>JSPhttp://www.blogger.com/profile/02791943155125001090noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3595360983140446673.post-87345202669961901762021-08-03T08:10:00.005-07:002022-06-14T08:02:09.962-07:00Raport z zadżumionej wyspy cz. X czyli zabawa w kotka i myszkę<p><br /></p><p><b>Rząd brytyjski, jak każdy, „chroni” swoich obywateli przed następstwami koronawirusa za pomocą szeregu restrykcji. Problem w tym, że strasznie przy tym kombinuje i bawi się z poddanymi JKMości w kotka i myszkę. Możecie - nie możecie, róbcie – nie róbcie, tak - ale nie... Chaotyczne i niespójne działania powodują szkody, a nawet dramaty.</b></p><p><br /></p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEja4VgAoaJNJ0av4iLfLaTIDEZEkS21pZNHQlgUqaQU4vjc7CHkhZVh1rHhuyq4_qGsijLK_uLwt-FP_Zh242VgH4Sja0k3gVZPFwyFHf4dJhrLJrKed0pdh13MFDjHEIXFU1mTd_znXJY/s259/crowd.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="obostrzenia lotniskach wywołują kilometrowe kolejki" border="0" data-original-height="194" data-original-width="259" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEja4VgAoaJNJ0av4iLfLaTIDEZEkS21pZNHQlgUqaQU4vjc7CHkhZVh1rHhuyq4_qGsijLK_uLwt-FP_Zh242VgH4Sja0k3gVZPFwyFHf4dJhrLJrKed0pdh13MFDjHEIXFU1mTd_znXJY/s16000/crowd.jpg" /></a></div>Tę niekonsekwencję, chaos, niejasność widać już od początku. Żarty nt. Borisa Johnsona, który zapraszał, aby chodzić do pracy, ale lepiej nie - to już twórczość archiwalna. Sensacje nt. oficjeli stojących za obostrzeniami, którzy później sami je łamali, to też materiał z zeszłego roku.<p></p><p>Teraz z kolei powrócił ze zdwojoną siłą temat wakacji, czy też raczej możliwości podróżowania. Ludzie mają dość siedzenia w deszczowej Angli tudzież posiadają gdzieś dalej rodziny, domy itd. Taki dzisiaj jest świat. Nie mogą ich po prostu porzucić np. na rok.</p><p>Jakiś czas temu rząd JKMości wprowadził tzw. system sygnalizacji świetlnej, mający informować o stanie epidemiologicznym w danym kraju i związanych z tym obostrzeniami w podróży. W zeszłym miesiącu ogłoszono, że podwójnie zaszczepieni mogą podróżować do krajów „amber” bez konieczności odbywania kwarantanny po powrocie.</p><p>Tysiące ruszyły do komputerów i do biur podróży, aby rezerwować wczasy, aby wreszcie zobaczyć się z rodziną albo doglądnąć swój dom w innym kraju (i nie dotyczy to tylko imigrantów, ale i Brytyjczyków). Miliony funtów zapłacono za bilety, kwaterunek i drogie testy dla całych rodzin.</p><p>Zapowiedziano nawet ułatwienia na lotniskach. No bo jak na razie na lotniskach też chaos: nadgorliwcy trzymają ludzi w kilometrowych kolejkach, w efekcie samoloty tych, którzy przybyli na odprawę trzy godziny wcześniej odlatują bez nich (co ciekawe, z reguły jest to samolot „Ryanaira” - dlaczego nikt z tym nic nie robi?).</p><p>Tymczasem później wprowadzono na powrót kwarantannę dla powracających z Francji. Teraz dość systematycznie z kół rządowych dochodzą pogłoski lub nawet oficjalne wypowiedzi nt. wznowienia kwarantanny dla przyjeżdżających z Hiszpanii. To tam, gdzie normalnie wypoczywają lub mieszkają setki tysięcy Brytyjczyków.</p><p>I to jest znów ten schemat: wprowadzimy, nie wiadomo czy wprowadzimy, Hiszpania uniknie kwarantanny, bo się polepsza, a może jednak wprowadzimy, a może nie, a może zrobimy coś z Grecją ... - i tak w koło macieju.</p><p>Poprzednimi krokami na spory wydatek naciągnięto mnóstwo ludzi. Zrobiono nadzieję dzieciom na normalne wakacje. Potencjalni podróżni poczynili rozmaite przygotowania logistyczne i dotyczące tego, co mają robić zagranicą. Bo jadą nie tylko na wypoczynek, ale np. pozałatwaić różne sprawy, rodzinne, majątkowe, osobiste, których nazbierało się trochę przez czas lockdownu.</p><p>O tym jednak się nie dyskutuje. Oficjalne czynniki nie mogą, bo się wyłożą. To typowe dla instytucji w ogóle, ale tutaj szczególnie. „O indywidualnych przypadkach nie dyskutujemy”. Co z tego, że tych „indywidualnych przypadków” są tysiące. Nie i już.</p><p>No bo w takim przypadku można by polec w dyskusji, a ten kto dyskusję przegrywa, to po prostu nie ma racji. A rząd, instytucja, „authority” musi mieć rację.</p><p>„Trzeba tak zrobić, żeby tej krytyki nie było”. To tak jak w <a href="https://youtu.be/S4LYzqaoP9Y" rel="nofollow"><b>tym filmie</b></a>. Krytyki/dyskusji nie ma, bo ją knebulejmy i trzeba procedować dalej.</p><p><br /></p><p style="text-align: center;"><i><span style="font-size: medium;"><b>Więcej w cyklu <a href="https://www.migranci.co.uk/p/epidemia.html">o pandemii w UK</a></b></span></i></p><p style="text-align: center;"><i><span style="font-size: medium;"><b>Poprzedni post -</b> <a href="https://www.migranci.co.uk/2021/06/uposledzeni-z-ligi-uposledzonej.html" rel="nofollow"><b>o naszej "reprze" i kształceniu futbolistów</b></a></span></i></p><p style="text-align: center;"><i><span style="font-size: medium;"><br /></span></i></p><p style="text-align: center;"><i><span style="font-size: medium;"><br /></span></i></p>JSPhttp://www.blogger.com/profile/02791943155125001090noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3595360983140446673.post-82697557714214723982021-06-09T06:40:00.005-07:002022-06-14T14:52:06.361-07:00 Upośledzeni z ligi upośledzonej<p><b>I znów wstyd się pokazać w pracy po meczu Polaków. Tak angielscy koledzy, jak i my, spodziewamy się „za każdym razem, że tym razem” będzie lepiej, jak chodzi o grę i wynik „mighty Poland”. Nie jest. Co jest grane? Trochę już wiem na ten temat.</b></p><p><br /></p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgzUKNucaB_1nB2Ed-mEDJyWzNP9Ku0cwD3mGoZFI7C8tzykUC8hc4lhX5Oj4whN1SRkajuXdpUZQXXhXLqbKIvy9QgItCKbveJBqOET9_jOjehhTsCuRfWuHPyWZJVl8smvQrROJlxDGc/s275/pilka2.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="reprezentacja Polski" border="0" data-original-height="183" data-original-width="275" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgzUKNucaB_1nB2Ed-mEDJyWzNP9Ku0cwD3mGoZFI7C8tzykUC8hc4lhX5Oj4whN1SRkajuXdpUZQXXhXLqbKIvy9QgItCKbveJBqOET9_jOjehhTsCuRfWuHPyWZJVl8smvQrROJlxDGc/s16000/pilka2.jpg" /></a></div>No bo lepiej być powinno. Parę milionów euro ten zespół jest wart. Ma rzekomo najlepszego napastnika świata. Wielu innych grających w rzetelnych, co najmniej, klubach. Nawet ci z drugiej ligi angielskiej to jest coś - bo Championship jest silniejsza niż większość pierwszych lig Europy i świata.<p></p><p>Nie żeby grali w lepszych klubach niż tacy Niemcy, Włosi, Francuzi czy Hiszpanie. Ale przecież na pewno skład wygląda pod tym względem lepiej od europejskich średniaków, nie mówiąc o tzw. słabeuszach. Tamci jak mają jednego, który gdzieś tam pokazuje się w jakiejś ekipie z Włoch, to wszystko. Ale my mamy z nimi potężne problemy na boisku.</p><p>Nie gramy do przodu (z reguły), nie wychodzimy do piłki, jesteśmy wolniejsi, jeżeli agresywniejsi to często prymitywnie (sędzia już nie reaguje na Krychowiaka wymuszającego faule). Wydaje się często jakby rywali było więcej.</p><p>I nie ma znaczenia jakiego mamy trenera. Jest tak prawie zawsze. Zawodnicy, którzy grają na Zachodzie Europy, kiedy spotykają się na kadrze, wyglądają jakby cofnęli się do ligi polskiej. Mentalnie i fizycznie.</p><div style="text-align: center;">____________________________</div><div style="text-align: center;"><a href="https://amzn.to/3oO8lb5" rel="nofollow"><b>Wszelkie telewizje i programy</b></a></div><div style="text-align: center;">Jednorazowo £29.99</div><div style="text-align: center;">Podłącz do TV Firestick</div><div style="text-align: center;">____________________________</div><div style="text-align: center;"><br /></div><p>Oni bowiem moim zdaniem wciąż różnią się diamietralnie od swoich kolegów z Zachodu. Trafiają tam często „na farcie”. Seria dobrych występów w lidze polskiej nie powinna przecież mieć dla osób kwalifikujących graczy specjalnego znaczenia. Liga polska jest inna. Upośledzona ruchowo, technicznie i mentalnie (wolicjonalnie).</p><p>Ale to nie jest tylko jej wina.</p><p>Idę właśnie do pracy. W angielskiej szkole. Mam pod opieką chłopców od 7 do 11 lat. Podczas przerwy będą grali w futbol. Na pewno. Za każdym razem. Małą, gumową piłką, aby nie powybijać okien itd. (normalną dostaną na wuefie, pod opieką nauczyciela - a właściwie dwóch nauczycieli).</p><p>I znów zobaczę, co oni potrafią. Nie, młodych Messich nie za bardzo. Ale praktycznie wszyscy ze starszych roczników będą umieli, przyjąć, podać i bardzo prawidłowo kopnąć na bramkę. Najczęściej z obu nóg. Do tego pokrywać przestrzenie na boisku.</p><p>Idąc do klubu uczą się dalej, ale podstawy mają już. Bardzo dobrze opanowane.</p><p>Pamiętam naszą grę w podstawówce. Wtedy tego nie rozumiałem, ale o ile sobie przypominam, to większość nie umiała poprawnie złożyć się do strzału. Przyjęcia bywały rozpaczliwe, jak popadnie. Za piłką biegaliśmy w tym wieku bezładnie, chmarą. Niektórzy się oczywiście wybijali, bo „mieli dryg” albo nadrabiali ambicją.</p><p>A wuefista? Rzucał nam piłkę. Nie pamiętam żadnych konkretnych zajęć, żadnego tłumaczenia: na czym polega przyjęcie, jak powinno być ułożone ciało w trakcie kopnięcia i dlaczego, jak rozstawić się na boisku. Nic.<br />Mieliśmy za to zjęcia z musztry. Dobry byłem.</p><p>Ci ciekawe, moja brytyjska szkoła nie ma boiska z prawdziwego zdarzenia, ale duży, trawiasty plac (rozstawiają na nim co potrzeba). Nie ma sali gimnastycznej, tylko aulę/stołówkę. <br />No ale ma know-how; nauczycieli, którzy nie siedzą „w kantorku” i prosty program nauki podstaw futbolu (i paru innych sportów). I nauczycieli, którzy uczą praktycznie i tłumaczą.</p><p>Aha, termin „Mighty Poland” („potężna Polska”) to nie mój wymysł. Usłyszałem to tutaj - i to bez sarkazmu. Tak im się wydaje. Znają historię, znają obecnych zawodników. I pewnie sami zachodzą w głowę, co jest z tą Polską... </p><p><br /></p><p>PS. Abstrahując od piłki, to nie żebym uważał, że ta brytyjska szkoła taka cudowna. W wielu elementach ustępuje naszej; a uczniów z niektórych szkół, klas, dzielnic dobrze byłoby w całości przenieść do instytucji poprawczych.</p><p><br /></p><p style="text-align: center;"><span style="color: #0b5394; font-size: medium;"><i>Poprzednio było o tym <a href="https://www.migranci.co.uk/2021/05/jak-kij-w-mrowisko.html" rel="nofollow">jak kupuje się w brytyjskich aptekach</a></i></span></p><p><br /></p><p><br /></p><p> </p>JSPhttp://www.blogger.com/profile/02791943155125001090noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3595360983140446673.post-44115843463611438072021-05-28T07:59:00.005-07:002022-07-02T04:33:57.864-07:00Jak kij w mrowisko<p> </p><p style="margin-bottom: 0cm;"><b><span style="font-size: medium;">Z reguły
chwalę brytyjski sposób załatwiania spraw. Szybko, bez chodzenia,
przyjemnie. Niestety, np. do apteki iść trzeba samemu... a
przynajmniej wypada, kiedy człowiek jeszcze w formie. A tu działają
zgoła inaczej, niż w systemie, w którym się człowiek wychował.</span></b></p>
<p style="margin-bottom: 0cm;"><br /></p><p style="margin-bottom: 0cm;"></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgnfHh5vSkEuFEOhZlOAesUCu8rG4Hx9m6qvsTAeafx4cwXADkhri6IfhqH_98-YljTxq-qIHlx7zaQMVXWyfaRqOvoW5_WHFsfq8X7V6SSGL9xdXWb1lodvlNxuYWR41yehkJ4EzG9SJU/s275/recepta.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="procedura w brytyjskiej aptece" border="0" data-original-height="183" data-original-width="275" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgnfHh5vSkEuFEOhZlOAesUCu8rG4Hx9m6qvsTAeafx4cwXADkhri6IfhqH_98-YljTxq-qIHlx7zaQMVXWyfaRqOvoW5_WHFsfq8X7V6SSGL9xdXWb1lodvlNxuYWR41yehkJ4EzG9SJU/s16000/recepta.jpg" /></a></div>A ten system to był taki, że
przynosiłem receptę do apteki, a farmaceutka sprawdzała co na niej
napisano, brała lek z półki i podawała mi go, mówiąc ile się
należy. Normalne, nie?<p></p><p style="margin-bottom: 0cm;">No nie, w UK to nie jest normalne. W taki
archaiczny sposób brak byłoby nadania temu aury poważnego
przedsięwzięcia i obarczenia ociężałą procedurą. Tj. ciągiem
zbędnych, bezsensownych dla klienta czynności.</p><p style="margin-bottom: 0cm;"><br />Otóż, kiedy
przynoszę receptę do brytyjskiej apteki, biorą druk i każą mi
czekać co najmniej 10 minut. To w tej lokalnej, bo w szpitalnej każą
czekać 40 minut.<br />Wtedy osoba, która wzięła receptę albo inna,
za kolejnym kontuarem, której przekazano mój kwitek, rozpoczyna
krzątaninę. Albo kontynuuje krzątaninę na rzecz wcześniejszych
recept. Dla mojej rozpocznie się krzątać później. Pozostali jej
koledzy i koleżanki krzątają się podobnie - pomiędzy półkami,
ladą, komputerem i czymś tam jeszcze. Jak mrówki. Albo mogą
gdzieś wyjść, nie wiem - do kibla? Sporo czasu spędzają też
wpatrzeni w ekran komputera tudzież zawzięcie coś tam stukając.
