Blog emigracyjny

sobota, 7 marca 2015

Kamikadze


Czy pojechalibyście kiedyś zagranicę "w ciemno"? Ja tak kiedyś zrobiłem - wybrałem się do Francji na winobranie. Ale nie obiecywałem sobie niczego, jechałem z kolegą a nie z rodziną, właściwie była to wycieczka. Do tego umiałem się porozumieć, a mapę kraju docelowego miałem nawet w głowie. Tymczasem są liczni tacy, którzy jadą zupełnie w nieznane, bez przygotowania, bez znajomości terenu i ciągną jeszcze za sobą innych.


"Pomóżcie rodacy. Przyjechałam tu z dzieckiem, bo w Polsce jest biednie. A tu chodzę za pracą i nie ma. Wszyscy chcą, żebym mówiła po angielsku. Już mi się pieniądze kończą. Mieszkam kątem u znajomych, ale ile mogą mnie tak trzymać."

Takie zeznania czyta się często na polonijnych forach internetowych. Z jednej strony chciałoby się pomóc, z drugiej bierze złość.
Co do pomocy to przede wszystkim nie wiadomo jak. Bo to praca od podstaw. Trzeba by nauczyć kraju. Czy dać rybę czy wędkę? Rybę pewnie na chwilę, żby nie umarli, ale na dłuższą metę zdałoby się wędkę. Z całym oprzyrządowaniem zresztą i z know how. Ale żeby know how przekazać, to przyjmujący je musi mieć jakieś podstawy. A tu tabula rasa.

Takich kamikadze jest wielu. Praca w Wielkiej Brytanii jawi im się jako cel wyśniony, czy właściwie znakomity środek do celów wymarzonych lub choćby normalnej egzystencji.
I tu pojawia się pytanie - co oni sobie wyobrażali? Bo czego chcą to już wiemy - lepszego życia, co by to miało nie znaczyć. Ale jaki był ich obraz Wielkiej Brytanii?
Najwyraźniej miało to być miejsce, gdzie ich oczekują. Gdzie jest praca, pieniądze, ktoś pokażę co robić, np. na migi, albo wytłumaczy jakiś inny Polak. Do tego można coś dostać "na dziecko". Idzie się do urzędu (bo w Polsce głównie się chodzi) i już jest.
Tymczasem

to nie jest żaden raj

Tak się składa, że w Anglii dobrze jest mówić po angielsku. Nie jest to żaden gigantyczny obóz OHP, na którym wszystko mają dla nas przygotowane i właściwie to odpowiedzialni są za to, żeby nam tu jakoś było.
O pracę trzeba aplikować, a przy aplikacji korzystnie mieć jakąś historię. "A skąd mam ją mieć?" A kogo to obchodzi? Podobnie przy wynajmie mieszkania, ubezpieczeniu samochodu. I to wszystko kosztuje, zwłaszcza na początku.
Aby iść do pracy, trzeba by gdzieś posyłać dziecko. Małe - np. do przedszkola. To są kolejne, spore pieniądze.
To wszystko TRZEBA wiedzieć wcześniej. Inaczej - leci się jak kamikadze.

Poprzedni post - portfel imigranta        


  

3 komentarze:

  1. Wreszcie ktoś pisze prawde jak wygląda praca i źycie w angli.Podpisuje się pod kaźdym słowem napisanym w publikacji, jestem i tu źyje juź 12 lat
    Kaźdy musi sobie zdać sprawe 10 lat do tyłu a teraz to zupełnie inna rzeczywistość.Trzeba być dobrze przygotowanym by nie obudzoć się z ręką w nocniku.To tylko ku przestrodze .Pozdrawiam wszystkich odwaźnych którzy chcą się spełnić na obczyźnie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy!
      Wolelibyśmy, żeby rzeczywistość była inna, ale jest jak jest.
      Inna sprawa, że całkiem różowo być w takiej sytuacji nigdy nie może - to emigracja.

      Usuń
  2. Wreszcie ktoś pisze prawde jak wygląda praca i źycie w angli.Podpisuje się pod kaźdym słowem napisanym w publikacji, jestem i tu źyje juź 12 lat
    Kaźdy musi sobie zdać sprawe 10 lat do tyłu a teraz to zupełnie inna rzeczywistość.Trzeba być dobrze przygotowanym by nie obudzoć się z ręką w nocniku.To tylko ku przestrodze .Pozdrawiam wszystkich odwaźnych którzy chcą się spełnić na obczyźnie

    OdpowiedzUsuń