Blog emigracyjny

poniedziałek, 24 października 2016

Do przodu - z klapkami na oczach


O referendum i Brexicie oraz konskwencjach owych posunięć dla polonusów powiedziano już ze zrozumiałych względów mnóstwo. Mnie zaś zastanawia coś bardziej ogólnego - dlaczego tak powszechna jest opinia, że cechą rządów w Zjednoczonym Królestwie jest racjonalizm, pragmatyzm, praktycyzm?

Chodzi mi więc o rządy UK w ogóle, a nie tylko ten rząd. Że niby w Rzeczypospolitej to bałagan, Włosi jacy są każdy widzi, Hiszpanie nie lepsi, a już Grecy... Francuzi to wino, kobiety i śpiew; Niemcy wymyślili sobie kiedyś Hitlera, a dziś ściągają na głowę imigrantów. Co wyczyniają lewacy w w Szwecji, to się kiedyś dla nich źle skończy. Itd. itp.

Wyidealizowane Zjednoczone Królestwo


Na tym tle Zjednoczone Królestwo jawiło się zawsze jako oaza racjonalizmu i pragmatyzmu. Stąd emigracja do Wielkiej Brytanii wydawała się zawsze rozwiązaniem równie racjonalnym. Kraj ów zresztą rozkwitł na dobre w okresie Oświecenia, kiedy królowały takie nurty jak racjonalizm, emipryzm. Zaś system filozoficzny pragmatyzmu wziął swój początek w brytyjskim empiryzmie.

Brytyjscy politycy mieliby więc być racjonalni, dokonujący właściwych wyborów, "stawiający na właściwego konia", oczywiście egoistyczni - bo liczyć miała się dla nich przede wszystkim własna racja stanu. Co samo w sobie jest racjonalne.
"Anglicy lubią być praktyczni", "twardo stąpają po ziemi", "praktyczny idealizm Brytyjczyków" - ile razy słyszeliśmy takie określenia?

Tymczasem - nie. Najpierw na przestrzeni dziejów stosowane tutaj rozwiązania nie zawsze wyglądają racjonalnie, czy w ogóle rozsądnie. Średniowiecze było w ogóle dzikie, pod względem obyczajów politycznych, ale tu jakby trwało dłużej. U nas już gdzieś od XIV wieku pozycja króla była stabilna i choć później elekcyjny i słaby, to był nietykalny. Tutaj mordowali się między sobą dość długo w sporach dynastycznych, jeszcze w XVII w. doszło do rewolucji i też leciały głowy panujących, a o tolerancji jak u nas w czasie Odrodzenia nie było mowy.

Świetne położenie geopolityczne i posiadanie floty powodowało, że kraj wciąż rósł i rozwijał się, ale rządy dalej popełniały bolesne pomyłki, raczej przez bycie twardogłowym, upartym, a nie racjonalnym - jak w przypadku Stanów Zjednoczonych, w Indiach, w Afganistanie.


brytyjski pragmatyzm
Zaś działalność rządu w okresie po I wojny światowej, mająca m.in. na celu utrzymanie równowagi sił, poprzez zbytnie nieosłabianie Niemiec, miała katastrofalne skutki. Postawa w trakcie konfliktu polsko-sowieckiego mogła zakończyć się źle dla Polski i Europy już wcześniej. Premier brytyjski David Lloyd George był nieprzychylnie ustosunkowany do Polaków oraz przekonany o nieuchronnym zwycięstwie Armii Czerwonej i korzyściach gospodarczych płynących ze współpracy z Sowietami. Polityka "appeasmentu", Konferencja Monachijska, dały w praktyce "zielone światło" do Hitlera... również w przyszłości do zaatakowania Wielkiej Brytanii.

Właśnie. Bo chodzi mi nie o to, jakie złe konsekwencje ma polityka brytyjskich rządów dla innych (Europy, Polski, itd.), ale jak w perspektywie szkodzi Brytyjczykom. Owszem, przetrwają. Ale mogliby mieć lepiej, a mają gorzej.