Podejście do półki i wzięcie „dragów” to zaledwie ułamek
tej tytanicznej pracy.<br /><br />W trakcie krzątaniny następuje m.in.
zaopatrzenie się w torebkę papierową lub foliową, do której
wędrują moje lekarstwa, wydrukowanie etykietek z moimi danymi, które
trafiają na torebkę oraz na pudełeczka z lekarstwami. Nie wiem,
czemu po prostu nie mogą mi dać pudełka bez torebki i bez
etykietek?</p>
<p style="margin-bottom: 0cm;">Wreszcie! Jest! Idą do mnie! Mam!
</p><p style="margin-bottom: 0cm;"></p><div style="text-align: center;">____________________________</div><div style="text-align: center;"><a href="https://amzn.to/3oO8lb5" rel="nofollow"><b>Wszelkie telewizje i programy</b></a></div><div style="text-align: center;">Jednorazowo £29.99</div><div style="text-align: center;">Podłącz do TV Firestick</div><div style="text-align: center;">____________________________</div><div style="text-align: center;"><br /></div><div style="text-align: left;">Ale to pół biedy. Cała procedura
może zacząć się już wcześniej - na etapie zamówienia recepty
ponownej na systematycznie przyjmowane medykamenty, tzw. <i>repeated
prescription</i> - i trwać dlużej. Dziwne, nie? Zamawiasz wcześniej,
po to aby dostać nie wcześniej, tylko później.</div><p></p><p style="margin-bottom: 0cm;">Otóż
składam zamówienie na kolejną receptę w przychodni. Mogę
emailem, żeby było „szybciej” (tzn. żebym nie musiał iść
tam osobiście). Tutaj „przeprocedowanie” zamówienia zajmuje im
jakieś dwa dni. No bo lekarz musi ponownie zatwierdzić.</p><p style="margin-bottom: 0cm;">Przesyłają
email do apteki. A w aptece procedura odczytania emaila, stworzenia
paczki z lekiem i wpisania tego w system, też zajmuje im dwa dni...
przynajmniej.<br />A jak jest weekend po drodze? Czekam sześć dni.
Można paść.</p><p style="margin-bottom: 0cm;"><br /></p><p style="margin-bottom: 0cm; text-align: center;"><span style="font-size: medium;"><b>Poprzedni post - <a href="https://www.migranci.co.uk/2021/05/imigranci-za-dobrzy.html" rel="nofollow">o właściwych imigrantach</a></b></span></p><p style="margin-bottom: 0cm; text-align: center;"><span style="font-size: medium;"><br /></span></p><p style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;"><span>PS. Przepisałem się do innej apteki. Miała być szybsza... i chwilę była. Ale teraz brak im ludzi. Jak na lotniskach. Zamykają się wcześniej. A że przychodnia dalej cierpi z powodu pandemiii i zapomina o zamówionych receptach, to wszystko razem - działa jak działa.<br /><br />Aha, występuje jeszcze czasami <i>manufacturing issue</i> - nie, raczej nie popsuła się taśma w fabryce leków. Podejrzewam, że to pobrexitowe problemy z dostawami leków. </span></p><p style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;"><span><br /></span></p><p style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;"><span><br /></span></p>JSPhttp://www.blogger.com/profile/02791943155125001090noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-3595360983140446673.post-89308458684136603462021-05-22T09:39:00.005-07:002022-06-14T08:14:42.476-07:00Imigranci za dobrzy<h1 style="text-align: left;"><span style="font-size: medium;">Czyli - skąd niechęć do imigracji z Europy</span></h1><p><b>Dziwić może fakt, że wielu Brytyjczyków wciąż niechętnych jest mieszkającym nad Tamizą przybyszom z Kontynentu, podczas kiedy niespecjalnie przejmuje się legalnymi i nielegalnymi imigrantami z krajów Trzeciego Świata. Wytłumaczenie jest proste, a opiera się na tym, co te kategorie osób wnoszą do społeczeństwa, a także do budżetu. W tym przypadku... „na odwyrtkę” - czego nie wnoszą.</b></p><p><b><br /></b></p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiUw4fIwxL6SVFqtAOFOhu5QDBdxTrVYuzXB6LF9lMYhl_A1PhyfCkl5A6NgushWtpHSQH5RZ-Yctb18NWfvRh8DDyri176Cgg-Ii6frCD5gh0i5cVjXke_Pr9cOlU9ma1THy1lVyZv_fg/s275/imigracja.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img alt="imigracja do UK z Europy" border="0" data-original-height="183" data-original-width="275" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiUw4fIwxL6SVFqtAOFOhu5QDBdxTrVYuzXB6LF9lMYhl_A1PhyfCkl5A6NgushWtpHSQH5RZ-Yctb18NWfvRh8DDyri176Cgg-Ii6frCD5gh0i5cVjXke_Pr9cOlU9ma1THy1lVyZv_fg/s16000/imigracja.jpg" /></a></div>Owszem, względy humanitarne pewnie grają jakąś rolę. No bo ci w Europie „Wschodniej” (jak tutaj nazywają też Europę Centralną) jakoś sobie radzą i u siebie. Już nie mówiąc np. o Hiszpanach. Ci, mimo szalejących na Półwyspie Iberyjskim różnych socjalistycznych wynaturzeń, w ogóle mają prawie dobrze.<p></p><p>A u egzotycznych - dramat. Nie wgłębiajmy się skąd ten dramat, bo otworzymy dyskusję o kolonializmie, w której nie będzie można za bardzo grzebać w jego przyczynach; zaś wyliczyć będzie można tylko skutki negatywne. "Taki mamy klimat".</p><p>Do tego można by zahaczyć o drugą grupę względów, o której to dyskusja w dzisiejszych czasach również brnie w ślepą uliczkę. A mianowicie mówiąc coś nie tak o tych przybyszach, zostaje się z miejsca posądzonym o rasizm.</p><p style="text-align: center;">________________________</p><p></p><div style="text-align: center;"><b><span style="font-size: medium;"><a href="https://amzn.to/3oO8lb5" rel="nofollow">Amazon Firestick za £29.99!</a></span></b></div><div style="text-align: center;">________________________<br /><br /></div><div style="text-align: left;"><div style="text-align: center;"><br /></div>Ale w sensie masowym, imigranci z Kontynentu są niepożądani z innych powodów. I to dla dwóch różnych kategorii Brytyjczyków. Najpierw - dla niewykształconej masy, tak zatrudnionych (choć wciąż niezadowolonych), jak i bezrobotnych.</div><p></p><p>Nie żeby generalzować, że to w ogóle naród debili, Broń Boże! Jednak to społeczeństwo bardzo spolaryzowane. Może bardziej niż inne, bardziej niż np. nasze. Owszem, są tu jednostki światłe, znakomici naukowcy, nobliści; a obok nich stada tumanów. Dosłownie. Ludzi, którzy mają problem ze zrozumieniem rozkładu jazdy na przystanku (przeczytaj więcej o problemie <a href="https://www.merkuriuszpolonijny.co.uk/analfabetyzm-w-wielkiej-brytanii.php"><b>analfabetyzmu w Wielkiej Brytanii</b></a>). Ja już nie mówię o rozumieniu choćby najprostszych zasad ekonomii, polityki, czy nawet rozumieniu mapy.</p><p>I ci ludzie mają spore problemy z imigrantami. Pierwszy - taki irracjonalny. Jak to i u nas. Nierozumienie, niechęć do tego co obce. Bo tak.<br />Drugi - bardziej realny. Ci tubylcy mało wiedzą, wolno się uczą, chcieliby sporo zarabiać, a robić za dużo się nie chce. A tu pojawiają się tacy bardziej chętni do roboty, co gorsza najczęściej choćby trochę lepiej wykształceni, a dość często dużo lepiej. Nawet na zasiłkach rodzinnych znają się lepiej. Po prostu bardziej kumaci.<br />No to wybór na rynku pracy jest dość prosty.</p><p>No i ci przybysze jeszcze się bezczelnie szybko rozwijają. Gromadzą dobra. Jest im fajniej po prostu (nie wszystkim, tak naprawdę - ale widzi się tych, którzy się bardziej wyróżniają). Taki tubylec już w trzecim pokoleniu zamieszkuje councilowską norę, a ten imigrant prowadzi biznes, kupuje dom i jeździ na wakacje zagraniczne. Nie powinien.</p><p>Kolejna grupa, której zbyt ogarnięci imigranci nie pasują, to rządzący. Owszem, im powinni podobać się tacy przybysze, którzy więcej wnoszą do budżetu, niż z niego pobierają. Ale nie, lepsi właśnie ci, których się utrzymuje, którzy nic nie robią, którzy nic nie potrafią - bo oni nie stanowią konkurencji dla grupy lokalsów opisanej powyżej. Tym niedorozwiniętym społecznie i zawodowo przyjezdnym da się zasiłki, domy; niech sobie siedzą i nie stanowią konkurencji dla lokalnych abnegatów. Bo ci to wyborcy. O swoich niewykształconych nierobów trzeba dbać najbardziej.</p><p>Zresztą... skąd my to znamy?</p><p>PS. Nie wszyscy zrozumieli o czym mówię? Zwłaszcza w pierwszych trzech akapitach? To dobrze, to bardzo dobrze. Tak miało właśnie być. Nie wszyscy powinni to rozumieć.</p><p><br /></p><div style="text-align: center;"><span style="font-size: medium;">Poprzedni wpis - <a href="https://www.migranci.co.uk/2021/05/i-znow-przywiazani-do-ziemi.html" rel="nofollow"><b>o nowym przywiązaniu do ziemi</b></a></span></div><div style="text-align: center;"><span style="font-size: medium;"><br /></span></div><div style="text-align: center;"><span style="font-size: medium;"><br /></span></div><div style="text-align: center;"><span style="font-size: medium;"><br /></span></div>JSPhttp://www.blogger.com/profile/02791943155125001090noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3595360983140446673.post-57945169557621293972021-05-13T10:31:00.002-07:002021-05-22T09:45:31.008-07:00I znów przywiązani do ziemi<p><b>Tym razem o dwóch pozornie niezwiązanych tematach. Obydwa jednak dotyczą prastarego obyczaju przywiązania chłopa do ziemi. A przynajmniej jego współczesnej wersji.</b></p><p>Zasadniczo jestem za obostrzeniami w czasie pandemii, ale mam wrażenie, że te dotyczące wolności przemieszczania się idą za daleko. To zniewolenie, które zbieżne jest z obecnymi trendami kontrolnymi w państwach teoretycznie demokratycznych.</p><p>Owszem, rozumiem ograniczenia wakacyjne, chociaż też mi się nie podobają. I nie wiem na ile są zdrowe. Zwłaszcza, kiedy idzie o zdrowie psychiczne. Ale niech już będzie.</p><p>Jednak odcinanie ludzi od ich własnych domów? No nie. Nawet jeśli ktoś ma dwa domy... czy więcej. To jego i on chce tam być. Ma prawo być u siebie. A czasami - po prostu musi. Bo własność trzeba czasami doglądnąć.<br />Nie mówiąc już o czymś takim, jak uniemożliwanie ludziom kontaktów z rodziną.</p><p>Ale nie, oni wiedzą lepiej co jest dla ciebie dobre, a jeżeli nie dla ciebie, to dla ogółu. A twoje może się zawalić.</p><p>Tak więc ci, którzy posiadają dom również w innym kraju, są z pandemią dość niekompatybilni, a już na pewno nie pasują decydentom. Tzn. nie żeby oni się takimi osobami specjalnie przejmowali - raczej mają je gdzieś. Niech sobie np. zbankrutują. </p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhGdLkaTvOkPGH5bVZZeNOQ57W882C_RcJ7Gnj3Gan6mdiCr1fBhauODdn3QCJC5ocDmrfhnn-7XdMUVfc4fWPDjKU-dk-92XQbUa0kZT-taaP-_xiK5mHaL49nXI9p3TgE779pOueBsbE/s275/border.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="183" data-original-width="275" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhGdLkaTvOkPGH5bVZZeNOQ57W882C_RcJ7Gnj3Gan6mdiCr1fBhauODdn3QCJC5ocDmrfhnn-7XdMUVfc4fWPDjKU-dk-92XQbUa0kZT-taaP-_xiK5mHaL49nXI9p3TgE779pOueBsbE/s0/border.jpg" /></a></div>Osoby, które gdzie indziej mieszkają, gdzie indziej pracują, gdzieś mają jeszcze dom, a znów gdzie indziej rodzinę - w ogóle są niewygodne. Dla aparatu. Państwowego, skarbowego, kontroli po prostu. Zwłaszcza w Polsce. One nie pasują do sytuacji, w której ów aparat powstał. Tzn. kiedy niedawno jeszcze przywiązani do ziemi chłopi przenieśli się do bloków.<p></p><p>Jeden człowiek, czy też jedna rodzina - ma jeden dom. I zobowiązania w jednym miejscu. To nasz człowiek. Nasz chłop. MUSI mieć tzw. ośrodek interesów życiowych. Jeden. U nas najlepiej.</p><p>Umiem sobie wyobrazić tę rozmowę z urzędniczką.</p><p>"-To gdzie pan mieszka?</p><p>- Tu, tu i tu...</p><p>- Ale jak to? Gdzie pan ma dom?</p><p>- Tu, tu i tu...</p><p>- No dobra, ale gdzie pan płaci podatki (uwaga - dochodzimy do sedna)?</p><p>- Nigdzie.</p><p>- Jak to?! Przecież gdzieś trzeba płacić podatki..."</p><p>Otóż nie. Nie trzeba. Nie ma takiego, powszechnie zatwierdzonego prawa, że każdy gdzieś musi płacić podatki. Tu nie zarabia wcale, tam ma tylko dom (sorry - tu pewnie zapłaci jakiś gruntowy), a tam zarabia za mało. I cześć.</p><p>Wkurzające, nie? Przywiązałoby się chłopa lepiej z powrotem do ziemi?</p><p><br /></p><p style="text-align: center;"><span style="font-size: medium;">Wcześniejszy wpis -</span> <a href="https://www.migranci.co.uk/2021/04/jest-taki-trynd.html"><span style="font-size: medium;"><b>o klękaniu na stadionach</b></span></a></p><p style="text-align: center;"><br /></p><p style="text-align: center;"><br /></p><p style="text-align: center;"><br /></p>JSPhttp://www.blogger.com/profile/02791943155125001090noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3595360983140446673.post-648527308804110132021-04-02T06:48:00.010-07:002022-06-14T14:55:17.288-07:00Jest taki trynd<p> </p>
<p style="margin-bottom: 0cm;"><b>Więc nasi piłkarze przed meczem na
Wembley nie uklękli, ale wskazali na napis „Respect” na
koszulkach. To tak, żeby wilk był syty i owca cała. Nie wiem
jednak, czy jest sens ustępować tu agresywnej propagandzie spod
znaku poprawności politycznej w jakikolwiek sposób. Nie mamy ze
sprawą nic wspólnego, zaś potomkowie nie mogą odpowiadać za
grzechy przodków - zwłaszcza niekoniecznie swoich. I dość tej
hipokryzji.</b></p><p style="margin-bottom: 0cm;"><b><br /></b><br />No bo może będziemy domagać się przeprosin za
dziadka w Wehrmachcie? Za ojca w milicji albo na Uniwersytecie
Marksizmu i Leninizmu? Za brata, stalinowskiego prokuratora? Itd.
itp. Cała sprawa na tym się właśnie opiera, aby pewna grupa ludzi
czuła się odpowiedzialna za przewinienia swoich
przodków.<br />Konkretnie chodzi o jedną grupę - białych Europejczyków (albo takiego pochodzenia). Inni za
swoje różne zaszłości nie muszą odpowiadać. I tylko za
Murzynów.</p><p style="margin-bottom: 0cm;">No i co ważne, wszyscy biali mają
czuć się odpowiedzialni za czyny stosunkowo wąskiej grupy.
Potomkowie mas biedoty rolnej, proletariatu miejskiego itd. mają
przepraszać za to, że jakaś grupa białych posiadała niewolników.
Co więcej, to wszyscy biali, np. członkowie narodów, które same
były zniewolone, powinni przepraszać za to, że przedstawiciele
innych nacji miewali czarnych niewolników. Podobno ci wszyscy biali są
członkami cywilizacji, która z niewolnictwa korzystała.</p><div style="text-align: center;"><br /></div><div style="text-align: center;"><br /></div><div style="text-align: center;"><a href="https://www.blogger.com/#">_____________________</a></div><div style="text-align: center;"><br /></div><div style="text-align: center;"><br /></div><div style="text-align: center;"><a href="https://www.autopolisa.co.uk"><b>Ubezpieczenia auta UK</b></a></div><div style="text-align: center;"><a href="https://www.blogger.com/#">_____________________</a></div><div style="text-align: center;"><br /></div><div style="text-align: left;"><br />Ale
wątków to ta sprawa tak naprawdę ma więcej.</div><p></p><p style="margin-bottom: 0cm;">Po pierwsze,
niewolnictwo to system gospodarczy, od którego zaczynały wszystkie
cywilizacje. Np. Rzymianie, Grecy, Kartagińczycy - wszyscy oni
bazowali na łapaniu ludzi, handlu nimi i wreszcie ich pracy. Ale i
ci mniej zorganizowani, jak np. Słowianie. Czyli wokół sami winni.</p><p style="margin-bottom: 0cm;"><br /></p><p style="margin-bottom: 0cm;"></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg6QuJgGcOGXe5-jJ0M7z6fd7OXNu6rsoszUWRX-Zu7jvCLTvQxjfsz-uoYntOKgVmBavU9vog1uwOPbOMho1vZaBR4y0NE9TXWybPiO7415ao1mQU9bOwXvqZbPB30cUxYWpbbdri0RRM/s250/mieszko.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="Mieszko I handlował niewolnikami" border="0" data-original-height="167" data-original-width="250" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg6QuJgGcOGXe5-jJ0M7z6fd7OXNu6rsoszUWRX-Zu7jvCLTvQxjfsz-uoYntOKgVmBavU9vog1uwOPbOMho1vZaBR4y0NE9TXWybPiO7415ao1mQU9bOwXvqZbPB30cUxYWpbbdri0RRM/s16000/mieszko.jpg" title="Łowca niewolników" /></a></div>Problem w tym, że również z
owych cywilizacji rekrutowali się niewolni. Oto Mieszko I, kiedy
jednoczył lechickie plemiona, wiele z ofiar swoich najazdów
sprzedawał w niewolę. Pełnił rolę taką, jak afrykański kacyk,
który łapał swoich pobratymców i sprzedawał białym lub Arabom.
Nasz książę sprzedawał np. Ibrahimowi Ibn Jakubowi, żydowskiemu
dealerowi niewolników z mauretańskiej Hiszpanii.<br />I takich
Mieszków było wielu. Wskutek takiej działalności tysiące Słowian
znalazły się na Półwyspie Iberyjskim lub w innych krajach
arabskich.<br /><br />Polacy i inni Słowianie niewolnikami bywali
jeszcze nieraz w historii. Szczególnie dali się nam we znaki
Tatarzy i Turcy. W niewolę trafiły setki tysięcy, jeżeli nie
miliony ludzi z Bałkanów, południowej Polski i Rusi. Z ludzi
czyszczono całe połacie ziemi - nie pojedyncze wioski, jak w Afryce -
pozostawały zgliszcza (a Szwedzi to nie brali ludzi raczej, tylko
fanty - a propos, jakbyście byli w Sztokholmie i zauważyli coś
naszego, to bierzcie śmiało, to jest restytucja mienia... plus
cokolwiek w ramach odsetek).<br />Czy Turcy nie powinni dziś klękać
przed każdym meczem?<br /><br />Chyba, że chodzi o to, że niewolnictwo
Afrykanów nie było takie stare, jak niewolnictwo starożytne, czy
średniowieczne i na tej podstawie winni są uznawani za
bardziej winnych. Nie, nie o to chodzi? Rzecz znów w tym, że to
tych biednych Murzynków łapali?<p></p>
<p style="margin-bottom: 0cm;">No właśnie - a kto ich łowił? Swoi
przecież. Kiedy Brytyjczycy zakazali takich praktyk, lokalni
kacykowie afrykańscy byli bardzo niezadowoleni (odnotowano oficjalne
protesty!), jako że ci psuli im interes...</p>
<p style="margin-bottom: 0cm;">I tu trafiamy znów na imputowanie winy
tylko białym, bo to oni zapewniali popyt. Że niby jakby popytu nie
było, to Murzyni nie sprzedawaliby innych Murzynów w niewolę. Aha,
czyli np. producenta narkotyków (zwłaszcza jak biedny) można
uniewnnić, bo on to robi tylko dlatego, że jest popyt?</p><p style="margin-bottom: 0cm;">Bywa tak, że niektóre nacje lub
grupy monopolizują cierpienie. Mają mieć większe prawo do bycia
wciąż przepraszanym (a może i do jakichś bardziej materialnych
benefitów) na skutek licytacji. Niektórzy mówią „nie licytujmy
się w cierpieniu” - ale tutaj taki proces ma miejsce. Bo było ich
więcej, bo rzecz działa się tak bardzo dawno... bo stanowią
liczną grupę wyborców np. w USA?<br /><br />I na to im się przyzwala.
Przedstawiciele mediów, środowisk opiniotwórczych, publicznie
podpisują się pod tym obydwoma rękami; a w rozmowie prywatnej
powiedzą „wiesz mnie się to też się nie podoba, ale co zrobisz”.