Nie kraj, ale partia

Podobnie jest i teraz. Jeżeli ten rząd jest pragmatyczny, to raczej mając na celu własne dobro i istnienie; powodzenie własnej partii. Chwilowe. To kolejny rząd populistyczny. Gra na na niskich instynktach - rasizmie (wybiórczym, bo kolorowych się boją), nacjonalizmie, prymitywizmie myślowym, egoizmie. W praktyce - dać im tu i teraz co chcą, aby nas znów wybrali. Konsekwencji zakładanych posunięć w dłuższym odcinku czasowym nie bierze się pod uwagę, czy też raczej zarzuca im niesłuszność, mimo że przedstawiają je raczej światli ludzie, bywali w świecie ekonomii i biznesu. Zaprzecza się udowodnionym wskaźnikom np. dotyczącym imigrantów - zwłaszcza jeżeli pochodzą z Europy Centralnej i Wschodniej - bo to niewygodne i nie pasuje do tezy.
Ten rząd jest rzeczywiście konsekwentny. Tzn. jest uparty i jak to rząd brytyjski, nie może przyznać się do błędu. Idzie do przodu - jak koń z klapkami na oczach.


W poprzednim poście pisaliśmy o - plusach wakacyjnych emigracji do UK


wtorek, 4 października 2016

Plusy wakacyjne



Życie i praca w Wielkiej Brytanii, to niedogodności wynikające z innej kultury, z drugiej strony zyski dzięki lepiej opłacanej i łatwiej osiągalnej pracy. Niosą ze sobą również pewne specyficzne benefity – to np. większa dostępność wypoczynku zagranicą. Trochę się co prawda psuje opłacalność cenowa tego synonimu dobrobytu, ale są i na to sposoby.

Oczywiście dyskusja na ten temat nie dotyczy tych, którzy kiedy tylko wolne „zjeżdżają do Polski”. Są bowiem ludzie, którzy innego spędzania urlopu sobie nie wyobrażają i nawet nie rozważają. Tam jest tatowe pole i już.
No ale znaczna część imigrantów zaczęła korzystać z rozwiniętej tutaj branży turystycznej na całego. Oferta ogromna, wczasy wykupywane przez internet, możliwość wykupienia wakacji dla całej rodziny za miesięczne przychody.
No ale rzecz trochę się psuje. No bo loty coraz droższe, funt traci ze względu na perspektywę Brexitu, tańszy, a bardziej atrakcyjny Bliski Wschód to obecnie ryzykowna opcja.

Wakacje rezerwujemy sami


Co wobec tego robić, aby wciąż wypocząć w cieple i osiągnąć to przystępnie cenowo/ Jedną z głównych opcji jest wynajęcie domku samemu, w jakimś przyjaznym miejscu, których wciąż na południu Europy nie brakuje. Samemu, tzn. bezpośrednio od właściciela, kontaktując się z nim telefonicznie, e-mailowo, bądź za pośrednictwem wyspecjalizowanej platformy gromadzącej oferty właścicieli nieruchomości i zapewniającej bezpieczeństwo transakcji.

Można też nawet wynająć bezpośrednio od właściciela, którego sprawdzamy na takim właśnie portalu. I to od polskojęzycznego! Oto np. apartament na Costa Blanca, gdzie dolecicie (Alicante) z każdego większego lotniska w UK, przez cały rok. A klimat tam wyborny, wciąż jest ciepło, do tego ze względu na słone jeziora (oprócz morza oczywiście), najlepszy w Hiszpanii.
Tutaj kwestia cenowa przedstawia się bardzo korzystnie, bo ceny nawet sezonie są rewelacyjne. A poza sezonem to np. 25 euro za dobę za cały apartament, nawet i dla czterech osób!
Bywa, że koncepcję wyjazdu na wakacje psują niestety bilety lotnicze, które kiedy zaczyna się wolne od szkoły, idą święta, itd., - są sporo droższe. Tyle, że wynajmując lokal samemu możemy być dość elastyczni. Tu nie ma sztywnych turnusów. Szukamy więc na odwrót – wtedy, kiedy bilety są najtańsze wyznaczamy termin naszego pobytu.
A jeżeli bardziej polegacie na wypoczynku hotelowym, czy wręcz zorganizowanym, to są i polskojęzyczne serwisy, których tematem są wczasy z UK. Tam poskładacie sobie sami swój wakacyjny pakiet, bądź poprosicie o pomoc polskiego konsultanta.