Takie „bo wicie, rozumicie, jest taki trynd”.</p><p style="margin-bottom: 0cm;"><br /><br /></p><div style="text-align: center;"><span style="font-size: medium;">Ostatnio pisałem o - <a href="https://www.migranci.co.uk/2020/10/raport-z-zadzumionej-wyspy-cz-ix-czyli.html" rel="nofollow"><b>niedomkniętym lockdownie</b></a></span></div><div style="text-align: center;"><br /></div><div style="text-align: center;"><br /></div><p></p><p style="margin-bottom: 0cm; text-align: center;"><br /></p>JSPhttp://www.blogger.com/profile/02791943155125001090noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3595360983140446673.post-69417024698687813692020-10-21T02:48:00.012-07:002022-06-14T14:56:51.394-07:00 Raport z zadżumionej wyspy cz. IX, czyli niedomknięty lockdown<p><b>Wielka Brytania kłóci się o to jak walczyć z pandemią. Konieczność noszenia maseczek i odkażania rąk raczej zaakceptowano – to w końcu niewielkie wyrzeczenie – gorzej z tym, jaką fazę lockdownu przyjąć. Czyli co zamknąć.</b></p><p>W jednym Anglicy podobają mi się bardziej - ucichły teorie spiskowe, tak wciąż komentowane w Polsce. Nikt nie przytacza już żadnego zmyślnego Hindusa, który w filmiku na Youtube udowadnia, komu to służy i kto za tym stoi. Żaden czub (gdzie on teraz w ogóle się podziewa?) nie szwenda się po szpitalach, demonstrując w internecie, że tak naprawdę tutaj nic się nie dzieje.</p><p>A u nas wciąż, czy to wśród znajomych, czy na internetowych forach, tropią i ujawniają: Grupa Bildenberg, Bill Gates, koncerny farmaceutyczne, Amazon, Netflix itd. Wirusa nie ma, a grypa to, grypa tamto...</p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjWQgny78yX1ILdJioSXHqHYtqWn0o25N1Vtw5cq8cmzDxmy3sGftk9rIcrfVvXQ52TZ6fDfy42FYAIrqqzBHKUCLtZNOQUS6HPWohXqSMtldbgDWBHkeSpBAdqAYjH7O863p_sCI-3YqY/s281/tcentre.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="trafford centre" border="0" data-original-height="179" data-original-width="281" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjWQgny78yX1ILdJioSXHqHYtqWn0o25N1Vtw5cq8cmzDxmy3sGftk9rIcrfVvXQ52TZ6fDfy42FYAIrqqzBHKUCLtZNOQUS6HPWohXqSMtldbgDWBHkeSpBAdqAYjH7O863p_sCI-3YqY/s16000/tcentre.jpg" title="Tu nie ma lockdownu" /></a></div>Tymczasem w toku brytyjskich przepychanek <b>słowo „lockdown” zatraciło swoje rzeczywiste znaczenie</b>. Normalnie powinno chodzić o to, że brak kontaktu z wirusem, poprzez brak kontaktu z kimś zakażonym, powinien powodować, że nie można się zarazić. Logika. Jak uniknąć kontaktu? Zamknąć, odizolować – jego lub siebie. A kiedy nie wiadomo kto może roznosić – zamknąć wszystkich. Oczywiście, że niewykonalne - ale im mocniej domkniemy (jak Chińczycy), tym większe prawdopodobieństwo nie złapania choróbska.<p></p><p>Przez oczywiste trudności w praktyce chodzi o niepełne zamknięcie. Czyli niedomknięcie, uchylenie. <b>Czy drzwi mogą być trochę zamknięte?</b> Tak żeby np. pozostawała jakaś szczelina, powiedzmy 20 cenytmetrów? Niektórzy utrzymują, że tak, inni używają słowa "przymknięcie".</p><div style="text-align: center;"><a href="http://www.autopolisa.co.uk" target="_blank"><span style="font-size: medium;">_____________________</span></a></div><div style="text-align: center;"><a href="http://www.autopolisa.co.uk" target="_blank"><span style="font-size: medium;"><br /></span></a></div><div style="text-align: center;"><a href="http://www.autopolisa.co.uk" target="_blank"><b><span style="font-size: medium;">Ubezpieczenie auta w UK</span></b></a></div><div style="text-align: center;"><a href="http://www.autopolisa.co.uk" target="_blank"><span style="font-size: medium;">_____________________</span></a></div><p>Brytyjczycy więc nie szukają już spisku, ale wciąż protesują przeciw obostrzeniom. Nie słychać za dużo, że wirusa nie ma, bo problematykę choroby i umierania po prostu się podczas takich dyskusji pomija. Jakby nie o nią tu chodziło, tylko ktoś sobie umyślił coś pozamykać, bez żadnego powodu. Słynne „brush under the carpet”, czyli „zamiata pod dywan”. Mówi się o pracy, o utraconych dochodach i innych trudnościach – ale w tym momencie nic o zdrowiu i życiu. Nie pasuje. Nie można. Śmierć źle wygląda w zestawieniu z problemem zamknięcia jakiejś mordowni. </p><p>Tak też było w trakcie małej wojenki domowej o Manchester. <b>Czyli miejsce, w którym liczba zarażeń jest ponad trzykrotnie wyższa od średniej krajowej.</b> Rząd pragnął wprowadzić w tej aglomeracji tzw. Tier 3, zaś burmistrz Manchesteru Andy Burnham się sprzeciwiał. Może to dobry człowiek, a może nie wie co czyni... a a może też po prostu chodzi mu o swoich wyborców, czy też raczej ich glosy? Tego nie wiemy. Tzn. wiemy jedno – gdyby hrabstwo dostało 65 mln funtów na poradzenie sobie ze skutkami obostrzeń – byłoby mu łatwiej przełknąć porażkę. Najpierw zresztą chciał 90 mln, co wyglądało już zupełnie nierealnie. Dostali 22 mln a rząd dopiął swego.</p><p>Co zarządzono? Zamknięte będą: puby (teoretycznie), centra rozrywki, punkty bukmacherskie, kasyna, sale bingo i tym podobne lokale. Szok. Dramat gospodarki. Co do barów/pubów, to chodzi o te nie serwujące jedzenia - ale ile produktów i jakiego typu trzeba mieć w ofercie, żeby należeć do tych serwujących?</p><p>Obowiązywać będzie też zakaz spotykania się z osobami z innych gospodarstw domowych – tak u kogoś w domu, jak i na zewnątrz. Przypuszczam, że akurat w tym temacie niewiele się zmieni. Nie upilnują.<br />Jakiś czas temu poproszono tych, którzy mogą pracować z domu, aby tak zrobili. No i? Eee tam – ci, którzy byli zamknięci podczas pierwszego lockdownu dalej działają online. Inni robią co chcą. W biurach, które znam, działalność (prowadzona przez telefon i komputer – po cholerę im biuro?) trwa w najlepsze.</p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://www.paidonresults.net/c/51502/1/2173/0" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img alt="olej cbd" border="0" data-original-height="150" data-original-width="180" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgLTGo8K6hGlWrN2HRLiFhkk5WbtfZMBoZ-eEFOUQpTiyZEe4LdAzvfEpuAa5ha2enwfwoJUcpvphbDEYhjZaTkfPDRfz9oXAHVpH2xyH8tYK8gFt5l7RrPL8pEJLgkfFliY1BsgAY31nw/s16000/cbd.jpg" title="Marihuana w kropelkach" /></a></div>Tymczasem co pozostanie otwarte? A np. Trafford Centre – wielkie centrum handlowe, na które składają się głównie sklepy nie sprzedające artykułów koniecznych do życia i istniejące również gdzie indziej, osobno. To miejsce przez które przewalają się dzikie tłumy, szczególnie w weekendy. Miejscowi chodzą tam jak Polacy do kościoła.<br />Niejasna jest sytuacja siłowni. W Lancashire, gdzie obowiązuje poziom 3, są one otwarte. W Liverpoolu - zamknięte. Cóż, prawo tu płynne, żeby nie powiedzieć uznaniowe...<p></p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div>No i szkoly. Tutaj na kwarantannę idą pojedynczy uczniowie, rodzice, nauczyciele, ale też całe klasy. Placówki są poważnie przerzedzone, nikt jednak nie zapowiada ich zamknięcia. Dobrze, że idą ferie, bo nie wiadomo kto pozostałby na posterunku za kilka tygodni. Czy np. szkoła pozostałaby otwarta dla jednej, dwóch, czy trzech klas?<br />Na szczęście nikt nie wpadł tutaj na ustanowienie godzin dla seniorów w sklepikach szkolnych... jak to <a href="https://widzianespodwawelu.pl/uncategorized/top-10-dojnej-zmiany" target="_blank">ma miejsce w Polsce</a>.<p></p><p>Już wcześniej postanowiono, że nie będzie w tym roku Christmas Market. Ale to mne nie rusza. Nigdy mi się ta inicjatywa nie podobała - bo co to za jarmark świąteczny w błocie i w deszczu... <br /><br /><br /></p><div style="text-align: center;"><a href="https://www.migranci.co.uk/2020/07/pamietnik-z-zadzumionej-wyspy-cz-viii.html" rel="nofollow"><i><span style="color: #2b00fe; font-size: large;"><b>Poprzedni post</b></span></i></a></div><div style="text-align: center;"><i><span style="color: #2b00fe; font-size: large;"><b><br /></b></span></i></div><div style="text-align: center;"><span style="color: #2b00fe; font-size: large;"><b><i><span><a href="https://www.migranci.co.uk/2018/09/a-macie-tu-milo-kleftis.html" rel="nofollow">a tutaj coś weselszego</a></span></i></b></span></div><div style="text-align: center;"><span style="color: #2b00fe; font-size: large;"><b><i><br /></i></b></span></div><div style="text-align: center;"><span style="color: #2b00fe; font-size: large;"><b><i><br /></i></b></span></div><div style="text-align: center;"><span style="color: #2b00fe; font-size: large;"><b><i><br /></i></b></span></div><p></p>JSPhttp://www.blogger.com/profile/02791943155125001090noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3595360983140446673.post-72316054082208692572020-07-10T06:42:00.004-07:002022-06-14T14:56:17.864-07:00Raport z zadżumionej wyspy cz. VIII, czyli w majestacie bezprawia<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<br />
<div style="margin-bottom: 0cm; orphans: 2; widows: 2;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><br /></span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; orphans: 2; widows: 2;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; orphans: 2; widows: 2;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><b>Okres
pandemii to czas, w którym dość ciężko o należyty poziom usług,
normalne zakupy, a nawet poprawną opiekę zdrowotną. Niektóre z
tych trudności można zrozumieć, inne wynikają chyba również ze
złej woli. Na szczęście są i tacy, którzy zachowali zdrowy
rozsądek i rozumieją, że nie wszystko można odłożyć na
później.</b></span><br />
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><b><br /></b></span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; orphans: 2; widows: 2;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; orphans: 2; widows: 2;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiGr_21hcrO_hIH_0-AhX9Bc6FxmvxZ8ZICqLcszFCCYKKbSIbhcExoS8DN6yGPIL2iRUUqBRZ4J6SuiSHaRvLpVP_hIwtnuNkcGlwv_c9ckkQvQmvV9xFrHfXgL5zwzjtTZVv9B3b4kL8/s1600/closure2.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="nieczynne z powodu pandemii" border="0" data-original-height="173" data-original-width="291" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiGr_21hcrO_hIH_0-AhX9Bc6FxmvxZ8ZICqLcszFCCYKKbSIbhcExoS8DN6yGPIL2iRUUqBRZ4J6SuiSHaRvLpVP_hIwtnuNkcGlwv_c9ckkQvQmvV9xFrHfXgL5zwzjtTZVv9B3b4kL8/s1600/closure2.jpg" title="zamknięcie z powodu koronawirusa" /></a></div>
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">To
jasne, że służba zdrowia skoncentrowana jest obecnie na zwalczaniu
epidemii. Ale czy przez to można było odpuścić wszystko inne?
Słyszy się o wielu skrajnych sytuacjach, kiedy zaprzestano leczenia
naprawdę ciężkich schorzeń.<br />Ja spotkałem się z kilkoma
przypadkami nie tak poważnymi, ale przecież bardzo dojmującymi dla
chorych, a mogącymi skończyć się – odpukać – różnie. Oto
moja znajoma z pracy narzeka już od dłuższego czasu na ostry ból
zęba. Dentysta nie działa. Dwa tygodnie temu powiedziano jej, kiedy
dzwoniła na numer alarmowy, że w ciągu 72 godzin ktoś się z nią
skontaktuje. Nikt się nie odezwał.<br /> </span>
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; orphans: 2; widows: 2;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Ja
sam dorobiłem się podczas amatorskiej kariery sportowej kontuzji
ramienia. Tzn. stanu zapalnego stawu, który powoduje ból i
stopniowe ograniczanie ruchów. Stan pogłębia się. Obecnie nie
mogę ubrać się bez bólu. Zgłosiłem się do lekarza
(telefonicznie), ten skierował mnie do ortopedy. Wizyta, ze względu
na epidemię, nastąpi nie wiadomo kiedy.</span><br />
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><br /></span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; orphans: 2; widows: 2;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><b>Trudno
o naprawę rzeczy codziennego użytku, w tym i takich, które obecnie
dla życia są praktycznie niezbędne.</b> Jakiś czas temu zaczął
nawalać mi internet. Spróbowałem skontaktować się moim
dostarczycielem owej usługi, ale była to droga przez mękę. Z
początku system w ogóle mnie odrzucał, jako że nie jestem
„pracownikiem kluczowym”. Manipulując odpowiedziami dotarłem w
końcu do konsultanta – który także stwierdził, że nie będzie
ze mną rozmawiał, ponieważ nie jestem „key worker”. Zupełnie
go nie interesowało, żę nie mam czegoś, za co płacę, że ja też
pracuję z domu, że dzieci w tens posób się uczą.<br />Nie poddałem
się. Dotarłem, po paru dniach, do osoby, która ze mną
porozmawiała. No i wysłała nawet „inżyniera”, aby sprawdził
moje przyłącze. Ten przyszedł na czas, sprawdził i stwierdził,
że to problem z kable, który dochodzi do mojego domu, a oni kabli w
czasie pandemii nie wymieniają...<br /><br />Odczekałem parę dni i
znów zadzwoniłem, aby tym razem zapytać, czy może jednak już
zaczęłi wykonywać takie naprawy – bo przecież nie mogę płacić
za internet, który raz działa, raz nie.<br />Stał się cud. Trafiłem
na konsultantkę, która dała sobie spokój z gadką o pracownikach
kluczowych, oddała mi pieniądze za jeden miesiąc i przysłała
kolejnego „inżyniera”. Przyszedł Szkot z Orkadów, który
pogadał, pogadał – ale nie o epidemii - i wymienił kabel.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; orphans: 2; widows: 2;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; orphans: 2; widows: 2;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><b>Czas
koronawirusa to i wspaniały czas łowów dla różnych nierobów
albo dla tych, którzy chcieliby pobierać od klientów pieniądze za
nieistniejące usługi i mieć ich od razu z głowy. Państwo, a
nawet instytucje międzynarodowe, nie tylko nic z tym nie robią, ale
są nawet skłonne <a href="http://www.merkuriuszpolonijny.co.uk/odszkodowania-za-loty.php"><span style="color: blue;">pomagać oszustom</span></a>.</b><br />Bardzo jaskrawym przykładem
takich praktyk są linie lotnicze. To zupełnie zrozumiałe, że
odwołano wiele lotów i dalej odwołuje się ze względu na sytuację
w danym regionie, czy kraju. Gorzej, kiedy odwołuje się loty już
wyprzedane i to z miejsc i do miejsc, gdzie nie ma już żadnych
obostrzeń. Bo liniom już się ta koncepcja nie opłaca. Sprzedano
usługę, ale mamy już inny pomysł i usługi nie
wykonamy...<br />Jeszcze gorzej, że jest problem z oddaniem ludziom
pieniędzy. Masowe wpłaty do firmy mogą następować od razu, a
masowe zwroty – nie. Muszą zostać „przeprocedowane”.
Właściwie nie wiadomo co to znaczy.<br />A już nagorzej, że zrywa
się z klientami kontakt. Trzyma ich pieniądze, obraca nimi, po czym
nie odbiera się od ludzi telefonów – albo w ogóle nie udostępnia
numerów – nie odpisuje się e-maile, względnie likwiduje
możliwość kontakty mailowego itd. Kryminalne praktyki. </span>
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; orphans: 2; widows: 2;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Tzn.
tak powinny być traktowane. Bo chyba jednak rąbią nas w majestacie
prawa. Względnie w sytuacji, kiedy nie ma prawa danej sytuacji
dotyczącego. Jest ona po prostu bez prawa. Czyli rąbią nas w
majestacie bezprawia.<br />Inna sprawa, że są tacy i to na wysokich
stołkach, którzy podobne bezprawie usankcjonować. Oto Komisja
Europejska nosi się z zamiarem maksymalnego utrudnienia pasażerom <a href="http://www.merkuriuszpolonijny.co.uk/odszkodowania-za-loty.php"><span style="color: blue;"><b>odzyskiwania swoich pieniędzy za opóźnione loty</b></span></a> oraz odwołane z
przyczyn technicznych. Wszak te biedne linie
już tyle straciły przez tych żarłocznych klientów...<br /><br />Miałem
jeszcze problem z bankiem. Również nie mogłem się długo
skontaktować. Nie jestem pracownikiem kluczowym. A przecież oni też
trzymają moje pieniądze!<br />Jednak w końcu się udało. I to w
kluczowym momencie. Tzn. wtedy, kiedy próbowałem odzyskać
pieniądze za odwołany lot od agenta turystycznego. Oczywiście –
ów agent nie odbierał telefonu, nie odpowiadał na emaile
itd.<br />Jednak po godzinnym oczekiwaniu na połączenie, poskarżyłem
się w swoim banku. Opisałem sytuację, zastrzegłem, że nie
interesują mnie żadne vouchery i nie zgadzałem się na warunki
sprzedaży zakładające zwrot w voucherach.<br />Zwrócono mi za
bilety w dwa dni. Teraz bank będzie użerał się z tymi, którzy
chcieli mnie okraść. Myślę, że pójdzie mu to lepiej.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; orphans: 2; widows: 2;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><br /></span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; orphans: 2; widows: 2;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; orphans: 2; text-align: center; widows: 2;">
<span style="color: blue; font-family: "times new roman" , serif; font-size: large;"><a href="https://www.migranci.co.uk/2020/05/pamietnik-z-zadzumionej-wyspy-cz-vii.html" rel="nofollow">Poprzedni post </a></span></div>
<br /></div>
JSPhttp://www.blogger.com/profile/02791943155125001090noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3595360983140446673.post-16522804916144707732020-05-18T04:02:00.005-07:002022-06-14T14:57:23.013-07:00Raport z zadżumionej wyspy cz. VII, czyli festiwal hipokryzji<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<br />
<br />
<b>Różne są sposoby na radzenie sobie z lockdownem, a późnej na jego „odmrażanie”. Niektóre z nich zupełnie bezsensowne, ale – uwaga! - rządowe. W takim UK trzeba więc się </b><b>ich </b><b>trzymać. Najważniejszym pomysłem od siebie jest zaś ogłoszenie „Jak nasza firma pomoże ci w czasie pandemii Covid-19”.</b><br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgb-dehdlCgwVFFTiHcCLTNO0b5B8_NA5CLhnjTDdqIni2bTp04aEzXY5xs8Jx0217l2eVf_KxbQYJI5_18dEbrdbSXfwMOPnYSM6CNsHY7I4GvnSKGYd4IvKfnfNEmh9iZ0pQINh-ir5Q/s1600/restr.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="trzymaj dystans" border="0" data-original-height="202" data-original-width="249" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgb-dehdlCgwVFFTiHcCLTNO0b5B8_NA5CLhnjTDdqIni2bTp04aEzXY5xs8Jx0217l2eVf_KxbQYJI5_18dEbrdbSXfwMOPnYSM6CNsHY7I4GvnSKGYd4IvKfnfNEmh9iZ0pQINh-ir5Q/s1600/restr.jpg" title="restrykcje pandemia" /></a></div>
Tym, co widzimy na co dzień jest organizowanie kolejek do sklepów, a później kolejek w sklepach do kas z odstępem pomiędzy ludźmi. Gdzieniegdzie poumieszczane środki dezynfekcyjne, rękawiczki jednorazowe, no i przede wszystkim obwieszczenia. One mają zrobić wrażenie, no bo w niektórych miejscach są po prostu nieskuteczne, niewykonalne – jak np. w komunikacji miejskiej.<br />
<br />
Co do komunikacji zaś, to jednym z pomysłów na „odmrażanie” mają być puste środkowe miejsc w samolotach. Że niby ten dystans jakichś 70 cm uchroni przed zarażeniem.<br />
Pomóc miałaby wentylacja powietrza, podobno dzięki niej samoloty są najczystsze biologicznie ze wszystkich środków komunikacji, bo w kilka minut wymienia się całe powietrze wewnątrz, a jego ruch odbywa się drogą górą-dół,a nie poprzecznie.<br />
Te nadzieję zostały jednak sponiewierane przez komentatorów znających biznes od środka. Np. na forum brytyjskich expatów w Hiszpanii ktoś wyjaśnił, że <b>system pomógłby – gdyby działał. Ale, że to droga rzecz, to wyłącza się większość z owych „wywietrzników”.</b> Działają wszystkie zawsze jedynie w kabinie pilotów. Pasażerom najczęściej nie zapewnia się takiego luksusu. Było tak kiedyś, kiedy w samolotach można było palić. Palaczy spacyfikowano i oszczędza się też na wentylacji.<br />
<br />
Skądinąd znamy też takie pomysły, jak otwarte hotele, ale z zamkniętymi restauracjami. „A co, goście z Emiratów mają jeść swoje kanapki?” - napisano na jednym z forów. Z jednego z polskich resortów nadmorskich donoszą nam, że w prywatnych pensjonatach będzie można zakwaterować tylko po dwie osoby w pokojach. Nawet tych wielosoobowych. Czyli rodziny z dziećmi odpadają. Chyba, że np. matka zamieszka z dzieckiem, ojciec sam...<br />
<br />
Pomysł z innej branży to liga piłkarska bez kibiców, za to z izolacją zawodników i z mierzeniem temperatury itd. Dziwnie to się ogląda, ale lepszy rydz niż nic. Problem w tym, że ci już zaczęli się całować na boisku...<br />
<br />
<b>W UK tymczasem grunt to trzymać się zaleceń rządowych. Próba zapytania: a jakby tak trzymać się zaleceń lekarzy, ekspertów? - nie ma żadnego sensu.</b> Nie zostanie po prostu zrozumiana.<br />
Pozostaje dla mnie tajemnicą, czy oni robią tak, bo rządu słuchać trzeba (takie zyscyplinowane społeczeństwo)? Bo tak ich nauczono i nie wyobrażają sobie czynić inaczej? Może rząd nawet nie mieć racji, ale nie ma innego wyjścia. Czy może – bo uważają, że rząd to sprawdził, że konsultował się z najlepszymi umysłami w danej dziedzinie i stąd wie, jak należy postępować?<br />
Stawiałbym na pierwszą opcję. Poza oczywiście elementami aspołecznymi. <b>W Polsce dopuszczanie myśli, że rząd to debile czy złodzieje jest bardziej powszechne.</b> W związku z tym, normalną praktyką jest kombinowanie jak ich tu wykolegować. I to wcale nie trzeba być przeciwnikiem danego rządu, aby tak o nim myśleć (widać to nawet i teraz – słychać np. głosy od stronników PIS, że tak, że kradną, no ale tamci kradli więcej).<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiC8_-gtKRQwikioJk2eyQtzOOMSypFr3FK575NTX-c69IHUArL96Iv4Tg8AXEWRLKjKXbpUivm0pxPxYseQfEwze06qAllKzlW1Haq7itDRqvJHtuua5cEy_q9KTfh37f0eAoA_NqwHus/s1600/metro-tlok.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="londyńskie metro" border="0" data-original-height="201" data-original-width="251" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiC8_-gtKRQwikioJk2eyQtzOOMSypFr3FK575NTX-c69IHUArL96Iv4Tg8AXEWRLKjKXbpUivm0pxPxYseQfEwze06qAllKzlW1Haq7itDRqvJHtuua5cEy_q9KTfh37f0eAoA_NqwHus/s1600/metro-tlok.jpg" title="metro tłok" /></a></div>
<b>W Wielkiej Brytanii doszedł ostatnio jeszcze jeden powód, aby trzymać się rządowego „guidance”. A mianowicie fakt, że dotyczy ono ostatnio łagodzenia obostrzeń.</b> Na to zaś czekają liczni ci, którzy w żadnego kornawirusa nie wierzą, nie wiedzą co to jest wirus i jak działa (rzesze) i pracodawcy. Ci są szczególnie zażarci w zacieraniu wszelkich śladów po wciąż grasującej pandemii, choć na co dzień głoszą zupełnie co innego. Na swoich stronach internetowych, w newsletterach do pracowników i klientów, zaczynają wszystko od ogłoszenia jak to walczą z koronawirusem i jak starają się chronić swoich ludzi. Jest to jak modlitwa na początek dnia. Orędzie.<br />
<br />
<b>A w rzeczywistości?</b> Wydzielanie środków PPE, o ile w ogóle jakieś są, rozrzedzanie dezynfektantów (znów – jeżeli jakieś są), głupie porady o trzymaniu dystansu 2 m „w miarę możliwości”, względnie odwracaniu twarzy, dopuszczanie do pracy osób przetestowanych pozytywnie, pilnowanie aby na zewnątrz nie wydostały się informacje o przypadkach zachorowań w firmie, „kneblowanie” pracowników rozmawiających o tych sprawach poza zakładem, itd. itp.<br />
<br />
Nieważne jak jest naprawdę, ważne jak wyglądamy na zewnątrz.<br />
<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<i><span style="color: blue; font-size: large;">Czytaj <a href="https://www.migranci.co.uk/2020/04/pamietnik-z-zadzumionej-wyspy-cz-vi.html" rel="nofollow"><b>poprzedni post</b></a></span></i></div>
<br />
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
</div>
JSPhttp://www.blogger.com/profile/02791943155125001090noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3595360983140446673.post-3286231481894701752020-04-28T07:02:00.001-07:002022-06-14T14:57:59.543-07:00Raport z zadżumionej wyspy cz. VI, czyli trudy izolacji<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<br />
<br />
<b>Izolacja, lockdown, czy po prostu pozostawanie w domach, to sytuacja, z którą wielu nie może sobie poradzić. W Wielkiej Brytanii pewnie nie jest tak dotkliwa jak w innych krajach, ale problemów nie brak. A jak ktoś ich nie ma – to inni mu je stworzą. </b><br />
<br />
W Zjednoczonym Królestwie nie jest to izolacja w pełnym tego słowa znaczeniu. Praktycznie nigdzie nie jest, ale tutaj i zasady nie tak dotkliwe i często dość luźno przestrzegane. Policji na ulicach nie widać, to nie Hiszpania ani Polska. Zresztą od lat nie ma jej tutaj wystarczająco, to skąd miałaby się teraz znaleźć.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgldTz7PAZ_-0KEw4Ia3bRdQxyUNMrqCyqFIlChGgcci5EVS754VOx383fImTP2d4dt27_ZxCnTO6ezWhBfn3zwV5J9jj_OaFeOIjyzgCSz-UDEajOHQssbC6HOaSQEYToScM3KB75wgXw/s1600/kolejka.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="183" data-original-width="275" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgldTz7PAZ_-0KEw4Ia3bRdQxyUNMrqCyqFIlChGgcci5EVS754VOx383fImTP2d4dt27_ZxCnTO6ezWhBfn3zwV5J9jj_OaFeOIjyzgCSz-UDEajOHQssbC6HOaSQEYToScM3KB75wgXw/s1600/kolejka.jpg" /></a></div>
Ludzie nie chodzą po najpotrzebniejsze zakupy, tylko po prostu po <a href="http://www.dobrydeal.co.uk/"><span style="color: blue;">zakupy</span></a>. Chociaż wcześniej napchali już lodówki i spiżarnie.<br />
<br />
Kiedy wczoraj pobiegłem w okolice Sainsbury's, zobaczyłem samochody wjeżdżające na parking jeden za drugim, jak przed świętami. Kolejka pod sklepem ciągnęła się wzdłuż budynku i zakręcała za węgłem. W normalnych warunkach, rano, w dzień powszedni (nie piątek!) byłoby w środku parę osób.<br />
<br />
<br />
Biegaczy na ulicach jest tylu, że trzeba przed nimi uciekać, aby uniknąć spotkania. Ruch samochodowy mniejszy, ale cisza tak naprawdę panuje w nocy.<br />
Do pracy wciąż chodzi wielu ludzi, bo okazuje się, że z połowa zawodów jest tak naprawdę „kluczowa”. Choćby żywność sprzedawać trzeba, ktoś musi ją wyprodukować, dostarczyć, sprzątać sklepy itd. Inne branże handlowe też działają, tylko polegają na <a href="http://www.dobrydeal.co.uk/"><span style="color: blue;">sprzedaży wysyłkowej</span></a>. A więc znów produkcja, dystrybucja...<br />
<br />
Mimo tego względnego luzu, życie w domu bywa trudne. <b>Zdalna nauka daje zajęcie, ale raczej dość uciążliwe dla całych rodzin.</b> Owszem sytuacja jest trudniejsza w Polsce, w Wielkiej Brytanii uczniowie nie są do przesady przeładowani pracą. Ale i tak zorganizować ten proces nie jest łatwo. Tak naprawdę każde dziecko powinno mieć komputer. Tak, można na jednym pracować po kolei. Tylko że wtedy jedno dziecko uczy się w czasie największej aktywności organizmu, drugie oderwane od zabawy, a kolejne kiedy już jest znużone. Co z tymi, którzy mają i czwórkę? A są tacy.<br />
<br />
Do tego dzieci w domu potrzebują pomocy rodzica. A ten może mieć przecież swoją <a href="http://www.merkuriuszpolonijny.co.uk/praca-zdalna.php"><span style="color: blue;">pracę zdalną</span></a>. Również taką, w której obsługuje klientów. Przez internet, telefon, ale przeszkadzać mu nie można. Zaś kiedy nie obsługuje klientów i sam organizuje swój czas, to wygląda jak osoba, która zawsze może zająć się innymi, a „te swoje sprawy załatwić później”. Czyli kiedy dokładnie? No później.<br />
<br />
Ci, którzy nie muszą być tak zajęci, mają problem przeciwstawny. To nuda. Cierpią na niego szczególnie ci, dla którch praca to miejsce do którego się idzie, a nie czynność którą się wykonuje; ci, którzy nie czytają książek, osoby bez hobby i te, które nigdy nie wykonywały niczego twórczego z własnej inicjatywy, ci, którym brak inwencji i wyobraźni. Powiedz im np., że w internecie tyle kursów, można nabyć nowe umiejętności, nawet kwalifikacje... a gdzie tam!<br />
<br />
Do tego dochodzi przebywanie na ograniczonej przestrzeni wciąż z tymi samymi osobami. Sam ten fakt po pewnym czasie może stać się denerwujący, a dochodzą do tego czasami uciążliwe czynności wykonywane przez innych.<br />
Wkurzenie niezorganizowani, ale z drugiej strony wywołują i ci, którzy są dobrze zorganizowani, mają co robić, nie nudzą się, są zajęci, a nawet dobrze się bawią. Tych, którzy pracują, zdenerwują ci, dla których podstawowym sposobem na zajęcie się czymś w domu jest np. robienie porządków. Kręcenie się z odkurzaczem („podnieś nogi”, „przesuń się, „ja tylko na chwilę”), zaś alternatywnym – wciąż włączony telewizor. Albo na odwrót.<br />
A osoby, którzy wolny czas spędzają „waląc browar” (<a href="http://tidd.ly/da2ef486">czy też coś mocniejszego</a>), gapiąc się komórkę i głośno słuchając muzyki? Ciągle? Makabra.<br />
<br />
I pewnie dlatego jednym z efektów izolacji jest znaczny wzrost przemocy domowej. Znamy statystyki z Londynu. W ciągu ostatnich sześciu tygodni aresztowano ponad 4 tys. osób w związku z podobnymi zarzutami. Od 9 marca liczba zatrzymań na skutek stosowania przemocy domowej w stolicy Zjednoczonego Króleswta wzrosła o 24 proc. w porównaniu do analogicznego okresu roku poprzedniego.<br />
<br />
Ale spoko, tęgie głowy pracują nad tym, jak rozładować złą energię i przekierować ją w pożytecznym celu. Na ciekawy pomysł wpadli ostatnio w brytyjskim ministerstwie środowiska. Mógłby on ulżyć „osadzonym” w domach, ale przede wszystkim pomóc brytyjskim farmerom w ich zbiorach. Brak im ludzi, a niedawny transport Rumunów to kropla w morzu potrzeb. Plan jest taki, aby ci, którzy przebywają na furlough ruszyli rolnikom do pomocy. Nikt wszakże nie zastanawia się, po co ci ludzie zostali skierowani do domów? Czy nie przypadkiem po to, aby w nich siedzieli i ograniczyli swoje kontakty z innymi – w tym przede wszystkim w miejscu pracy – do minimum? Czyli w biurze miałoby być źle, ale na farmie dobrze?<br />
<br />
A wyobrażacie sobie urzędniczki z długimi paznokciami zbierające buraki? Cóż za świetny pomysł na reedukację „elit”! Skądś go jednak znamy.<br />
<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<b><i><a href="https://www.migranci.co.uk/2020/04/raport-z-zadzumionej-wyspy-cz-v-czyli.html" rel="nofollow"><span style="color: blue; font-size: medium;">Czytaj poprzedni post</span></a></i></b></div>
<div style="text-align: center;">
<b><i><br /></i></b></div>
<div style="text-align: center;">
<b><i><br /></i></b></div>
</div>
JSPhttp://www.blogger.com/profile/02791943155125001090noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3595360983140446673.post-47424326057787186132020-04-09T09:21:00.003-07:002022-06-14T14:58:33.286-07:00Raport z zadżumionej wyspy cz. V, czyli wesoły czas koronawirusa<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<br />
<b>Jest pogoda, jest ładnie. Wokół biegają ludzie, inni wyszli na spacer, bądź robią „najpotrzebniejsze zakupy”. Sąsiedzi odpalili grilla. A tymczasem dwa dni temu padło 938 osób.</b><br />
<br />
„Obudziłem się później niż zwykle, w radio była muzyka”. Obudziłem się tak późno, że nie zdążyłem zrobić tego co zaplanowałem, znów mam zaległości i nie zdążyłem się ponudzić mimo „lockdownu”. W pewien sposób wróciłem do życiowej normy, tzn. znów brak mi czasu.<br />
<br />
Najwyraźniej zaczynamy się przyzwyczajać do pandemicznej codzienności. Mamy nową rutynę dnia. Tzn. niektórzy z nas, bo inni wciąż mają rutynę prawie tę samą. Czyli - wstają rano, jadą do pracy, z pracy, obiad, film itd. Tylko browar już nie w pubie, a w domu. Tym bardziej, że po chwilowych problemach z zaopatrzeniem, piwo znów w sklepach jest w mocnym asortymencie. Najpierw zarzucili front masą palet z kartonami i zatkali spragnionych, a w tym czasie odbudowali to, co powinno być z tyłu na półkach. Taka cwana taktyka...<br />
<br />
Ale wróćmy do rutyny. Bywa, że czasami gubi. To, że wstajemy, jemy śniadanie, kawa, ćwiczymy, trochę pracki, robimy obiad, sjesta, jakieś filmy – to OK.<br />
<b>Ale następuje przyzwyczajenie, rozluźnienie, uspokojenie i w konsekwencji przekonanie, że tak już będzie i nic nie może się stać. Bo do tej pory się nie stało.</b><br />
<a href="https://www.thedrinkshop.com/item/6919/soplica-cherry?afwinid=85863"><br /></a>
<span style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><a href="https://www.thedrinkshop.com/item/6919/soplica-cherry?afwinid=85863"><img alt="https://www.thedrinkshop.com/item/6919/soplica-cherry?afwinid=85863" border="0" data-original-height="250" data-original-width="150" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgiBRVEWYouXQSkuv7VFWTagOHti56gWOgD3d_PrOfeP0bfVrwCq2G7NgkkbcwOVfqSRrOhJPUNyXGKXI6s23fda1fzxXZ0o-oz_oqsxYiA7NkTBiYVBTM2wbdA59oG2m9VQQMu7Q69fCc/s200/soplica.jpg" width="120" /></a></span>Moja żona już drugi raz dzisiaj w sklepie. Zapasy mamy, ale przecież po mleko trzeba jechać, po chleb (mimo że pieczemy), po fajki. Te z „importu prywatnego” się skończyły, a szmugiel obecnie nie działa.<br />
A właśnie, przy okazji. Co do pytania jak będzie po epidemii i lockdownie, to wydaje mi się, że przemyt powróci z impetem. Trzeba wszak nadrobić straty, a naród chce kurzyć... a tu jeszcze pewnie podniosą akcyzę, w ramach poszukiwania grosza gdzie się da, aby odrobić straty budżetu.<br />
<br />
Ale mialo być o rutynie. W połączeniu z głupotą miejscowych i cwaniakowaniem niektórych „polańskich” („Eeee, mi to tam nic będzie...”) to może być mieszanka wybuchowa. Przyzwyczajamy się, łazimy coraz śmielej, inni w ogóle nie przestali łazić, rękawiczek ani masek nie noszą (no bo jak wyżej – im nic nie będzie). Trupów nie widać, nie leżą przecież na ulicach. Jeden Polak na FB zresztą „ujawnia” jak media manipulują. Rzecz krąży – i manipuluje biednymi umysłami, które gdzie indziej prawią o rzetelności dziennikarskiej, ale w tym przypadku nie widzą nierzetelności nawiedzonego odkrywcy/reportera śledczego/amatora.<br />
<br />
No chyba, żeby przejechać się na cmentarz. A tam, zamiast np. jednego świeżo wykopanego grobu (jeżdżę tamtędy co tydzień i tak właśnie widywałem) – bo przecież zawsze trzeba kogoś pochować – długi rząd, jak dla ofiar masowej egzekucji. Myślałem początkowo, że to pod rury czy pod kable kopią, ale to akurat tam, gdzie właśnie zakończono rząd poprzednich grobów i gdzie wypadałoby logicznie umieścić następne.<br />
<br />
Kwestia czasu aż pomór dopadnie kolejnych. Nadzieja w tym, że dopadnie idiotów, a nie tych, którym oni tego wirusa dostarczą.<br />
<br />
A czy bawić się w trakcie epidemii i kiedy niedaleko odchodzą ludzie? Trzeba. Inaczej można by zwariować. W czasie wojny też potrafili się śmiać.<br />
<br />
PS. Polecam Strongbow Cider Rosé. Moje odkrycie z czasów epidemii.<br />
<br />
<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: large;"><i>Czytaj <a href="https://www.migranci.co.uk/2020/03/raport-z-zadzumionej-wyspy-cz-iv-czyli.html" rel="nofollow"><span style="color: blue;">poprzedni post</span></a> w tym temacie</i></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: large;"><i><br /></i></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: large;"><i><br /></i></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: large;"><i><br /></i></span></div>
</div>
JSPhttp://www.blogger.com/profile/02791943155125001090noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3595360983140446673.post-3183652777509222192020-03-24T13:04:00.004-07:002022-06-14T14:59:02.512-07:00Raport z zadżumionej wyspy cz IV, czyli zamykamy się<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<br />
<br />
<b>Mamy więc w UK „lockdown” Kraj został „zamknięty”. Boris Johnson wreszcie zarządził, a nie zalecił. Kłopot w tym, że owo zamknięcie jest dosyć nieszczelne. Wydaje się, że wielu wciąż robi co chce – tak osoby prywatne, jak i pracodawcy.</b><br />
<br />
Dopuszczono np. możliwość uprawiania sportu na powietrzu. Oczywiście nie w grupach i przez ograniczony czas. Ale kto tego dopilnuje? No i jakby tych biegaczy więcej było niż normalnie. Czyżby dlatego, że teraz ludzie mają czas? Chyba, że to złudzenie - biegacze wyróżniają się, bo innych nie widać.<br />
Za to na lokalnym polu golfowym wciąż grają. Załóżmy, że utrzymują dystans albo, że są z tego samego domostwa. Załóżmy.<br />
<br />
Wciąż można jeździć/chodzić do pracy. Ograniczono co prawda liczbę firm, które mogą wciąż działać, ale pracodawcy wydają się uparci. Głośno niedawno było o tym, że wciąż działają sklepy sportowe Sports Direct, które traktują swoją działalność jako społecznie konieczną. Tak, jak np. sklepy rowerowe - bo one są według rządu niezbędne w czasie zarazy. Coś w tym jest...<br />
<br />
Na szczęście opinia publiczna tutaj działa i potrafi sporo wymusić – Sports Direct szybko się poddał. Jednak wciąż jest wiele takich przedsiębiorstw, które nie robią nic, bez czego społeczeństwo nie mogłoby się obyć, ale pozostają otwarte i w praktyce szantażują swoich pracowników, aby ci narażali zdrowie i życie swoje i swoich bliskich.<br />
<br />
Niektórzy ich bronią - „no bo przecież padną”, no bo z czego będą żyli”. Najwyraźniej nie zdają sobie wciąż sprawy z powagi sytuacji. Z tego, że po drugiej stronie wagi nie są pieniądze, nie jest jakość czyjegoś życia – ale życie w ogóle.<br />
<br />
Oczywiście wszelkie takie posunięcia opierają się tylko na zmniejszeniu prawdopodobieństwa zarażenia. Pewności nie będziemy mieli nigdy. No chyba, żeby nie wychodzić nawet na zakupy, do apteki, nie przyjmować listów, względnie cokolwiek co nam dostarczą przejmować w rękawiczkach i od razu dezynfekować, później dezynfekować rękawiczki, dezynfekować klamki, zakupy - żyć jak na sali operacyjnej itd.<br />
<br />
Co do jakości życia, to widać jednak i niewielką poprawę. Jakby w niektórych miejscach usprawniono zaopatrzenie. W Sainsbury's, w którym niedawno straszyły puste półki, w pewnym stopniu je zapełniono. Sporo jest mięsa, nabiału, owoców, pieczywa, więcej puszek, karma dla zwierząt (też było już ceinko).<br />
Nie ma wciąż papieru toaletowego, piwa i wina są poważnie przetrzebione. Ale personel sobie radzi. Zarzucili front sklepu, jak za lepszych czasów, zgrupowaniem palet piwa na promocji. Oczywiście i tak nie zatkają spragnionych, bo naród ten pił zawsze dużo, a teraz może pić jeszcze więcej.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://tidd.ly/48d22afa" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="Soplica" border="0" data-original-height="250" data-original-width="150" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhCoKNa8I3dIWJThYbPFZB0Z9PEKwheqzkXYHC3jbxTxhgO-9Mmm0ElrhoMbwIgP6lMLW1snbjHv5aCIkPcCXecxjE1QUAqV9aUtOn7xvjLC55Lup7zCELyUCLIcDhvlIQmLPU-D4KBuec/s1600/soplica.jpg" title="alkohol przez internet UK" /></a></div>
Co bowiem robić na kwarantannie, kiedy telewizor już się nudzi, a z czytelnictwem od dawna tu słabo? Ale przecież są inne możliwosci. Znane od paru lat niektórym, a teraz odkrywane przez następnych. Okazuje się, że nawet <a href="https://www.awin1.com/cread.php?awinaffid=85863&awinmid=61&platform=dl&ued=https%3A%2F%2Fwww.thedrinkshop.com%2F"><b>alkohol można zamówić w internecie</b></a>. Czasami cena wyższa, za to jaki wybór i jakie <a href="http://tidd.ly/f9f7654f"><b>szacowne marki</b></a>! Polskie też, ale te lepsze.<br />
Ale są też piwa i inne. Do tego obchodzimy normalny system dostaw hipermarketów, który obecnie nie wyrabia. Takie Tesco miewa dostępne sloty np. dopiero za miesiąc. A tu pić się chce...<br />
<br />
Niektóre dyskretne posty w mediach społecznościowych ujawniają też osoby, które działają „własnym przemysłem”. Wyciągnięto z piwnicy aparaturkę i dalejże pędzić! Inna sprawa, że w Zjednoczonym Królestwie sprzęt można kupić zupełnie legalnie, znów przez internet, z zaznaczeniem, że jest przeznaczony dla „kolekcjonerów”.<br />
<br />
Jak to pokazano już w poprzednich postach tego bloga, na skutek epidemii i izolacji w UK kształtuje się nowy obywatel: piekarz-amator, człowiek bardzo czysty (zmierzajacy do sterylności - celu jednak praktycznie nieosiągalnego), najpewniej biegacz i... amator mocniejszych trunków. Tzn. jeszcze większy amator niż do tej pory.<br />
Na zdrowie!<br />
<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: large;">Czytaj <a href="https://www.migranci.co.uk/2020/03/raport-z-zadzumionej-wyspy-cz-iii-czyli.html" rel="nofollow"><span style="color: blue;"><b>poprzedni post</b></span></a> w tym temacie</span></div>
<br /></div>
JSPhttp://www.blogger.com/profile/02791943155125001090noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3595360983140446673.post-42519650833819990642020-03-21T05:24:00.002-07:002022-06-14T15:00:04.579-07:00Raport z zadżumionej wyspy cz. III, czyli trzeba wprowadzić kartki<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<br />
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
<br />
<b>Niektórzy w Polsce powiadają
z przekąsem, że ze względu na trudności w zaopatrzeniu młodzi
zobaczą teraz, jak to było za komuny. Podobnie Polonusi poakcesyjni
mówią o Anglikach – przekonają się, jak to było po drugiej
stronie Żelaznej Kurtyny.</b><br />
Inna sprawa, że przecież Brytyjczycy
doświadczyli w przeszłości racjonowania żywności. Tak było w
czasie wojny. No ale kto to pamięta... U nas to wciąż świeża
historia.</div>
<br />
No i teraz w brytyjskich sklepach próbują udzielać
ludziom limitowane ilości produktów i jakoś to zorganizować. Na
razie na własną rękę, bez dokładnych wytycznych rządowych. I
jakiś czas minie, zanim to uporządkują, niejeden dostanie w zęby
w bitwie o papier toaletowy. Na czacie gry online, w której biorę
udział od lat, ktoś zastanawia się, „kiedy w Croydon ktoś
zostanie dźgnięty”.<br />
<br />
Mimo sporych już zapasów, musiałem
dziś odwiedzić Lidla. Trzeba było chleba po prostu... A że mają
tam też dziś chilijski Merlot za 2.99, oraz polskie, litewskie i
węgierskie kiełbasy suszone/wędzone – no to połączyłem
przyjemne z pożytecznym. Nie mają niestety papieru toaletowego, a
ja posiadam już tylko ze 20 rolek...<br />
<br />
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhRrsUAnvAxBVuT7Lm5a5DRHM0PZa2nfofkqM1GBa30yiNU3jeBvUNQTXljLy-9sev303_l5J9_WeC9r95MgcjK_lbhN5fRjUOw7GXuV2pldSAaRUX3FCpkacwk7-yC7saYtTlVHxnPyz0/s1600/kindziuk.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="oferta lidla" border="0" data-original-height="1125" data-original-width="1500" height="150" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhRrsUAnvAxBVuT7Lm5a5DRHM0PZa2nfofkqM1GBa30yiNU3jeBvUNQTXljLy-9sev303_l5J9_WeC9r95MgcjK_lbhN5fRjUOw7GXuV2pldSAaRUX3FCpkacwk7-yC7saYtTlVHxnPyz0/s200/kindziuk.jpg" title="kindziuk" width="200" /></a>No i kupiłem prawie
wszystko co chciałem. Tzn. ta jakaś polska wędzona firmy
„Kuljanka” wyszła już wcześniej, przed 9 rano (chyba że się
jeszcze pojawi). Wziąłem więc z dzika. Miejscowi chyba nie wiedzą
co to w ogóle jest, więc było tych kiełbas pod dostatkiem i to w
ludzkiej cenie. Podobna sytuacja z „Kindziukiem” i jakąś
„Debrećeni”.<br />
<br />
Niestety, choć cywilizowani ludzie biorą
wino na skrzynki (czy też case'y), to z mojego kartonu wyciągnięto
dwa. Sprzedają tylko bowiem po cztery.<br />
Przypomniał mi się jeden
wstawiony pan, którego spotkaliśmy w latach 80. wracając z imprezy
w Krakowie. - Przed wojną też była reglamentacja – opowiadał z
rozrzewnieniem. - Sprzedawali tylko po dwa szampany...<br />
<br />
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgm1ZtSbQ0PB5Gel2CkhGcYo1jVW-m2cQ6IWMmA84WXSLOAhSPB46XctyiwXx3y4foH8sMLqrCuMJ_x0I9a3KySy1rH0oYpx2k4_OTHsLsNO-0SMXydaDx1GOKw7u9DHTKa8nxZCXUpDY4/s1600/kartki.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img alt="reglamentacja towarów" border="0" data-original-height="187" data-original-width="269" height="138" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgm1ZtSbQ0PB5Gel2CkhGcYo1jVW-m2cQ6IWMmA84WXSLOAhSPB46XctyiwXx3y4foH8sMLqrCuMJ_x0I9a3KySy1rH0oYpx2k4_OTHsLsNO-0SMXydaDx1GOKw7u9DHTKa8nxZCXUpDY4/s200/kartki.jpg" title="kartki na" width="200" /></a>OK,
taką reglamentację mogę znieść. Nawet to, że z wódek czystych
był tylko jakiś Rachmaninov i polski Krupnik (raczej drogie).
Whisky też nie dużo (wczoraj zamknęli puby).<br />
Ale przy kasie
zabrano mi też... jeden chleb. I zostawiono tylko jeden. Przed
weekendem. Ja rozumiem, że np. emeryt dostanie jeden bochenek. Ale
nas jest obecnie sześcioro. Czy ja mam domowników przyprowadzić do
sklepu, aby kupowali osobno dla siebie, czy też przychodzić
częściej? Tak, to świetne rozwiązania jeżeli chodzi o
powstrzymywanie rozprzestrzeniania się wirusa.<br />
A co jeżeli chciałbym pomóc komuś, kto domu opuszczać nie chce albo nie może? No niestety, taka działalność zmusza do kolejnych odwiedzin sklepu.<br />
<br />
Na to wygląda,
że dopóki nie zasypie się sklepów niemożliwą do ogarnięcia
ilością towaru, nie będzie dobrze. No albo trzeba wprowadzić
kartki. Zapowiada się znów świetna lekcja historii!<br />
<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<a href="https://www.migranci.co.uk/2020/03/raport-z-zadzumionej-wyspy-cz-ii-czyli.html" rel="nofollow"><span style="color: blue; font-size: large;">Poprzedni post:</span></a></div>
<div style="text-align: center;">
<a href="https://www.migranci.co.uk/2020/03/raport-z-zadzumionej-wyspy-cz-ii-czyli.html" rel="nofollow"><span style="color: blue; font-size: large;">cz. II, czyli nowe zasady na pokaz</span></a></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<br />
<br />
<br />
<br /></div>
JSPhttp://www.blogger.com/profile/02791943155125001090noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3595360983140446673.post-61408797352200313332020-03-20T04:03:00.002-07:002022-07-13T03:03:42.994-07:00Raport z zadżumionej wyspy cz. II, czyli nowe zasady na pokaz<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<br />
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
<br />
<b>Wielka Brytania wprowadza
niby-ostrzejsze zasady postępowania na czas epidemii. Są to jednak często pół-środki, a sami Brytyjczycy w znacznej części wciąż
nie rozumieją o co się rozchodzi. Koncentrują się na kwestiach
ekonomicznych – a nie życia i śmierci. Zaś kwarantanna, czy
zasady prozdrowotne, niosą za sobą inne, prozaiczne problemy. Jak
pewnie wszędzie zresztą.</b><br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgh4fA2ZFxDwl_y0w01a6Uli0syjq2_DL_Dyztciashbq6WBc6ppur4vD7p_WUweuSzdxww4uLTBydlMXX2voijWfa0t2z7DBz6t_SsrN3E3SNEmSfAAoDIACHFklrymwp8jmsVDTyRqB0/s1600/szkoly+zamkniete.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="nowe zasady na czas epidemii w UK" border="0" data-original-height="154" data-original-width="326" height="150" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgh4fA2ZFxDwl_y0w01a6Uli0syjq2_DL_Dyztciashbq6WBc6ppur4vD7p_WUweuSzdxww4uLTBydlMXX2voijWfa0t2z7DBz6t_SsrN3E3SNEmSfAAoDIACHFklrymwp8jmsVDTyRqB0/s320/szkoly+zamkniete.jpg" title="zamknięte szkoły w wielkiej brytanii" width="320" /></a></div>
Najpierw w Szkocji i Walii, później
w Anglii, ogłoszono zamknięcie szkół. Powstała jednak spora
lista tych, których dzieci wciąż pójdą do szkoły, bo ich praca
jest konieczna dla egzystencji społeczeństwa. Trzeba przyznać, że
lista w sporej części uzasadniona. No bo np. lekarze pracować
muszą. Tak samo strażacy, policjanci. No i do tego...
przedstawiciele wymiaru sprawiedliwości, dziennikarze, pracownicy
supermarketów, produkcji żywności, transportu, organizacji
charytatywnych, związków wyznaniowych itd. A żeby oni mogli posłać
swoje dzieci do szkoły, to muszą w niej zostać
nauczyciele.<br />
<br />
Dopowiemy jeszcze, że aby oni mogli pracować, to na
ich rzecz muszą działać sprzątacze, pewnie jakieś osoby od
utrzymania tego w odpowiednim stanie technicznym... generalnie wydaje
się, że wszyscy powinni pracować, aby pracować mogli inni.<br />
<br />
Rząd
regularnie publikuje też wskazówki, jak się zachować. Tzn.
trzymać dystans, nie chodzić do pubów itp. Tyle, że to są
właśnie porady. Nie ma rozkazów. Tych ludzie mogą, a nie muszą
posłuchać.<br />
<b>Co gorsza – mogą, ale nie muszą słuchać tego
pracodawcy. I to również ci, których działalność dla istnienia
społeczeństwa nie jest konieczna. A chcą działać, mimo perspektyw
pomocy rządowej w razie zamknięcia biznesu. I zmuszają ludzi do
pracy i wychodzenia z domu, nawet strasząc konsekwencjami.</b><br />
<br />
Inna
sprawa, że ludzie sami łażą tam, gdzie nie potrzeba. W najlepsze
trwają różne roboty, w tym roboty drogowe, mniejsze lub większe
remonty, które z powodzeniem można by odłożyć. Na ulicy przez
większość dnia jest prawie „normalnie”. Tzn. tak, jakby nic
nadzwyczajnego się nie działo. Działają siłownie, baseny. Parę
dni temu odbył się półmaraton.<br />
Tymczasem liczba przypadków
rośnie. Współczynnik śmiertelności wśród przypadków
„rozwiązanych” jest taki, że lepiej go głośno nie
wypowiadać.<br />
<br />
Ale ludzie nie widzą tego koło siebie, więc
tak, jakby tego nie było. Owszem, wzmocniono zasady higieny. To
sławetne mycie rąk... Częściej ubiera się rękawiczki przy
nietórych zajęciach. Ale w hipermarketach wciąż nie widziałem
płynu do dezynfekcji w okolicach koszyków, na stanowisku z ręcznymi
skanerami, ani przy kasach. No i personel nie miał rękawiczek.
Nawet gość w piekarni.<br />
<br />
Zresztą... przychodzisz w
rękawiczkach, ale karta nie chce działać bezdotykowo. Co można
zrobić? Ściągnąć rękawiczki, wsadzić kartę do czytnika i
wystukać kod palcami. Tam, gdzie wcześniej zrobiło to dziesiątki
albo setki osób.<br />
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhgfshJH6bHtbwuoEoblypjA-n3xCqy0zBIIWLaMW6IsR7SugA8QvFS21dthmygGGpQBY0XajuYQhFWF7Hzm16XpCOX-rlKtolPuWHILoudt_vF4p33OfnIaaxRiPmhMTqPu5WGfPj-PhI/s1600/isoporopyl.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="nowe zasady w UK" border="0" data-original-height="196" data-original-width="196" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhgfshJH6bHtbwuoEoblypjA-n3xCqy0zBIIWLaMW6IsR7SugA8QvFS21dthmygGGpQBY0XajuYQhFWF7Hzm16XpCOX-rlKtolPuWHILoudt_vF4p33OfnIaaxRiPmhMTqPu5WGfPj-PhI/s200/isoporopyl.jpg" title="izopropyl" width="200" /></a>Ludzi ubierają rękawiczki, a później
ściągają jedną z nich gołą ręką, ciągnąc za palce. Albo
chwycą za jakąś klamkę (nie widziałem, aby je ktoś
dezynfekował). Zasady są na pokaz albo niejasne. Abstrahując od tego, że
niewiele pomogą, kiedy w pobliżu pojawi się ktoś chory. <br />
<br />
Jest
jeszcze taki probem – czym się dezynfekować? Tak w sklepach, jak
i w internecie, wszystko wykupiono. Zobaczcie choćby <a href="https://www.awin1.com/cread.php?s=2486343&v=2102&q=373461&r=85863"><b>tutaj</b></a>. Zresztą
warto trzymać ten link i od czasu do czasu sprawdzać, czy czegoś
„nie rzucili”.<br />
<br />
Inna sprawa, że wykupiono nawet to, co nie
likwiduje wirusa. Po co? Nie wiem. A działa tylko alkohol o
odpowiednim stężeniu, mydło z wodą i bleach (wybielacz). Inne
rzeczy są bezskuteczne, ale też ich nie ma sklepach.<br />
<br />
No ale
Brytyjczycy – ci którzy przeżyją – będą przynajmniej czyści.
Bardzo czyści. I będą umieli piec (zobacz <a href="https://www.migranci.co.uk/2020/03/raport-z-zadzumionej-wyspy.html"><b><span style="color: blue;">poprzedni post</span></b></a>).
</div>
<br /></div>
JSPhttp://www.blogger.com/profile/02791943155125001090noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3595360983140446673.post-35274509183606186842020-03-18T03:55:00.002-07:002020-03-20T03:02:55.338-07:00Raport z zadżumionej wyspy <div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<b>Koronawirus w UK chyba rozgościł się na dobre. Nie wiadomo dokładnie ilu jest chorych, bo przestano testować "byle kogo", szkoły wciąż otwarte, ale premier "zachęca" puby i restauracje do zamknięcia się albo zmiany profilu na take-away. Zanosi się na renesans sztuki piekarniczej w narodzie.</b><br />
<br />
W powietrzu czuć nerwowe podniecenie, może czasami strach. Ale też spotyka się... zupełną obojętność. Znajomość tematów zbliżonych do nauki jest tutaj śladowa, więc wielu wciąż się bawi albo przynajmniej zupełnie nic sobie nie robi z zagrożenia.<br />
Owszem, spotkałem dziś w hipermarkecie osoby w maskach. Włochów i Azjatów. W toalecie był też jeden człowiek myjący ręce - Azjata, taki oczywiście typ dalekowschodni.<br />
<br />
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgGEkafz9xPqaiX23QB4BDLK53gNpQjNACHHNctkTRDq6_336YOSV45yfkIkDo2wIfMWJWsPFIpfkDGnmmtV57OrHqGEUAru-Cp4fvq_8IfEa-5OcnEhPfzEnCkHOPEUypjxPkDjUmjMXM/s1600/empty+shelves.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="puste półki w sklepach" border="0" data-original-height="183" data-original-width="276" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgGEkafz9xPqaiX23QB4BDLK53gNpQjNACHHNctkTRDq6_336YOSV45yfkIkDo2wIfMWJWsPFIpfkDGnmmtV57OrHqGEUAru-Cp4fvq_8IfEa-5OcnEhPfzEnCkHOPEUypjxPkDjUmjMXM/s1600/empty+shelves.jpg" title="koronawirus w UK" /></a>No właśnie, zakupy. Tak, wciąż je robię. Nie, nie pakuję pełnych wózków. Ale przecież na kilka tygodni trzeba zaopatrzenie mieć, więc co tam upoluję...<br />
<b>Oficjalne czynniki twierdzą, że towaru nie zabraknie i żeby go nie wykupywać. Ale z drugiej strony nie wyjaśniają mi, jak zostanę zaopatrzony w przypadku kwarantanny.</b><br />
Jedyny komunikat w tej sprawie dostałem od jakiejś kobiety z naszej ulicy, która ofiaruje swoją pomoc sąsiadom, gdyby ci potrzebowali właśnie np. zrobienia zakupów.<br />
<br />
A w sklepach trochę lepiej niż w Polsce za czasów stanu wojennego. No bo np. alkohole i słodycze są. Czipsy też. Ale przede wszystkim jest mięso, są sery. Wybór, jak to w UK ubogi, ale dobry posilek na bieżąco zrobić się da.<br />
Gorzej z tym posiłkiem w przyszłości, bo bardzo słabo z puszkami. Wczoraj zdobyłem ostatnią w sklepie polską konserwę "Turystyczną"...<br />
<br />
Brak papieru toaletowego i makaronów to już oczywistość. Dziś rano chyba rzucili coś w Sainsbury's, bo na szlaku między tym sklepem a moją ulicą widziałem dumnych posiadaczy paru rolek, niosących zdobycz jak mrówki do swoich norek Two Up Two Down (dla tych w PL - to dwusypialniowe segmenty, nazywane tu domami). Ja byłem zaś w Tesco...<br />
<br />
Ale uwaga - udało mi się dostać też mąkę! Leżało parę toreb na dolnej półce, na samym jej głębokim końcu, więc przechodzący alejką marketu nie widzieli tego skarbu.<br />
Niestety, nie ma drożdży. Dobrze, że mam ciut swoich (o ile jeszcze czynne), więc będzie można znów popróbować swoich sił w szlachetnej sztuce piekarniczej. A widzę, że będzie ona znów cieszyłą się na Wyspach dużą estymą. Tylko jak oni będą piec ten chleb, jak czasami mają problemy ze zrobieniem porządnej kanapki z chleba już gotowego...<br />
<br />
Paul Hollywood - gdzie jesteś? Pokaż jakiś instruktaż. Tzn. jak upiec coś, co można nazwać pieczywem, ze zwykłej Plain Flour, która w tego typu przepisach raczej nie występuje.<br /><br />
<div style="text-align: center;">
-----</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<br />
<div style="text-align: center;">
Uwaga!</div>
<div style="text-align: center;">
Wkrótce kolejny raport.</div>
<br />
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<br /></div>
JSPhttp://www.blogger.com/profile/02791943155125001090noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-3595360983140446673.post-66737799821931937872020-02-13T13:58:00.001-08:002020-02-14T03:26:16.412-08:00Robota wre, aż kurzy się<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<br />
<br />
<b>Brytyjczycy są leniwi? Nic podobnego. Z mojego oglądu wynika, że to naród niesłychanie pracowity. Pracują nawet "z naddatkiem".</b><br />
<br />
Tzn. konkretnie pracują dłużej niż potrzeba, aby osiągnąć dany efekt. Do tego wykonują szereg robót, które nie są konieczne (chyba, że dla samych wykonawców tych prac, a nie dla inwestorów). To chyba podobnie jak z chodzeniem – czy raczej jazdą - na zakupy. Jest wyprzedaż, jest Black Monday, czy też po prostu jest weekend, to tłumnie okupują sklepy, aby coś kupić. Coś, bez czego do tej pory dobrze żyli, no ale jak jest okazja...<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh8K5s9rJ3q-k8jDv4aAKvVkFN1swqQ05nz4Sa807aKKsUj1P1qa-tP-90mvaW71BHoA-pc9-_cbKo7ygIwmrcfx7UwtfPBbZze7PIO9l_TcoZ9bBzZ7VkQvze2zhl3XX0lRSURlqUlXHc/s1600/skip.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="wąskie brytyjskie ulice" border="0" data-original-height="183" data-original-width="275" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh8K5s9rJ3q-k8jDv4aAKvVkFN1swqQ05nz4Sa807aKKsUj1P1qa-tP-90mvaW71BHoA-pc9-_cbKo7ygIwmrcfx7UwtfPBbZze7PIO9l_TcoZ9bBzZ7VkQvze2zhl3XX0lRSURlqUlXHc/s1600/skip.jpg" title="skip na drodze" /></a></div>
Ze względów zawodowych odwiedzam obecnie systematycznie pewne mini-osiedle. Ot, dwa niskie bloki, po cztery klatki każdy. I tutaj ciągle ktoś coś robi – naprawia, remontuje. Nie ma tygodnia, aby w którejś z klatek nie toczyły się jakieś roboty. Na parkingu permanentnie można zobaczyć vany jakichś „engineers” czy „tradesmen”. Na karpecie w klatkach co chwilę ślady farby, kurz lub wręcz gruz.<br />
Bloki nie są takie stare, wątpię, aby już wszystko się sypało. Na pewno młodsze niż stojące w okolicy wiktoriańskie rudery.<br />
<br />
Co więcej owe prace trwają z reguły bardzo długo. Tygodniami ktoś robi kuchnię czy łazienkę. Są inwestycje, które ciągną się miesiącami. Tyle, ile normalnie trwałoby postawienie nowego domu.<br />
<br />
Na owym osiedlu mieszkają w znacznej części starsze osoby. Podejrzewam, że różnego typu pijawki znalazły sobie tutaj znakomite żerowisko. Ciągną z tych naiwnych ludzi mnóstwo kasy.<br />
Ale przecież i na ulicy, na której mieszkam (kilkadziesiąt numerów), też ciągle trwają jakieś prace. Nie moja sprawa, co kto robi w domu, ale na wąskiej ulicy ciągle stoją jakieś skipy. Zabierają innym miejsca parkingowe i utrudniają przejazd.<br />
Tu, jak przypuszczam, znaczenie ma inwestowanie w nieruchomości, ciągłe przeprowadzki i wynajem. Za każdym razem, kiedy ktoś kupuje lub wynajmuje (a dzieje się to bardzo często, jak widać po ilości banerów „For Sale” i „To Let”) trzeba chatę wyremontować. Do tego moda na „loft conversion” i „basement conversion”. To jest w ogóle zaraźliwe. Zobaczą u sąsiada i też tak muszą.<br />
<br />
Wspominam swoje osiedle w Polsce. Owszem, zaraz po zasiedleniu nowych bloków działo się sporo. To naturalne, ludzie wchodzili do gołych mieszkań.<br />
Ale to tyle. Późniejsze remonty były sporadyczne, a jeżeli się działy, to zupełnie wewnątrz. Skipów żadnych nie pamiętam, ani kręcących się wszędzie roboli. A ludzi mieszkało tam mnóstwo. Urządzili się i cześć. Jeżeli zaś robili coś nowego, to raz dwa i bez zbędnego zamieszania. Mój remont łazienki trwał kilka dni i został przeprowadzony bez śladów na zewnątrz mieszkania.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhHuiqGcJM8sqeglb6XUGFJZHEMfGyPPL1G_3rUgc1dsbbXZZNQ_Zm31sy3h_pq76wBEXO39Momy-qwGCED-Fgegg2NNbZqVf97ZpaTjaYGv4MVWp7Vb89GtwZsJnKDzTEA3l5131Tk1Ig/s1600/roboty+drogowe.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="roboty drogowe" border="0" data-original-height="183" data-original-width="275" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhHuiqGcJM8sqeglb6XUGFJZHEMfGyPPL1G_3rUgc1dsbbXZZNQ_Zm31sy3h_pq76wBEXO39Momy-qwGCED-Fgegg2NNbZqVf97ZpaTjaYGv4MVWp7Vb89GtwZsJnKDzTEA3l5131Tk1Ig/s1600/roboty+drogowe.jpg" title="zamknięcia ulic" /></a></div>
Pół biedy, kiedy inwestycje rozwleka się w tak drobnej i lokalnej skali. Niedawno jednak w mojej miejscowości remontowano kawałek głównej ulicy, na odcinku kilkuset metrów. Tzn. poszerzano chodnik i urozmaicano nawierzchnię kostką brukową oraz garbami spowalniającymi ruch. Rzecz trwała pół roku... po czym okazało się, że coś jest źle i znów zamknięto ulicę, aby dokonać poprawek. Urzędnicy w councilu zdaję się też są trochę niedołężni i można ich wycyckać.<br />
<br />
W innym miejscu parę lat temu budowano przedłużenie Metrolinku (tramwaju) do lotniska w Manchesterze. Dystans 18 kilometrów. Rzecz miała trwać 6 lat. No ale jak mogło być inaczej, kiedy zamknęli ulice, ogrodzili teren – i żywego ducha długimi okresami nie było tam widać. Później roboty prowadziła chyba jedna brygada, która zmieniała miejsca. Nawet rozumiem - gdyby rzucić tam setki robotników, to zrobiliby raz dwa i co dalej? <b>A tu przecież chodzi o to, żeby zrobić, tylko żeby robić.</b><br />
O sprawie zrobiło się głośno i trochę przyśpieszyli. W lokalnym radiu ktoś przyrównał inwestycję do tej <a href="http://tidd.ly/586a609b"><b>w Gdańsku</b></a>, gdzie na analogicznym dystansie ciągnięto nowe tory również do lotniska. Tutaj roboty trwały zaledwie 23 miesiące.<br />
<br />
Teraz na arenie ogólnokrajowej znów jest głośno o projekcie kolei dużych prędkości HS2. Budowa ma trwać dziesiątki lat. I znów pojawiają się porównania do analogicznych projektów w innych krajach, czy choćby do tempa budowy kolei w czasach wiktoriańskich – w dużej części wykonywanej ręcznie. Wtedy to, przy pomocy kilofa, taczek i łopaty również działano kilkakrotnie szybciej.<br />
Ale od tego czasu sztukę obsiadania inwestycji przez różne pasożyty i ciągnięcia forsy od naiwnych najwyraźniej znacznie usprawniono.<br />
</div>
JSPhttp://www.blogger.com/profile/02791943155125001090noreply@blogger.com0